Celebration
The Modern Tribe
[4AD/Sonic; 9 października 2007]
Kiedy niespełna dwa lata temu przedstawialiśmy i nieśmiało rekomendowaliśmy debiutancki album grupy Celebration, raczej nie można było sądzić, że kiedyś jeszcze do tej grupy wrócimy. Zwłaszcza że zarówno wydawnictwo z 2006 roku, jak i to najnowsze, przeszły właściwie bez większego rozgłosu. Dziś z perspektywy jakiegoś tam czasu wypadałoby stwierdzić, że niezauważenie debiutu formacji z Baltimore to może nie „wielbłąd” (jak to ma w zwyczaju mawiać Jan Tomaszewski), ale niedopatrzenie już jak najbardziej.
Przy okazji pierwszego longplaya Celebration red. Nowak skrupulatnie wypunktował najmocniejsze strony zespołu: oszczędność, ale przy tym nieszablonowość aranżacji, efektowną stylistykę rodem z kabaretu, umiejętność tworzenie swoistego, niekoniecznie łatwego w percepcji klimatu. Zapomniał przy tym o jednym, co w kontekście zauważalnej modyfikacji brzmienia na „ The Modern Tribe” w porównaniu z płytową poprzedniczką nasuwa się już dość jednoznacznie. Amerykanie to podopieczni 4AD – wytwórni nie byle jakiej, która w swojej historii wydała na świat te najbardziej dziś cenione dzieci takich grup jak Bauhaus, Cocteau Twins, Pixies, This Mortal Coil czy Dead Can Dance. W przypadku Celebration, szczególnie w kontekście najnowszej płyty „The Modern Tribe”, przynależność do tego konkretnego labelu zdaje się mieć wyjątkowe znaczenie: podnosi ona wartość mało znanego zespołu, czyniąc z niego początkujących, ale niezwykle wartościowych spadkobierców charakterystycznego dla 4AD brzmienia sprzed lat. W muzyce Celebration odnaleźć można mroczną tajemnicę, baśniowy klimat, zadziorną przebojowość, a przede wszystkim pomysł – myśl przewodnią ich twórczości, która z nutą sentymentalizmu pozwala wspominać najlepsze czasy dziś nieco drugoplanowej już wytwórni. Album „The Modern Tribe” („Celebration” ze względu na swoją surowość i lekką krzykliwość trochę mniej) może nieco jednorazowo, ale mimo wszystko stanowi kontynuację tradycji 4AD, pozbawioną archaizmu i bezmyślnego naśladownictwa. Celebration swoim najnowszym krążkiem dają lekkiego prztyczka w nos na przykład takiemu Blonde Redhead, pokazując, że oni pokażą jeszcze, co tak naprawdę potrafią. Nie trzeba zgłębiać „Modern Tribe” jakoś specjalnie intensywnie, by się do Celebration przekonać. Wystarczy, że posłuchacie pierwszego z brzegu „Evergreen”, by poczuć ten niedookreślony, magnetyzujący klimat amerykańskiej grupy. Konrad J. Zarębski napisałby: dla sympatyków gatunku pozycja obowiązkowa.