Ocena: 7

Organizm

Głową w dół

Okładka Organizm - Głową w dół

[Kuka Records; 28 stycznia 2008]

Polska scena niezależna? „Gromki śmiech i lizanie się po fiutach”. W porządku, nie trzeba być nawet przesadnie cynicznym, aby tak skwitować to zjawisko. W każdym bądź razie protestować nie będę - stosunek polskich zespołów, których słucham, do kapel zagranicznych wynosi prawdopodobnie 1:100000. Nie nadaję się na adwokata diabła. Sytuacja polskiej sceny indie jest czytelna jak intencje Lecha Kaczyńskiego wobec rządu PO. Kilka zespołów mieszczących się, powiedzmy, w formacie światowym, pokaźna grupa zapatrzona we wzorzec brytyjski (chciałoby się rzec nu-brytyjski), pełna uroku scena małomiasteczkowa oraz frakcja, która z jednej strony żywo reaguje na zachodnie tendencje, z drugiej zaś osadza swoją muzykę w kontekście polskiej tradycji wyrastającej jeszcze z lat osiemdziesiątych (nie mylić z osławionym pol-soundem). Bardzo upraszczam? Tylko odrobinę. Bohaterowie niniejszej recenzji są wręcz podręcznikowym przykładem tej ostatniej kategorii.

Organizm to warszawskie trio, które niemalże idealnie wpisuje się w schemat post-punkowego zespołu. Mamy tu wszystko, co rozumiemy przez klasyczność tego pojęcia: instrumentarium zredukowane do niezbędnego minimum (surowa, przeszywająca gitara pozostająca w dialogu z oszczędną perkusją i wyrazistym basem) czy świadome epatowanie turpizmem zarówno w warstwie lirycznej, jak i muzycznej. Z tym, że „Głową w dół” to bardziej Klaus Mitffoch niż Gang Of Four, więcej tu Republiki niż Joy Division. Panowie z Organizmu są polscy do bólu. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Słysząc ten specyficzny ciężki, funkujący bas Jędrka Dąbrowskiego, nie myślę o Lesie Claypoolu z Primusa, lecz nasuwa mi się Olaf Deriglasoff i jego charakterystyczne brzmienie, które przez lata szlifował w Dzieciach Kapitana Klossa, Homo Twist, Aptece czy Kaziku Na Żywo.

Ta post-punkowa mikstura niekiedy wymyka się jednak schematom. Tu i ówdzie Organizm dodaje noise’owe ingrediencje, rzężącą gitarą rozciągając i wyginając dominujące na debiucie trzyminutowe ramy utworów. Znów można się zastanawiać, kto silniejszy wpływ wywarł na zespół - Sonic Youth czy Ewa Braun? Czuwający nad nagraniem płyty Marcin Dymiter, nieodłącznie kojarzony z tą drugą formacją, z całą pewnością odcisnął na niej swoje piętno. Niezależnie jednak od tego, jak wiele Organizm zawdzięcza swym poprzednikom, zespół wypracował swój własny styl i język. Napomykając w wywiadach o freudowskiej psychoanalizie, Organizm zdaje się podrzucać odbiorcom trop interpretacyjny. Wiecie, podświadome przenoszenie swych popędów na pewien obiekt, sztuka jako ujście dla przeżyć psychicznych i tak dalej - stary, dobry Freud. „Głową w dół” przepełnione jest dusznymi, neurotycznymi wizjami oraz kłębiącymi się fobiami. Rzeczywistość została przefiltrowana przez bardzo specyficzną wrażliwość. Dąbrowski stara się nie komentować realiów, po prostu lakonicznie i nerwowo opisuje to, co widzi, pozostawiając słuchacza w stanie permanentnego niedopowiedzenia. I choć brakuje tu pewnej iskry, czegoś, co by dostatecznie wciągnęło w klimat tego album, ja to kupuję. To płyta błyskotliwa i osobista, a takim na pewno warto poświęcić choć trochę uwagi.

Marta Słomka (15 lutego 2008)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Przemysław Nowak: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Tomasz Łuczak: 6/10
Piotr Szwed: 4/10
Średnia z 11 ocen: 6,36/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także