Ocena: 4

Del Tha Funkee Homosapien

Eleventh Hour

Okładka Del Tha Funkee Homosapien - Eleventh Hour

[Def Jux; 11 marca 2008]

Na papierze wszystko wygląda świetnie – doświadczony MC nagrywa płytę dla wytwórni, która od dobrych paru lat utrzymuje niezłą pozycję na rynku, można wymienić choćby bardzo przyzwoity ubiegłoroczny album El-P, współzałożyciela oficyny. Niestety, Del w Def Jux rozczaruje prawdopodobnie zwolenników zarówno wytwórni, jak i samego rapera.

Del Tha Funkee Homosapien w środowiskach tzw. alternatywnego hiphopu zdaje się mieć nienajgorszą pozycję. W przeciągu swojej kariery udało mu się nagrać parę co najmniej niezłych płyt zarówno z Hieroglyphics jak i pod własnym nazwiskiem, a raczej ksywką. Takie „Both Sides Of The Brain” z 2000 roku to kawałek soczystego materiału, ale najlepszym dziełem Dela jest jednak projekt Deltron 3030 – kapitalny album, gdzie ówczesny alt-rapowy allstar wyprodukował swoistą milenijną odyseję kosmiczną. Album ten, absolutnie oderwany od rzeczywistości, imponował świeżym podejściem do tematu, gdzie główny MC Del na pełnym luzie rapował swoje futurystyczne linijki – było to świetne. Tym, którym powyższy akapit absolutnie nic nie mówi, przed użyciem Google mogę ewentualnie dodać – koleś recytował zwrotki „Clint Eastwood” Gorillaz.

Niestety na „Eleventh Hour” z tego luzu i zabawy słowem, z której Del słynął, niewiele zostało. 35-letni raper w przeciągu całego albumu „wypluwa” swoje teksty w sposób, który sugeruje albo jakąś tremę (śmiem wątpić) albo totalne olewactwo, jakby recytował to, co miał napisane na kartce podczas oglądania telewizji. Autor płyty jest sztywny, linijki się w ogóle nie kleją; brak polotu; rymy raczej paździerzowe, żadnych efektownych punchline’ów się tu nie uświadczy. Del sprawia wrażenie mocno znużonego i najzwyczajniej w świecie zmula. Sorry, jest to słabe.

Z bitami niestety wcale nie jest lepiej. Kanciaste, powtarzające się, bez jakiejkolwiek głębi czy inwencji – takie „Situations” prowadzi póki co w rankingu najbardziej denerwujących motywów 2008. Ale z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać, że z końcem płyty poziom instrumentali nieco rośnie. Taki „I’ll Tell You” ze swoim przestrzennym brzmieniem i fajnie psuedo-klangującym syntetycznym basem jest co najmniej dobry, a i „I Got You” słucha się przyjemnie, nawet mimo skojarzeń z dużo lepszym kawałkiem The Roots o podobnym tytule.

Generalnie debiut Dela w Definitive Jux to taka muzyka tła – jest OK jak leci w klubie jako soundtrack do czegoś fajnego, co się właśnie dzieje, ale oferuje zdecydowanie za mało, aby brać płytkę do domu.

Dariusz Hanusiak (29 kwietnia 2008)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także