Ocena: 7

Eddie Vedder

Into The Wild

Okładka Eddie Vedder - Into The Wild

[J Records; 18 września 2007]

Niewielu spodziewało się formy po frontmanie Pearl Jam solo. Grupa macierzysta od dawna gra „dla fanów”, nie przejmując się modą i jakością nowych kompozycji, które mają trafiać w „fanowski” klimat, niekoniecznie zaś muszą się podobać. Szczerze mówiąc, Eddie Vedder solo automatycznie przywodził na myśl album manierycznie zaśpiewanych, jednakowo brzmiących piosenek. Skoro zatem piosenki są mniej manierycznie niż się spodziewano (i choć jednakowe, to w inny niż spodziewany sposób) niespodzianka jest tym bardziej miła. Oczywiście można by utyskiwać, że w dobie freak folku zwrot w stronę akustycznego grania kurczowo uczepionego amerykańskiej tradycji raczej zawęża niż rozszerza pole artystycznego manewru, należy jednak pamiętać, że Vedder (podobnie jak koledzy z Pearl Jam) nie jest już młodzieniaszkiem. Wszedł w stateczny wiek rockowego gentlemana (albo rockowej instytucji) i z pozy idola w jego scenicznym ruchu z czasem będzie pozostawało coraz mniej. Ci, którzy dorastali słuchając „Ten”, krzywią się na nazywanie Eddiego „dziadem”, ale muzyków cztery, pięć lat starszych „dziadami” nazywamy bez mrugnięcia okiem. A zatem „Into The Wild” to zbiór satysfakcjonujących „dziadowskich” kompozycji, które nie definiują na nowo gatunku, ale za to artystę w okresie przejściowym ukazują zaskakująco silnym. Opisywanie dźwięków nie ma większego sensu, skoro w tym przypadku liczy się przede wszystkim kontekst. Stawiam duże pieniądze, że wraz z biegiem lat każda kolejna muzyczna wypowiedź wokalisty Pearl Jam będzie coraz bardziej wartościowa i tak jak dziś cenimy Waitsa, Springsteena czy Younga (raczej za to, że wciąż „mówią”, niż „co mówią”), tak doceniać będziemy Eddiego. „7” niejako awansem, ale zdecydowanie odcinam się od tych, którzy ze względu na wiek Veddera (i ciągnący się za nim cień Pearl Jam) z góry odmawiają mu prawa głosu. Wysoki poziom pierwszego solowego wydawnictwa dobrze rokuje na przyszłość, a kto chce rewolucji i zaskakujących zwrotów akcji niech posłucha… hm… no właśnie, kogo?

Paweł Sajewicz (29 grudnia 2007)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 6/10
Paweł Sajewicz: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 12 ocen: 6,58/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także