Ocena: 7

Róisín Murphy

Overpowered

Okładka Róisín Murphy - Overpowered

[EMI; 15 października 2007]

Mam pecha do Roisin Murphy. Na sopocki koncert pomimo zakupionego biletu nie mogłem pojechać; wejściówkę miałem też na występ w terminie październikowy, niestety gwiazda się walnęła krzesłem i wystąpi w styczniu. Do trzech razy sztuka, więc jeśli dwudziestego szóstego nie będę miał czterdziestostopniowej gorączki, to artystka mnie już nie uniknie. Pytanie do bardziej światłych czytelników: dlaczego polscy dziennikarze po jej trasie oczekiwali odgrzewania molokowych kotletów, skoro w odwodzie jest wspaniałe „Ruby Blue”? Może odpowiedzią będą logosy patronów medialnych, umieszczone na folii od płyty: Grono.net, Polki.pl, Elle. Odbiorcami mają być więc bardziej zwolennicy „Sing It Back” czy „The Time Is Now” niż wyrafinowani smakosze poprzedniej, herbertowskiej produkcji.

Już na miesiące przed wydaniem „Overpowered” narobiono szumu. Pierwszy do walki poszedł tytułowy singiel. Produkcja Seijiego z Bugz In The Attic zaskakiwała nieznanym na poprzednim albumie ascetyzmem. Zapamiętaliśmy świdrujący groove, klawisze w deseń OMD i ogromny taneczny potencjał piosenki. Pierwszy plus dla Roisin za zaskoczenie – na debiucie nie było żadnego kawałka stylistycznie zbliżonego do „Overpowered”. Kolejnym singlem zostało „Let Me Know”. Zarzuty o podebranie fortepianowej partii z dyskotekowego hitu początku lat 80., „Sure Shot” Tracy Weber, skądinąd słuszne, trafiają obok celu, bo po obnażeniu metod pracy Daft Punk nie ma już dziewic na tym świecie. Pozostaje goła piosenka, która broni się supernośnym refrenem i sympatyczną, gustowną produkcją.

Inny kandydat przynajmniej do tego, by nagrać dla niego teledysk, to „Movie Star”. Opakowany w świecące, agresywne syntezatory przebój eksploruje raczej rejony znane z już klasycznego „Heartbeat” Annie. Ostatnią silną, możliwie singlową propozycją jest moje ulubione „You Know Me Better” – w zwrotce Roisin prezentuje silny, murzyński niemal wokal, by później za pomocą feerii różnych aranżacyjnych błyskotek przejść do cudownego, pięknie płynącego refrenu. W tym zacnym dziele wspomagał Roisin głównie Andy Cato z Groove Armady. I wszystko byłoby okej, gdyby reszta albumu tak bardzo nie odstawała charakterem i niestety jakością od reszty. Otrzymujemy bowiem potężną porcję piosenek: na wpół rasowych siódemaków, na wpół niestety wypełniaczy. Takim jawi się „Checkin On Me” – dość niezapamiętywalną melodię przebrano w całkiem bogate instrumentarium, książeczka wskazuje na puzon, saksofon, trąbkę. To robi wrażenie. Takie sobie wrażenie. Czy gdyby za pieśń wziął się Herbert, to ta zamiast epatować eleganckim, ale przynudnawym muzakiem, nie stałaby się kolejną misterną perłą proszącą się o odkrycie każdego jej szczególiku, jak to było we wszystkich niemal kompozycjach z „Ruby Blue”? Się nie dowiemy.

„Primitive”, „Footprints”, „Dear Miami” – wszystkie one prezentują solidny poziom nowoczesnego, uniwersalnego popowego wydawnictwa, nie wyściubiając nosa poza oczekiwaną średnią. W końcówce albumu Roisin się gubi serwując agresywny, choć chaotyczny „Cry Baby” (kto wymyślił jej jakiś durny cowbell i odgłosy rodem z gier na Pegasusie?), ale całość ratuje melancholijne „Tell Everybody” oraz „Scarlett Ribbons”, bliskie francuskiemu Air. A więc jedno ewidentne pudło. To rzeczywiście niedużo, natomiast „Overpowered” czegoś brakuje.

Podczas gdy „Ruby Blue” swoje atuty odsłaniało stopniowo, czyniąc z odkrywania coraz to nowych smaczków główną przyjemność w obcowaniu z dziełem, „Overpowered” od razu ujawnia wszystko, co ma do zaprezentowania. „Ruby Blue” wydaje się też większym skokiem jakościowym – wyjście z coraz nudniejszego Moloko wprost w ręce będącego stale na fali Herberta zaowocowało jedną z milszych niespodzianek 2005 roku. Tak więc oczekiwania wobec follow-upu były daleko większe. „Ruby Blue”: jeden za posiekano-pogięte sample Herberta, dwa za wyjątkowy, przytulny klimat całości, trzy za „If We’re In Love”. „Overpowered” zostaje z jednym golem za kapitalne single. 3:1 dla debiutu, na siódemkę dla następcy to wystarcza.

Jakub Radkowski (6 grudnia 2007)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 8/10
Marta Słomka: 8/10
Artur Kiela: 7/10
Jakub Radkowski: 7/10
Kuba Ambrożewski: 7/10
Maciej Lisiecki: 7/10
Maciej Maćkowski: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Kamil J. Bałuk: 6/10
Kasia Wolanin: 6/10
Mateusz Krawczyk: 6/10
Paweł Sajewicz: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 33 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także