MorF
ForMalina
[Plektronica; 1 kwietnia 2008]
MorF bardzo szybko uwinął się z wydaniem drugiej płyty: ledwo minęło kilka miesięcy od debiutu, a już można cieszyć uszy nowymi nagraniami tria. Niedaleko pada „ForMalina” od „7 liquid ForMs” również w ForMie, choć z pewnością jest bardziej dojrzała od pierwszego wydawnictwa.
Pierwsze wrażenie to właśnie rozwinięcie pomysłów z poprzedniego albumu. Podobnie jak tam, większą część materiału stanowią studyjne improwizacje układane następnie w kompozycje o luźnych konstrukcjach. Postprodukcja stanowi ciągle bardzo ważny czynnik także w przypadku brzmienia. Ciekawie wykorzystane syntezatory oraz saksofon i klarnet potraktowane efektami pozostają znakiem rozpoznawczym grupy. Tym razem bardzo rzadko jednak żywe instrumenty wplatane są w tło: jeśli już się pojawiają, to raczej na pierwszym planie, co sprawia, że nowe nagrania zdają się być bardziej melodyjne. Tu dochodzimy do najważniejszej ze zmian w obliczu zespołu: nie porzucając idei brzmieniowych eksperymentów i specyficznego podejścia do kompozycji MorF adaptuje na swoje potrzeby formę piosenki. Mowa tu przede wszystkim o tytułowej „ForMalinie”, gdyż drugi utwór wokalny – zamykający płytę „Stripped” - to bardzo minimalistyczny i najbardziej zaskakujący kawałek na całej płycie. Ten flirt z popem tylko z pozoru jest jednak nieśmiały, bo potrzebę nagrania prawdziwie chwytliwego numeru słychać również w bardziej improwizacyjnych momentach albumu. W porównaniu do debiutu więcej tu energii i miejsca dla melodii względem kreowania atmosfery plamami dźwięku. Swoje abstrakcyjne oblicze MorF prezentuje przede wszystkim w oznaczanych kolejnymi numerami częściach „Accident”.
Skąd na płycie instrumentalnego zespołu wzięły się wokale? Obsługujący perkusję Przemek Borowiecki już dawno stał się pełnoprawnym członkiem grupy, ale w nagrywaniu „ForMaliny” udział brały jeszcze trzy inne osoby: śpiewający Ania Mikoś oraz Adam Antosiewicz i przede wszystkim Adam Stodolski wspomagający zespół grą na kontrabasie. Udział wokalistów ograniczył się jedynie do wspomnianych już dwóch utworów. Warto w tym miejscu jednak wspomnieć, że oba głosy zostały potraktowane w sposób podobny do instrumentów, to jest poddane dodatkowej obróbce elektronicznej. Dotyczy to zwłaszcza wokalu w „Stripped”, choć także w „ForMalinie” zniekształcone strzępy śpiewu Ani służą jako ozdobniki w tle utworu. Pojawienie się kontrabasu sprawiło natomiast, że w zespole zaistniała pełna sekcja rytmiczna, co pozwoliło poudawać trochę grupy jazzowe. Nie jest to bynajmniej złośliwość, bo panowie sami przyznają się do takiego właśnie traktowania tej stylistyki. Dystans do sztywno pojętych ram gatunkowych wyrażany również wspomnianym igraniem z popem dobrze świadczy o świadomości kierunku, w którym ma zmierzać twórczość grupy. Szkoda jedynie, że nie jest on mocniej zaakcentowany, bo wszystkie z nowych pomysłów są udane.
Kolejna płyta i kolejny kroczek naprzód. Teraz jednak czas na nieco odważniejsze posunięcia: nie tylko ze względu na rozbudzone apetyty, ale również dlatego, że po prostu ciężko będzie w przyjętej obecnie formule nagrać kolejny ciekawy album. Coś mi jednak mówi, że pomysłów panom nie zabraknie. Miejmy także nadzieję, że na nieco więcej niż 30 minut materiału.