Ocena: 7

Colin Meloy

Colin Meloy Sings Live!

Okładka Colin Meloy - Colin Meloy Sings Live!

[Kill Rock Stars; 8 kwietnia 2008]

Słońce Oregonu, Geniusz Gór Kaskadowych, Songwriter Z Granitu, Arcymistrz Gitary Akustycznej w łaskawości swojej obdarzył świat solowym albumem. Po przeklętym roku 2007 okraszonym jedynie rzuconym stęsknionym masom remiksem, oczekiwania prostego ludu wypatrującego nowego albumu Boskich Dekabrystów zostają zaspokojone (acz nie w pełni rzecz jasna) płytą o enigmatycznym tytule „Colin Meloy Sings Live!”.

Wyjaśnijmy to sobie na wstępie: niniejszy album jest pozycją przeznaczoną JEDYNIE dla fanów The Decemberists. Nie jest to klasyczna płyta „Live”, zawierająca zapis pojedynczego koncertu, lecz wybór kompozycji zagranych przez artystę podczas serii solowych występów. Nazwanie krążka „solowym” też jest wysoce umowne, jedyną „nową” kompozycją jest „Wonder”, miana utworu należy odmówić bowiem wcześniej niepublikowanemu „Dracula’s Daughter”, czyli „najgorszej piosence jaką dotąd napisałem”, jest to raczej rodzaj żartobliwego autopastiszu przerywanego zabawnymi komentarzami. Reszta zestawu to kompozycja Meloya z czasów jego udzielenia się w grupie Tarkio – „Devil's Elbow”, cover folkowego standardu „Barbara Allen” oraz piosenki Dekabrystów. Wszystko zaaranżowane oczywiście w minimalistycznej formule: wokal Colina plus gitara akustyczna. Jeśli więc nie jesteście fanami The Decemberists, odsyłam do moich wiernopoddańczych recenzji a następnie do odsłuchu arcydzieł grupy Meloya – wróćcie tu kiedy geniusz tego artysty oświeci was w pełni. Jeśli natomiast podzielacie opinie o Największym Kompozytorze i Tekściarzu jakiego kiedykolwiek wydał Stan Bobrów – zapraszam do delektowania się tą uroczą płytą.

Otrzymaliśmy zestaw evergreenów z trzech pierwszych albumów The Decemberists w dość skąpej, jak nadmieniałem, aranżacji. To nic, że w studyjnych oryginałach gitara jest na pierwszym miejscu – o charakterze utworów decydują w dużym stopniu także inne instrumenty. Tutaj, ku mojemu zaskoczeniu. w słynną podróż koleją w „The Engine Driver” Meloy zabiera nas jedynie „akustycznie” i odnosi sukces na całej linii. Co więcej Colinowi udają się sprytne zabiegi łączenia własnych kompozycji z utworami innych artystów. Covery „Ask” The Smiths w „California One/Youth and Beauty Brigade” i „Dreams” Fleetwood Mac w „Here I Dreamt I Was An Architect” w zadziwiający sposób są nie tylko zgrabnymi przejściami wykorzystującymi tonacje oryginałów, lecz stanowią, wydawałoby się, integralną część piosenek The Decemberists. Podobnie wspominana już „Barbara Allen” poprzedzona krótką prezentacją Shirley Collins, artystki, której wykonanie tego standardu stanowi pierwowzór Meloyowskiej wersji – to utwór doskonale wpisujący się w klimat albumu. Płyty, która nastrojem, jak celnie zauważa sam autor, przywodzi na myśl śpiewy przy ognisku niosące się gdzieś w mrok leśnej głuszy.

Konwencja solowego występu z towarzyszeniem jedynie gitary akustycznej wydaje się mocno ryzykowna. Artysta świadomie obiera drogę wykorzystując okrojone środki wyrazu kompozycji, których budowa opiera się o doskonale rozpisane rolę poszczególnych instrumentów. Świetne zgranie zespołu powoduje, że wersje piosenek grane na żywo przez pełny skład The Decemberists nie tracą ducha oryginałów. Tym większe brawa należą się Colinowi za stworzenie albumu o niepowtarzalnym charakterze, zachowującym jednocześnie esencję takich utworów, jak „We Both Go Down Together” czy „Here I Dreamt I Was An Architect” oraz specyficzny urok wykonywania piosenek rozpisanych jedynie na gitarę i wokal. Nie można odbierać płycie wartości poprzez jej założenie trafiania jedynie do bardzo sprecyzowanego odbiorcy. Takie albumy też trzeba umieć nagrać, aby nie stały się jedynie atrakcją dla fanów-kolekcjonerów. Meloyowi ta sztuka się udała.

Witek Wierzchowski (22 maja 2008)

Oceny

Witek Wierzchowski: 7/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także