Band Of Horses
Cease To Begin
[Sub Pop; 9 października 2007]
Herbata stygnie, zapada zmrok
A pod piórem ciągle nic
Obowiązek obowiązkiem jest
Recenzja musi posiadać tekst
Pozwolę sobie na małe przekręcenie tekstu „Teksańskiego”. Pasuje on bowiem jak ulał do słynnej kwestii braku recenzji „Cease To Begin” na Screenagers.pl. Płyta wyszła w październiku ubiegłego roku, debiutowała na 35. miejscu Billboardu, co więcej dwóch redaktorów umieściło ją w zestawieniu ulubionych albumów anno domini 2007 – gdzie jest opis, słusznie zapytacie. W sumie to, że jako pracownik umysłowy zapieprzam po 12 godzin na dobę niewiele Was obchodzi, bo zostają jeszcze weekendy, więc dalej tłumaczyć się nie będę. Pokpiłem sprawę. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Drugi album Band Of Horses to po prostu świetna płyta. „Cease To Begin” = Świetna Płyta – ten slogan doskonale przedstawia moją opinię o tym krążku. Jako całość równiejszy niż debiut. Momentami („No One’s Gonna Love You”, „Is There a Ghost”, „Ode to LRC”, „The General Specific”, „Cigarettes, Wedding Bands”), wręcz fantastyczny. Przyznaję się, nie chciało mi się rozwodzić nad poszczególnymi utworami, przyznawać, że nie ma takiego killera jak „The Funeral”, ale mimo to nie widzimy spadku formy, a w książeczce są wrzucone luzem fajne fotki. Oczywistość świetnego poziomu albumu odebrała mi pomysł na interesujące dywagacje. Ale pod koniec marca jakie to ma znaczenie, przecież wszyscy zainteresowani dobrze znają zawartość „Cease To Begin”. Cóż, może poza tym, że obowiązek, obowiązkiem jest, ten krótki tekst przypomni komuś z Was jeden z ciekawszych albumów ubiegłego roku. Jeszcze raz przepraszam za opieszałość. Postaram się, żeby więcej nie dochodziło do półrocznych opóźnień w czasie publikacji recenzji.
W moich słowach słoma czai się
Nie znaczą nic
Jeśli szukasz sensu, prawdy w nich
Zawiedziesz się