Ocena: 7

Pocahaunted

Island Diamonds

Okładka Pocahaunted - Island Diamonds

[Arbor; 8 września 2008]

Jak tylko wszedłem na profil Pocahaunted w serwisie last.fm, to wiedziałem, że święci się coś interesującego. Pierwszy rzut oka – dwie fantazyjnie ubrane dziewczyny. Zaraz pomyślałem o możliwych fankach takiego Gang Gang Dance, co byłoby bardzo miłe, lecz okazał się to zły trop. Później wzrok przeniosłem na tagi, a tam same cudaki: drone’y jakieś, ambienty, psych folki i oczywiście tradycyjnie experimentale. Obawiałem się, że „Island Diamonds” będzie czymś na kształt związku Nadji i Animal Collective; grup, które nie potrafią do końca przekonać mojej skromnej osoby. I rzeczywiście, na siłę można użyć takich skojarzeń, jednak efekt finalny ma znacznie szerszy wymiar.

Zaledwie cztery utwory, każdy nie przekraczający dziewięciu minut. W tym momencie dzieją się rzeczy niezwykle, albowiem ani przez chwilę nie odczuwamy płynącego czasu. Pewnie spora zasługa w tym, że każdy z tych numerów nie przypomina zwykłej piosenki. Pocahaunted stworzyło raczej coś, co można nazwać umownie „hipnotycznym misterium”. I rzeczywiście, nikt nie żartował z tymi drone’ami czy psychodelicznym folkiem. Analizując brzmienie, łatwo można znaleźć atrakcyjne zgrzyty czy też szorstki połysk, z miejsca kreujący atmosferę zbliżającej się apokalipsy. Szukając w necie jakichś informacji na temat tego duetu, co rusz można trafić na informacje dotyczące zachwytu dziewczyn nad noise'em. Owszem, hałas na „Island Diamonds” występuje, ale w bardzo okiełznanej formie, która na dodatek poszukuje świetnych melodii. Należy dodać, iż nad wszystkim czuwa dubowa przestrzeń – przedzierający się lekko leniwy bas potrafi wyłudzić od słuchacza niemal cały wachlarz emocji. Nie można wszelako zapomnieć o zmysłowych wokalizach, fantastycznie skorelowanych z muzycznym podłożem. Wspomniane wcześniej hasło „misterium” nie pada tutaj bezpodstawnie i tylko po to, aby dodać kolorytu samemu tekstowi. Sądzę, że dawniej w niektórych częściach globu po zażyciu odpowiednich środków, tak właśnie mogły wyglądać przeróżnej maści nabożeństwa.

Jedyne co mnie martwi w Pocahaunted, to umiłowanie do wydawania przesadnie dużej ilości płyt – w samym 2008 powstało kilka, z tym że omawiany materiał jest tym najbardziej popularnym, jeśli w ogóle można użyć takiego sformułowania. Wspomniana wcześniej Nadja aktualnie robi to samo, tworząc swoją własną parodię. Mam nadzieje, że to akurat ominie nasze bohaterki. Natomiast jeśli sprawa tyczy się umiejętności jak i talentu Amerykanek, chyba nie mamy się o co martwić. Ciekawe jak potoczy się dalej ich kariera, jednakże jeśli tak mają wyglądać kolejne albumy, należy zapiąć pasy – rośnie nam kolejny muzyczny zbawiciel.

Krzysiek Kwiatkowski (19 grudnia 2008)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 8/10
Przemysław Nowak: 7/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Piotr Wojdat: 6/10
Tomasz Łuczak: 5/10
Średnia z 8 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także