Ocena: 7

Wellwater Conspiracy

The Scroll And It's Combinations

Okładka Wellwater Conspiracy - The Scroll And It's Combinations

[TVT; 22 Maja 2001]

Wellwater Conspiracy to amerykańskie trio założone w 1997 roku. Tworzą je trzej muzycy - Ted Dameron, Zeb i John Paul McBbain. Od początku działalności wykazują oni zamiłowanie do pokręconych melodii, eksperymentów z brzmieniem, rytmem i efektami elektronicznymi. Cały czas jednak poruszają się w rejonach muzyki rockowej. "The Scroll and It's Combinations" to już trzeci krążek tej grupy - całkiem nieźle jak na zespół, który początkowo miał być tylko jednorazowym projektem muzycznym. Krążek, który nieco łamie dotychczasowy obraz kapeli. Dopiero na nim tak naprawdę ujawnił się w pełnej mierze potencjał drzemiący w trzech niepozornych (choć nie do końca) panach. To pierwszy album nagrany przez zespół dla większej wytwórni. W porównaniu z poprzednimi zdecydowanie poprawiono brzmienie, materiał wyróżnia się też większą pomysłowością.

Płyta zawiera 11 utworów. Każdy z nich jest inny. Ciężko jednoznacznie zdefiniować muzykę, którą wykonuje zespół. Niby jest to rock, silnie nawiązujący do psychodeli lat 60-tych i 70-tych. Niby wszystko na płycie jest spójne. Ale wsłuchując się w każdy kawałek z osobna ciężko oprzeć się wrażeniu, że pochodzą one z innych bajek. Zaczyna się od "Tidepool Telegraph" - najmniej pokręconego, i chyba jednego z lepszych, utworu na płycie. Potem zaczyna się dosłownie kalejdoskop muzyczny. Na przykład taki "I Got Nightmares" brzmi jakby został oparty na motywie z "Boris The Spider" zespołu The Who. "Tick Tock 3 O'Clock" to podróż wstecz, do lat 60-tych i ówczesnych psychodelicznych odjazdów. Chwilę później "Felicity's Surprise" - pearljamowa odskocznia na płycie, i to nie tylko dzięki wokalowi. Dalej połamany i świetny "Now, Invisibly". Instrumentalny, lekko niepokojący "Brotherhood Of Electric" ze świetnymi gitarami. Na uspokojenie "The Scroll" - utwór bardziej typowy, rockandrollowy, ze śmiesznie zniekształconym drugim wokalem. I jeszcze na koniec "Keppy's Lament" - silnie zmiksowany i dopieszczony elektroniką, awangardowy utwór instrumentalny. A to przecież nie wszystkie piosenki z tego albumu. Są jeszcze takie perełki jak "C, Myself And Eye" czy "Of Dreams". Cały czas mamy do czynienia z muzyką nieprzeciętną, momentami trudną, eksperymentalną. No i przede wszystkim zróżnicowaną.

Zespół w kilku utworach dzielnie wsparli zaprzyjaźnieni muzycy. Cudowną partię na gitarze w "C, Myself And Eye" zagrał Kim Thayil (ex Soundgarden), w "Felicity's Surprise" wokalnie udzielił się Wes C. Addle. Ogólnie brzmienie płyty jest świetnie dopasowane do jej zawartości artystycznej. Gitary są oszczędnie przesterowane, wyraźnie słychać ścieżkę basu. Perkusja to właściwie temat na osobną dyskusję - rzadko można znaleźć moment, kiedy sekcja rytmiczna po prostu odmierza tempo utworu. Kompozycje z "The Scroll And It's Combinations" to propozycja dla tych, którzy w muzyce lubią coś więcej niż ostre napieprzanie, dobre teksty czy taneczny bit. Tutaj nacisk położony jest głównie na popisy instrumentalne i lekko improwizujące motywy melodyczne.

Wellwater Conspiracy powstało zaraz po rozpadzie Soundgarden. Niby fakt niewiele znaczący. Zagadka się rozwiązuje, kiedy wyjaśni się, że nazwiska pod którymi ukrywają się muzycy tak naprawdę są fikcyjne. Tak więc Ted Dameron to nie kto inny niż Matt Cameron (Pearl Jam, ex Soundgarden), Zeb to Ben Shepherd (ex Soundgarden). John Paul McBain jako jedyny podaje swoje prawdziwe personalia (gra także w Monster Magnet). Czy zatem jest to wypadkowa muzyki Soundgarden i Monster Magnet? Zdecydowanie nie. Może początkowo tak było, teraz jednak zespół wypracował swoje niepodrabialne brzmienie. Nie należy też zbytnio ufać krytykom szufladkującym tą kapelę jako stoner rock. Poza koneksjami gitarzysty Paula z tą sceną, nic więcej, a już na pewno nie muzyka, konspiratorów ze stonerem nie łączy. Oczywiście zachęcam do własnoręcznego (usznego?) sprawdzenia. Dlatego, że to naprawdę świetny materiał. Tak to już bywa z side-projectami - muzycy nie czują się skrępowani oczekiwaniami fanów i mogą dać upust swojej artystycznej, niezaspokojonej naturze. Tak jest z Desert Sessions, tak jest także z Wellwater Conspiracy. Szkoda tylko, że zajęty współpracą z Pearl Jam Matt Cameron nie znajduje czasu na nagranie kolejnej płyty ze swoim pobocznym zespołem. Gdybym miał wybrać, czy wolę kolejną średnią płytę Pearl Jam, czy kolejną dobrą Wellwater, długo bym się nie zastanawiał...

Aha - śpiewający w "Felicity's Surprise" Wes C. Addle to oczywiście Eddie Vedder... Tak na marginesie...

Przemysław Nowak (22 lipca 2003)

Oceny

Przemysław Nowak: 8/10
Średnia z 2 ocen: 7,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także