Ocena: 6

Jacek Lachowicz

Za morzami

Okładka Jacek Lachowicz - Za morzami

[Mystic Production; 14 maja 2007]

Po odejściu ze Ścianki Jacek Lachowicz wybrał los „artysty osobnego”, który zamyka się we własnym dźwiękowo-tekstowym eksperymentatorium i miesza ze sobą poszatkowane notwistowe gitary z elektro, ambientem i szczyptą kwaśnego, absurdalnego country. Solowy debiut był ciekawą propozycją, ale niewątpliwie brakowało mu wyrazistości i spójności. Brzmiał tak, jakby autor starał się na nim zmieścić wszystkie najdziwniejsze, gromadzone od lat po rozmaitych szufladach, pomysły, na które towarzysze z macierzystej formacji kręcili nosem. Na tle poprzedniej propozycji „Za morzami” prezentuje się dojrzalej. Nie ma tutaj oprowadzania słuchacza po nieco akademickim, dźwiękowym panoptikum, jest brawurowe wciągnięcie go w przekonującą, wieloznaczną oniryczną opowieść. Koncept album? Tak, ale brzmiący niesłychanie lekko i naturalnie. Jeśli hasło „solowy Lachowicz” kojarzyło się wam z minimalistycznym „gitarowym dłubaniem”, z pewnością zostaniecie zaskoczeni niezwykle energetycznym, a do tego naprawdę przebojowym początkiem nowej płyty. Cztery pierwsze piosenki to niezwykle skondensowany popowy post-rock, który wydaje się jakimś cudownym złotym środkiem znalezionym pomiędzy „Dniami wiatru” a „Białymi wakacjami”. Gdyby Lachowicz utrzymał do końca płyty poziom wyznaczony przez „Skaczesz” czy „Nie ma mnie” mógłby postawić „Za Morzami” wśród swoich najlepszych albumów. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że druga, spokojniejsza część płyty jest nieco słabsza od pierwszej. Wypełniają ją dźwiękowe pejzaże, spokojne kompozycje, zbudowane w oparciu o gitarę akustyczną i klawisze, których brzmienie może wywoływać skojarzenia z twórczością z jednej strony Grandaddy, z drugiej Sigur Ros. Jest nieźle, ale tylko nieźle, biorąc pod uwagę, że takie klimaty już w Polsce miały swoje pięć minut w złotym okresie działalności Sissy Records (Silver Rocket, pierwszy Smolik). Nie można tu mówić o odkrywaniu, jest odgrzewanie, ale smakowitego mięsiwa na oleju z pierwszego tłoczenia. Nie ufajcie więc piosence „Nie ma mnie”, Lachowicz jest i ma się naprawdę dobrze.

Piotr Szwed (4 marca 2008)

Oceny

Tomasz Łuczak: 7/10
Piotr Szwed: 6/10
Kasia Wolanin: 5/10
Paweł Sajewicz: 4/10
Średnia z 8 ocen: 5,87/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także