Discovery
LP
[XL; 6 lipca 2009]
Po zapoznaniu się z promującym album dwupakiem singli wykrzyknąłem – sięgając po frazesy Konrada Zarębskiego – „intrygujące!”. Niestety długogrający debiut Discovery należy skwitować – podtrzymując konwencję mikro-recenzji przywołanego krytyka – opisem kiepskiego filmu erotycznego „dla ciekawskich”. Lub miłośników miałkiego r’n’b i landrynkowego glitchu.
„LP” brzmi jakby panowie Batmanglij (Rostam, klawiszowiec Vampire Weekend) i Miles (Wes, wokalista Ra Ra Riot) próbowali nagrać płytę przy pomocy pseudo dzidżejskiej przystawki do iPoda (widziałem gdzieś w sieci takie cudo) i dźwięków rodem z Biotronic (taka gierka na facebooku). Są momenty – *parodia* stylu Ushera w „Orange Shirt”, arcade’owy „Osaka Loop Line” (z trafnym komentarzem społecznym do epoki Web 2.0) – ale całość pomimo sięgania po sprawdzony repertuar (cover „I Want You Back” Jackson 5, reinterpretacja „Can You Tell?” Ra Ra Riot w „Can You Discover?”) i pomoc znajomych (Ezra Koenig w „Carby”, Angel Deradoorian w „I Wanna Be Your Boyfriend”) męczy monotonią, a momentami wręcz razi banalnością (wyszukaniem kompozycje dorównują dziecięcym wprawkom Zacha Condona upublicznionych pod szyldem Realpeople).
Pewien internauta swoje wrażenia z odsłuchu – z krążkiem zapoznać się można na oficjalnej stronie grupy – spuentował dosadnym Too masturbatory. Przychylam się do tej opinii, kończąc moim ulubionym tekstem pana Zarębskiego „szkoda czasu”.
Komentarze
[7 lipca 2009]
pozdrawiam czytelników telewizyjnej.
[7 lipca 2009]