sx screenagers.pl - recenzja: Quiet Village - Silent Movie
Ocena: 7

Quiet Village

Silent Movie

Okładka Quiet Village - Silent Movie

[K!7; 13 maja 2008]

Quiet Village to duet doświadczonych muzyków, a tworzą go Matt Edwards i Joel Martin. Ta dwójka była znana (jeśli w ogóle o jakiejkolwiek popularności w ich przypadku możemy mówić) do tej pory raczej jako twórcy remiksów z jednej strony dla bardzo znanych wykonawców pokroju Gorillaz (ale to wyjątek), z drugiej dla postaci zdecydowanie bardziej niszowych takich jak François K czy Cosmo Vitelli (chleb bardziej powszedni). Przede wszystkim dzięki współpracy z wytwórnią K!7 Quiet Village udało się wydać swoją pierwszą płytę. „Silent Movie” to nie tyle debiutancki album w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ile raczej próba odnalezienia wspólnego mianownika dla różnorodnych muzycznych zjawisk, często mających niewiele ze sobą wspólnego, a które obu panów fascynują od wielu lat. Edwards i Martin przyznają się do inspiracji ścieżkami dźwiękowymi z włoskich filmów, telewizyjną muzyką z BBC, archaicznym disco, acid rockiem, starym, klasycznym soulem oraz brzmieniami spod znaku easy listening i właśnie do tego wszystkiego głównie starali się odwołać na swoim debiucie.

„Silent Movie” wbrew swemu tytułowi ma niewiele wspólnego z formułą soundtracku. Mimo że większość utworów to kompozycje instrumentalne, ciężko byłoby je sensownie wstawić do jednego obrazu filmowego. Wspólny dla całej płyty Quiet Village jest jedynie nastrój – rozmarzony i oniryczny. Każdy utwór z tego albumu to osobny pejzaż, którego wizualizację słuchacz może stworzyć sobie sam. I tak na przykład „Victoria's Secret” ze swoim leniwym klimatem, klasycznym instrumentarium i naturalistycznymi odgłosami nadmorskich obszarów przywodzi na myśl bretońskie wybrzeża z malowideł postimpresjonistów i uczniów Paula Gauguina. Każdy utwór z „Silent Movie” to także inne muzyczne powinowactwo. „Circus Of Horror” czy „Too High To Move” to wielki ukłon w stronę pionierów soulu i r’n’b, podczas gdy „Can't Be Beat” i „Singing Sand” to wariacja na temat współczesnych trendów w muzyce elektronicznej, z ambientem na czele. Zresztą tego typu smaczków w warstwie instrumentalnej Edwards i Martin serwują na tym krążku bardzo wiele.

Debiutancki album Quiet Village to wielki triumf eklektyzmu we współczesnej muzyce i to bynajmniej nie takiego, opierającego się na matematycznych wyliczeniach, skomplikowanych zapisach nutowych, żmudnych studyjnych procesach (wy)twórczych. „Silent Movie” zdaje się być płytą intuicyjną, stworzoną raczej przez marzycieli niż nie wiadomo jakich wizjonerów oraz skierowaną także do takiego typu odbiorcy – romantyka, któremu ostatnie co przyjdzie do głowy to rozbieranie utworów na czynniki pierwsze. Choć z drugiej strony Quiet Village zadbali też o takich właśnie słuchaczy, tworząc płytę z muzycznymi, balearystycznymi kolażami, zadbali i o tych, lubiących spacery w świetle księżyca, jak i niestrudzonych poszukiwaczy nawiązań, inspiracji i podobieństw.

Kasia Wolanin (28 grudnia 2008)

Oceny

Kamil J. Bałuk: 7/10
Kasia Wolanin: 7/10
Kuba Ambrożewski: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Łukasz Błaszczyk: 7/10
Średnia z 10 ocen: 6,3/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także