Steve Von Till
A Grave Is A Grim Horse
[Neurot; 8 kwietnia 2008]
Najbardziej niewdzięczna strona recenzenckiego rzemiosła ujawnia się wtedy, gdy artysta szerzej w danym kręgu nie znany – będący jednocześnie recenzenta prywatnym faworytem – nagrywa nowy album, zaś ów recenzent, chcąc głosić wielkość rzeczonego, z przerażeniem odkrywa, że świeże dziełko poprzedza nie przedrostek ARCY-, ale przedrostek ANTY-. Wprawdzie ostatni raz w podobnym tonie pisałem o „Shadows Of The Sun” Ulver i po około roku nieco się ten album w moich oczach zrehabilitował (więc i ja go, korzystając z okazji, rehabilituję w waszych), ale w przypadku „A Grave Is A Grim Horse” nie umiem znaleźć w sobie dość litości.
Oprócz bycia gitarzystą Neurosis, Steve Von Till zasłynął w 2000 roku wydaniem krótkiego zbioru minimalistycznych piosenek tak gotycko-amerykańskich, o jakich Nick Cave nigdy nawet nie śnił. Pardon – Von Till nie zasłynął, bowiem nawet w dobie popularności New Weird America niewielu słyszało o „As The Crow Flies”. Od tamtego momentu ukazały się jeszcze dwa albumy sygnowane jego nazwiskiem – jeden gorszy od drugiego (do płyty nagranej pod szyldem Harvestman się nie odniosę - nie słuchałem) – a ja zupełnie straciłem wiarę, że „Crow” nie był dziełem przypadku, ale świadomym i definitywnym ARCYdziełem gatunku.
Zatem zamiast rozwodzić się nad trupią nudą aranżacji, miałkością melodii i brakiem jakiejkolwiek transcendencji i głębi, powiem tyle: kariera Von Tilla to studium przypadku równi pochyłej, zatracenia wszystkich wartości, które czyniły debiut doskonałym i których brak tak doskwiera „A Grave…”. Nagrana w domowych pieleszach, niemal wyszeptana i boleśnie osobista płyta z 2000 roku, na poziomie swojego follow-up została wzbogacona „profesjonalną” produkcją, zaś w trzecim wydaniu poszerzono instrumentarium i postarano się by repetycyjne kompozycje Von Tilla zaczęły przypominać „normalne” piosenki. Z wyjątkiem może uroczego „Looking For Dry Land” jakość tych zabiegów jest odwrotnie proporcjonalna do jakości efektu końcowego. Oczywiście recenzja na Allmusic stawia tezę, że „A Grave Is A Grim Horse” to najbogatsza i jak dotąd najlepsza rzecz w dorobku Steve’a, ale nie dajcie się zwieść! Ewenement i zjawisko zostały tu przekute w sztampę. Zatem, zamiast namawiać do odsłuchu tegorocznej propozycji Von Tilla, nawołuję: Ludzie, kupcie „As The Crow Flies”, bo możecie przeoczyć jeden z najlepszych albumów dekady! Bez jego znajomości obraz americany w waszych głowach nie może być pełny.
Komentarze
[19 czerwca 2014]
[24 września 2012]
[12 stycznia 2010]
pozdrawiam