Mogwai
The Hawk Is Howling
[Wall of Sound; 23 września 2008]
Mogwai to koszmar recenzentów. To Szkoci są winowajcami wszystkich „ścian dźwięków”, tych „brzmień melancholijnych”, „nastrojowych pejzaży muzycznych” i innych tekstów, które mając zobrazować muzykę, obnażają tylko głęboką idącą fascynację tymi gośćmi, co „bez wokalu grają, a mimo to nie ma nudy”. Tylko, cholera, nuda jest i to od bardzo dawna. „Nie prawda, nie słuchasz uważnie albo nie rozumiesz”. Mogwai to koszmar recenzenta, bo, pisząc o ich nowym albumie, albo trafiasz w psycho-fanów, albo w słuchaczy postępowych. Z tym zespołem jest tak, że lubisz najbardziej płytę, od której zaczynałeś. Jak nie trafiłeś na dobry album, to nie masz ochoty wracać. Jak nie zaczynałeś od „Young Team”, to ja Ci współczuję, a dla innych jesteś pała.
Ale Mogwai to także koszmar słuchacza postępowego. Bo tacy, to by chcieli, żeby świat do przodu szedł, muzyka też. A Mogwai, jak na złość, z biegiem czasu stoi w miejscu coraz bardziej. I gdyby to był jakiś zwykły singer-songwriter, to wszyscy mieliby go gdzieś. Ale nie Mogwai. Oni dalej są w pewnym sensie na topie i to jest realnie szkodliwe dla rozwoju muzyki popularnej, czy coś tam coś tam... Żeby nie szukać daleko, wystarczy wspomnieć, że oni dalej są główną inspiracją wielu młodych polskich zespołów. I na nic się zdają słowa krytyki, bo czymże jest krytyka wobec tak solidnego betonu, który na dodatek sam siebie utwardza? Mogwai więc drażni i wkurza, prosi się o solidny anty-hype. Ale jak zrobić to zespołowi, który nagrał „Young Team”? A teraz przerwa na suche liczby:
1. „I'm Jim Morrison, I'm Dead” = „Auto Rock”
2. „Batcat” = „Glasgow Mega-Snake”
3. „Daphne And The Brain” = „Acid Food”
Początek więc taki sam jak na „Mr. Beast”. Ale nie to, że podobny, tylko dosłownie taki sam. Rzekłem. Już nie mówię o charakterze tych utworów, bo to powinien zauważyć każdy. Ale żeby perkusja weszła w tym samym momencie? W ten sam sposób? Wolne żarty. Może tak teraz przejawia się ich słynna złośliwość? Wyższy poziom poczucia humoru, o kilka poprzeczek ponad moim. Tak czy inaczej, jednego nie można im zarzucić - ciągle brzmią po swojemu i z łatwością ich można rozpoznać. Suche liczby:
4. „Travel is Dangerous” > „Local Authority”
Bo Mogwai to też koszmar psycho-fana. Chciałeś uchodzić za wrażliwca, a mają Cię za nudziarza. Na dodatek wydawanie z płyty na płytę coraz większej ilości nieznośnych smętów prawdziwego fana po prostu stresuje. Bo jak tu puścić koledze nową piosenkę Mogwai, kiedy ona taka rozpaćkana? Przecież znajomy i tak powie: „to wszystko brzmi ciągle tak samo”. W „I Love You, I'm Going To Blow Up Your School” coś tam próbują kombinować z kompozycją, perkusja też z większym rozmysłem, a i gitary robią to, co wszyscy lubimy. Ale ten tytuł, hoho. Kto wie, skoro mają tyle do powiedzenia, to może w końcu któryś z nich nie wytrzyma, chwyci za mikrofon i wyrzuci, co mu na sercu leży? Bo takie sugerowanie cichaczem jest raczej pretensjonalne. A nie od dziś wiadomo, że Mogwai z wokalem może rzucić na kolana. To chyba dobry moment, by wspomnieć o poprzedzającej „The Hawk is Howling” EP-ce „Batcat”, która oprócz powtórzonego na LP utworu tytułowego, zawiera jeszcze m.in. kapitalny kawałek z Rokym Ericksonem z 13th Floor Elevators. Dołączam się do chóru wołającego: „więcej takich!”.
W wywiadach przed wydaniem „The Hawk is Howling”, Szkoci opowiadali, że cały czas poszukują ciekawego brzmienia, eksperymentują z instrumentami. Gdyby jeszcze tylko o fajnych motywach nie zapomnieli, to byłoby naprawdę cacy. Słuchając tej płyty, doszedłem do wcale osobliwego wniosku, że oni zdają sobie sprawę ze swojej impotencji i teraz celowo dążą już tylko do grania muzyki relaksacyjnej. Takiej, po przesłuchaniu której pamiętasz tylko, że było basowo, i że gitary wygrywały wyłącznie dobrze robiące akordy. To nawet ich usprawiedliwia. Jednak jeśli to prawda, to co tu robi „The Sun Smells Too Loud”? Jedyny interesujący utwór i od razu takie cudeńko. Bit zapowiadający coś dyskotekowego, folkowe gitary na początku i cudownie słodki motyw powtarzany tyle razy, ile trzeba. Tak dobry kawałek zupełnie nie pasuje do układanki. Wyższy stopień poczucia humoru.
Mogwai to wreszcie mój koszmar. Za każdym razem jestem targany przez tych kolesi, mimo że w naszym hipercool środowisku, nie wypada nawet wiedzieć, jak nazywa się ich nowa płyta.
To co, suche liczby?
Young Team >>>>>>> Rock Action > Government Commissions: BBC Sessions 1996-2003 > Happy Songs for Happy People >>> Come on Die Young > Mr. Beast = The Hawk Is Howling >>> Zidane: A 21st Century Portrait
Na jakieś forum - jak znalazł.
Komentarze
[26 lipca 2010]
[5 kwietnia 2010]