Subtle
ExitingARM
[Lex; 13 maja 2008]
Postrzeganie muzyki przez pryzmat czynników pozamuzycznych może skończyć się degradacją tejże do roli wisienki na torcie, którym jest osobowość artysty. Spór odnośnie prób oddzielenia twórczości od biografii twórcy ciągnie się od dawien dawna i dotyczy nie tylko muzyki (literatury przede wszystkim). W przypadku Subtle, miałem wrażenie, że gdybym spróbował choćby w minimalnym stopniu nakreślić historię grupy i koncept kryjący się za trylogią, której zwieńczeniem jest „ExitingARM”, środek ciężkości przesunąłby się w rejony zupełnie pozamuzyczne, a przecież Screenagers to nie czas i miejsce. Ergo, w sposób najbardziej przyziemny, plwając na wielce ciekawą skorupę i zstępując do głębi, spojrzę panom z Subtle na ręce, ilustrując zawartość ich trzeciego krążka. Niepocieszonym, po zapoznaniu się z tekstem, proponuję postmodernistyczną podróż intertekstualną, do której zachęcają zresztą sami zainteresowani, umieszczając klucz do zagadki zawartej w tekstach z książeczki na stronie internetowej zespołu.
Jedyne, co w tej sytuacji powinno nas interesować w warstwie fabularnej, to fakt, iż w uproszczeniu podmiot liryczny jest raperem zmuszonym do pisania popowych piosenek. Jest to na tyle znaczące, że w tym kontekście groteskowy pop na openerze nikogo już dziwić nie powinien. Tak, ExitingARM to nie jest hip-hop w stanie czystym, ale z kolei DoseOne to nie diwa. W związku z tym, jeśli ktoś już na wstępie nie jest w stanie zdzierżyć jego charakterystycznego wysokiego, nosowego wokalu, to może spokojnie odpuścić sobie całą resztę. No dobrze, jeśli nie hip-hop, to co? Z początku ma się wrażenie, jakby muzycy Subtle sami nie bardzo wiedzieli. Przytłaczające, gęste brzmienie, trochę jak produkcje Siteka, które pogrzebały żywcem Johansson, ale i brak czegoś więcej; spoiwa, nośnej linii melodycznej lub po prostu pomysłów. Falstart.
„ExitingARM” zaczyna się tak naprawdę od „Sick Soft Perfection”. Ciężki, bardzo hipnotyczny podkład perkusyjny i kontrapunkt w postaci gitary elektrycznej oraz pianina. W efekcie otrzymujemy bardzo udane nawiązanie do wcześniejszych dokonań grupy. Kapitalne, odrealnione „Hollow Hollered”, zbudowane wokół intrygującej melodii, wzbogaconej onirycznymi plamami klawiszy i gitar, to starcie maszynki perkusyjnej Jela i mamrotanych melodeklamacji DoseOne’a. Wyobraźnia podsuwa mi nieistniejącą kolaborację podrasowanego cLOUDDEAD z TV On The Radio. „The Crow” to już niemal dream pop. Szczytowy moment albumu stanowi „Wanted Found” będący kulminacją wszystkich dotychczasowych poszukiwań brzmieniowych Subtle; w końcówce grupa odkopuje zaginione taśmy Boards Of Canada. Jest jeszcze „Unlikely Rock Shot”, będący dokładnie tym, co sugeruje nazwa.
Rodowód Subtle wskazuje na wytwórnię Anticon (cLOUDDEAD, Boom Bip, Buck 65, 13&God, Jel, Why?), której znakiem rozpoznawczym, oprócz świetnych i świeżych pomysłów, był rażący brak spójności. Tymczasem na trzecim krążku, Subtle, osiąga bezprecedensowy poziom gęstości tworzywa, tak, że przez większą część trwania płyty muzyka wgniata w fotelik. Dlatego proponuję spożywać „ExitingARM” we wspomnianym foteliku, z zapiętymi pasami bezpieczeństwa, bądź też leżąc twarzą w salonowym dywaniku, przy zgaszonym świetle.