Ocena: 8

Kangding Ray

Automne Fold

Okładka Kangding Ray - Automne Fold

[Raster-Noton; 23 kwietnia 2008]

Chemnitz uznane zostało niegdyś przez jeden z niemieckich tygodników za najbrzydsze miasto Republiki Federalnej. Epoka socjalistycznej siermięgi odcisnęła na tej miejscowości niezmywalne piętno w postaci jałowego, industrialnego krajobrazu. Podobnie jak w przypadku okrzykniętego kiedyś przez Orwella najohydniejszym miastem starego świata Sheffield, brzydota okazała się inspirująca. Sheffield wydało z siebie Cabaret Voltaire, Human League i Warp Records – przełomowe muzyczne zjawiska w mniejszym lub większym stopniu zdeterminowane przemysłowym charakterem tego miasta. Monochromatyczna przestrzeń Chemnitz kryje zaś w sobie siedzibę będącego forpocztą współczesnej eksperymentalnej elektroniki labelu Raster-Noton, którego imponujący katalog wzbogacił się w tym roku o kolejne świetne krążki: „Unitxt” Alva Noto, „Death Of A Typographer” Byetone i właśnie „Automne Fold” Kangding Ray.

Wspominam o kontraście pomiędzy ponurą skorupą post-industrialnego krajobrazu, a oryginalnością inspirowanych przez niego ekspresji estetycznych, bo album „Automne Fold” również opiera się na swoistym przeciwieństwie. Elementy eksperymentalne, takie jak obecna w poszukującej elektronice końca XX wieku fascynacja soniczną deformacją czy też eksploracją mikrodźwięków, przeplatają się na tym albumie z popowymi inklinacjami w postaci melodyjnego brzmienia organicznych instrumentów czy piosenkowych struktur utworów. Chłód klikających rytmów, odzwierciedlające informacyjny chaos epoki cyfrowej ścinki sampli, sprzężenia i szumy przypominają co prawda o tym, że album wydany został w znanym z hermetycznych niekiedy produkcji Raster-Noton. Oprócz estetyki clicks’n’cuts punktem odniesienia do opisu eksperymentalnego oblicza „Automne Fold” jest Kevin Shields i jego spadkobiercy w rodzaju Fennesza czy Tima Heckera. Podobnie jak u tych artystów, tak i na „Automne Fold” usłyszymy brzmienie gitary, rozwałkowane w wyniku cyfrowej manipulacji na rozciągnięte warstwy zdeformowanych dronów.

Jak wspomniałem już wyżej, cyfrowy chłód koegzystuje jednak na „Automne Fold” z organicznym ciepłem. Do pewnego stopnia usprawiedliwione jest porównanie tej płyty do dokonań Murcofa, który w genialny sposób łączył syntetyczną intymność klikających rytmów z melancholijnym brzmieniem klasycznych instrumentów. Syntetyczna tkanka albumu Kangding Ray również humanizowana jest za pomocą takich narzędzi, jak skrzypce, gitara akustyczna, fortepian czy kontrabas, wybrzmiewających zapętlone, ciepłe melodie. Kangding Ray dokonuje bezszwowego, a zarazem nieprzewidywalnego połączenia tych dwóch przeciwstawnych światów, tworząc kompozycje o imponującym bogactwie motywów i uniwersalnym uroku, który dotrzeć powinien zarówno do miłośników poszukującej elektroniki, sierot po zmarłym po długotrwałej chorobie post-rocku, jak i przypadkowych słuchaczy, którzy z katalogiem Raster-Noton nie mieli do tej pory do czynienia. Jeden z najciekawszych albumów tego roku i potencjalna odtrutka na blazę spowodowaną brakiem świeżości współczesnych wydawnictw.

Maciek Maćkowski (1 grudnia 2008)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 8/10
Maciej Maćkowski: 8/10
Dariusz Hanusiak: 7/10
Kamil J. Bałuk: 7/10
Kasia Wolanin: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Średnia z 10 ocen: 7,4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: znawstwo
[3 marca 2011]
tyle osób się wyceniło pod recenzją, a żadna nie zauważyła błędu w nazwie wytwórni?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także