Ocena: 6

Julie Doiron

I Can Wonder What You Did With Your Day

Okładka Julie Doiron - I Can Wonder What You Did With Your Day

[Jagjaguwar; 10 marca 2009]

Nie życzę Julie Doiron źle, ale chyba wolałabym, aby nie do końca czuła się osobą szczęśliwą. Kanadyjska wokalistka ostatnimi czasy zwykła podkreślać, że aktualnie uważa się za kobietę spełnioną, przede wszystkim w roli matki i ostoi domowego ogniska. W takim właśnie stanie Doiron nagrywała swoją najnowszą płytę. Generalnie najmilej wspominam Julie z czasów, kiedy była wyciszoną dziewczyną w wyciągniętym swetrze, śpiewającą intymne, kameralne, często depresyjne i smutne piosenki. Wraz z wiekiem, popularnością i większą ilością wpływowych znajomych (Squire, Elverum, VanGaalen) wokalistka odeszła od liryzmu i ascetyzmu chłodnej, kanadyjskiej prowincji. „I Can Wonder What You Did With Your Day” to kontynuacja brzmienia z albumu sprzed dwóch lat, momentami nawet ciekawsza niż „Woke Myself Up”, bo chyba jeszcze nigdy Doiron nie umieściła tylu melodyjnych utworów na jednym krążku. „Spill Yer Lungs” mimo brudnych gitar ładnie snuje się przez blisko cztery i pół minuty, „Consolation Prize” zaskakuje do tej pory nieznaną, jeśli chodzi o charakter Kanadyjki, zadziornością i chwytliwością, a kompozycji jak „Tailor” nie powstydziłaby się grupa Calexico. Julie dla lepszego efektu zmodyfikowała również manierę wokalną. Odnoszę wrażenie, że ma ona teraz cieplejszy i mocniejszy głos, używa go w znacznie intensywniejszym stopniu niż na płytach sprzed lat, traktując go niemalże jako jeden z instrumentów (kulminacja w „Heavy Snow”).

„I Can Wonder What You Did With Your Day” jest naprawdę fajną oraz, jak zwykle w przypadku tej pani, inteligentną i przemyślaną płytą, z tym że mnie Julie Doiron w takim szczęśliwym wydaniu niespecjalnie przekonuje. Doceniam progres wokalistki, jej dojrzały i ciągle ewoluujący w ciekawe kierunki styl. Myślę, że zawsze z ciekawością i przyjemnością sięgnę po następne jej albumy, ale i tak najbardziej będę cenić Kanadyjkę za twórczość z czasów, kiedy była nieśmiałą dwudziestoparolatką, nagrywającą tak piękne i poetyckie krążki jak „Loneliest In The Morning”, „Désormais” i „Heart And Crime”.

Kasia Wolanin (17 czerwca 2009)

Oceny

Witek Wierzchowski: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także