Ocena: 7

Secret Chiefs 3

Xaphan: Book of Angels Volume 9

Okładka Secret Chiefs 3 - Xaphan: Book of Angels Volume 9

[Tzadik; Maj 2008]

Opisywany tutaj album to zupełnie inna beczka niż większość popularnych tzw. niezależnych wydawnictw. „Xaphan” sygnuje Tzadik, co bardzo wiele wyjaśnia – klimaty okołozornowe, klezmerskie, jazzujące itp. Jest to jedna z jedenastu (!) wypuszczonych na rynek w ciągu ostatnich trzech lat części gigantycznego projektu „Masada Book Two”. Wykonawcą każdego woluminu jest inny artysta bądź grupa, m. in. popularny esnemble Medeski, Martin & Wood czy też nasze rodzime Cracow Klezmer Band. Kompozytorem wszystkich utworów cyklu jest – niespodzianka! – sam Zorn, od wielu już lat realizujący MISJĘ pt. „Radical Jewish Culture” ze skrupulatnością, której TVP może tylko pozazdrościć. Pod częścią dziewiątą, będącą przedmiotem tej recenzji, podpisał się zespół Secret Chiefs 3, czyli drugi obok Pattona mastermind Mr. Bungle, Trey Spruance, wraz z kolegami – może to coś wyjaśni.

Pattona nie ma, ale charakterystyczny sznyt grupy pozostał – zmiany tempa, bogate instrumentarium, okazjonalne hardrockowe grzmotnięcie; wszechobecne longue’owe i surfowe klimaty przeplatają się z charakterystycznymi motywami tradycyjnej muzyki żydowskiej. Efekt jest o tyle ciekawy, że współgra to wszystko bardzo sensownie – taki np. drugi na liście „Akramachamarei” nadawałby się tak samo na festiwal kultury żydowskiej jak i do ścieżki dźwiękowej filmu Tarantino, o ile temu chciałoby się nakręcić coś o Chasydach. Są też momenty bardziej klasyczne dla gatunku, przykładem większa część „Arson”. Closer z kolei przywołuje nagrania Fantomasa.

Poważniejszym minusem płyty jest zbytnie pogmatwanie. Progresywność, rozumiana może nie aż tak obrzydliwie jak w przypadku Dream Theater, najzwyczajniej w świecie nuży i szkodzi jakości kompozycji. Najgorsze, że ten syndrom pojawia się praktycznie w każdym utworze – szczęśliwie jednak żadnego ostateczne nie zarzyna. Do strony technicznej/muzycznej trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, co zresztą chyba nikogo znającego wykonawców nie dziwi. Całości słucha się fajnie; na pewno jest to album udany (choć nr. 10, „Lucifer” Bar Kokhby, po który sięgnąłem jakiś tydzień temu chyba lepszy) i nadający się do słuchania także w innych kontekstach niż przy Paulanerze o 3 w nocy w Alchemii. A, no i płyta jest ślicznie wydana, ale do tego oficyna Zorna przyzwyczaiła.Warto sięgnąć, choćby dla odmiany.

Dariusz Hanusiak (5 sierpnia 2008)

Oceny

Dariusz Hanusiak: 7/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także