Okkervil River
The Stand Ins
[Jagjaguwar; 9 września 2008]
Who Are You? An Adoring Fan? That’s good. Have your own place? With your own bath? Gut. She has to share one here. You’ll bring her to your place for bathe. She likes to take baths. We gather on the first of the month and listen to recordings. What do you have? Have you got „The Dark Green Emerald?” Too bad. We’ve been looking for it for years. It’s awful – nowhere to be had. The ones you have were hits, lots of them around, that’s not interesting. Look for „Emerald”
Tatyana Tolstaya
„Okkervil River”
To w założeniu miał być podwójny album. Patrząc z pewnej perspektywy szkoda, że zespół postanowił rozdzielić „The Stage Names” i „The Stand Ins” na dwa oddzielne wydawnictwa. Utrzymane w podobnym nastroju, ale przede wszystkim tylko nieznacznie różniące się poziomem artystycznym – doskonale sprawdziłyby się jako jedna całość. Cóż, Will Sheff obrał jednak inną drogę. Ze względów marketingowo-finansowych być może korzystniejszą – miejsce w pierwszej pięćdziesiątce Billboardu piechotą nie chodzi.
Grupa wraca do tradycyjnego intra, aby zaraz potem zaprezentować mocno metaforyczną morską opowieść. „Lost Coastlines” z melodyjnym, basowym rytmem – to chyba najbardziej przebojowy fragment płyty. Ciekawie wypada wykorzystanie szerokiego instrumentarium, po zaskakująco minimalistycznym początkowym akompaniamencie banjo. Zaraz potem otrzymujemy mocno zanurzoną w stylu country piosenkę „Singer Songwriter”, lirycznie niejednoznaczną jeśli chodzi o adresata. Wydaje się, że wiele faktów przytoczonych w tekście odnosi się do wielu, a nie jednego songwritera. „Starry Stairs” to jedno z największych zaskoczeń na albumie, wszystko za sprawą soulowej partii trąbki, stanowiącej bardzo ważny element utworu.
Środkową część albumu, przerywaną całkiem urokliwą miniaturką, stanowią utwory na pierwszy rzut ucha niezbyt reprezentatywne, jeśli chodzi o rozpoznawalny styl Okkervil River. Wydaje się, że nieco rozwlekły „Blue Tulip” mógłby kończyć się wcześniej, tym bardziej, że podniosła końcówka rekompensuje nieco mało wyrazistą pierwszą część. Dobrze, że wokal asystujący jedynie pianinu, pojawiającej się gdzieniegdzie gitarze akustycznej i jednostajnym uderzeniem perkusji, ustępuje później niezbyt energicznej, ale melodyjnej solówce.
Początek „Pop Lie” zdaje się zapowiadać wokalizę Michela Stipe’a, wszystko wraca do normy, kiedy słychać ekspresyjny głos Sheffa, ale gitary ponownie przywołują na myśl dokonania zespołu z Athens. Podobnie jak większość liryków na „The Stand Ins” i tutaj nie brak gorzko-cynicznych wyznań. Utwór kończy się dedykacją: to the woman who concentrated all of her love to find that she had wasted it on the liar who lied in this song.
Zamykająca zestaw opowieść o umierającym na AIDS glamrockowym artyście znanym bardziej jako Jobriath niż Bruce Wayne Campbell, to wsparta mandoliną dwuczęściowa suita podkreślająca smętny nastrój całości.
Kolejnym razem Okkervil River, jako uznana marka, muszą przygotować coś więcej. „The Stand Ins”, jakkolwiek całościowo dobry, a momentami zdecydowanie ponadprzeciętny, to jedynie (a może aż) potwierdzenie kompozytorskiego talentu Sheffa i pozycji niekwestiowanego lidera stajni Jagjaguwar. Czy grupę stać na dalszy rozwój? Wydaje się, że kariera teksańczyków może nabrać rozpędu, z drugiej strony będąc na miejscu szefów dotychczasowej wytwórni, zrobiłbym wszystko, żeby kolejny album Okkervil River nagrali w tych samych barwach.