Ocena: 6

Muzyka Końca Lata

2:1 dla dziewczyn

Okładka Muzyka Końca Lata - 2:1 dla dziewczyn

[Sonic Alternative Nation Group; 11 października 2007]

Słynne już powiedzenie jednego z moich znajomych o nurcie indie w indie jak ulał pasuje do Muzyki Końca Lata. Wydawani przez małą, anonimową firemkę, z założenia ignorowani przez większość rodzimych mediów, niemodni, za skromni, jakże różni od grup w rodzaju Rotofobii i Out of Tune, dla których ostatnia sesja zdjęciowa i ewolucja zachodnich trendów wydają się tak samo istotne, co następny koncert. Nie sposób sparować ich z wielkomiejską poetyką Much, nawet standardowy dla MKL punkt odniesienia – Pustki – wzbudza coraz większe wątpliwości. Paradoks polega na tym, że Muzyka Końca Lata odróżnia się nie próbowaniem, nie staraniem się, zerową zawartością lansu i autopromocji.

Drugi album formacji, idealnie wpisujący się tytułem w lirykę tekstów Bartka Chmielewskiego „2:1 dla dziewczyn”, stanowi zauważalny postęp względem debiutanckiego „Jednego wesela, dwóch pogrzebów”. To materiał równiejszy, solidniejszy, dużo bardziej poukładany i przemyślany. Muzycznie, Muzyka Końca Lata wciąż stoi na gruncie krajowej alternatywy lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Dowód na to znajdujemy już w openerze „To co widziałem”, rozczulającym wyznaniu opartym o namechecking herosów tej tradycji, nawet tych, których w brzmieniu naszych bohaterów jak na lekarstwo – Brygady Kryzys, Ewy Braun czy Starych Singers. Zespół zupełnie nic sobie nie robi z uszczypliwych porównań z gwiazdami juwe-rocka a la Happysad, nie broniąc się przed chwytliwym, skocznym ska („Fenoloftaleina”) czy dziarskim bigbitem („Chłopaki”), pokazując inną twarz i wykręcając się od tych zestawień nieco pavementowym numerem „Piękna 7a” czy brytyjską melodyką „Ekstramocnych”. Dialogi dziewczęco-chłopięce w kilku piosenkach przywodzą zaś na myśl pomysły grup w rodzaju Big Day czy wspomnianych Pustek.

Charakteru twórczość MKL nabiera jednak dopiero na wysokości tekstów: do bólu uncool, skrajnie bezpretensjonalnych, czasem aż tą bezpretensjonalnością rażących. Są te liryki przepełnione codziennością młodych mieszkańców mazowieckiej prowincji – Chmielewski umie oddać specyficzny klimat zaspanych, zaniedbanych, niskich bloków, wiecznie sterczących w ich oknach dziadków, osiedlowych sklepów i podstawówkowych boisk z asfaltu. Jest miejsce na żart (chłopaki wieczorem wracają od dziewczyn/ przez bloki, przez pustynie/ to nie jest zbyt bezpieczne/ można stracić dyszkę/ można i jedynkę), a odniesienia do lokalnych adresów i miejsc odczytają tylko najbardziej wtajemniczeni. To świat, w którym Warszawa jawi się obcym, wielkim miastem („Na cienkim”), a bohaterowie, zamiast myśleć o cotygodniowej potańcówce, dręczą się zwykłą prozą życia („W środę wieczorem”).

Głównym problemem tej płyty jest chyba brak szlagieru, lokomotywy, która pociągnęłaby ją w górę. Myślę o utworze, jakim może poszczycić się młodsze rodzeństwo Muzyki Końca Lata, trio Maki i Chłopaki – kapela dowodzona przez gitarzystę MKL Marcina Biernata (Jonny Greenwood Niziny Mazowieckiej!), autorzy „Albatrosów”, zjawiskowej piosenki, która wyczerpuje temat tej estetyki w czasie 2:27. Zamiast tego, „2:1 dla dziewczyn” oferuje trzynaście równych kompozycji, które nie aspirują do bycia pokoleniowymi hymnami, ale wyzyskują małomiasteczkową melancholię na swój własny, rozpoznawalny sposób.

Kuba Ambrożewski (19 listopada 2007)

Oceny

Przemysław Nowak: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Kuba Ambrożewski: 6/10
Piotr Szwed: 6/10
Tomasz Łuczak: 6/10
Średnia z 16 ocen: 7,06/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także