Röyksopp
Melody A.M.
[Astralwerks; 12 sierpnia 2001]
Norwegowie osiągnęli już wszystko. Ich państwo mieści się na samym czubku piramidy rozwoju w świecie. Wydali takie ewenementy jak Edvard Grieg, Edvard Munch, Roald Anundsen, czy nawet Mayhem i Gåte. Swojego nowego produktu też nie mogą się powstydzić. Röyksopp swoją ciepłą elektroniką nadał zupełnie inny wyraz muzyce chill-out. Od podnoszących na duchu utworów o świeżości poranka, po nocne, podszyte dżezem rytmy, przewija się leniwa, niesprawiająca niespodzianek elektronika, miękko łechtająca ucho nawet tych najbardziej opornych na wszystko kojarzące się z odpoczynkiem.
Płyta jest niczym opis jednego dnia, który powinien być normalnym dniem dla każdego z nas. „So Easy” niewątpliwie byłoby wtedy energicznym zerwaniem się z łóżka, tańczeniem dookoła niego, myciem zębów, strojeniem min przed lustrem… Nie inaczej się ma drugi utwór, zdecydowany muzyczny faworyt – „Eple”. Esencja entuzjazmu i radości w najczystszej formie. Błyskawicznie wpada w ucho i ciężko się oderwać od wysokich, melodyjnych pisków. Potem jest jednak spokojniej, choć wcale nie gorzej – nadchodzi „Sparks”. Spokojny, rytmiczny utwór wzbogacony rozmytym żeńskim wokalem, który w kontekście piosenki przypomina wręcz szept. Klimat podtrzymuje „In Space”, oparty na sennej aranżacji smyczkowej. W „Poor Leno” w gąszczu zarówno cichych i miękkich, jak i iście dyskotekowych beatów, pobrzmiewa męski głos. Cięższym kawałkiem muzyki jest „Higher Place”, które sprytnie łączy wysokie piski z głębokim basem. Po nim następuje dramatyczne w przekazie „Röyksopp’s Night Out”, wzbogacone ciekawą aranżacją smyczkową, dźwiękami funkowej gitary z lat siedemdziesiątych i całym wachlarzem rozmaitych beatów. „Remind Me”, największy hit zespołu, zahacza stylistycznie o „Poor Leno”, choć jest dużo bardziej spokojne (co nie znaczy mniej optymistyczne). Do końca przybliża nas nastrojowe „She’s So”, oparte głównie na saksofonie. Aż wreszcie trochę eksperymentalne „40 Years Back/Come”, powoli wyciszające płytę, aczkolwiek pozostawiające poczucie niedosytu.
Bo takie jest „Melody A.M.”. Przecież każdy dzień, który się kończy, pozostawia po sobie niedosyt… Dlatego mamy kolejne dni. A w wypadku Röyksopp będzie trzeba jeszcze trochę poczekać na dalszy ciąg tej pięknej muzycznej historii…
Oceny
PUBLIKACJE POWIĄZANE
Where you'll be, I'll go
Where you'll be, I'll know
Where you'll be, I'll find you...