Thurston Moore
Trees Outside The Academy
[Ecstatic Peace!; 18 września 2007]
Bardzo, ale to bardzo niedawno, bo jeszcze rok temu spieraliśmy się co do poziomu zawartości ostatniego albumu Sonic Youth. To oczywiste, że nowojorska żywa legenda zafundowała zestaw kompozycji konwencjonalnych, stosunkowo prostych i łatwych w odbiorze. Spora część krytyków i słuchaczy była zachwycona witalnością i nośnością „Incinerate” czy „Reena”, ale byli też tacy, na których ta końska dawka witaminy C nie zrobiła większego wrażenia. Zbyt przewidywalnie, trochę szablonowo. No nie da się ukryć, może po prostu za mało hałasowali.
No tak, ale właściwie, w jakim celu o tym wspominam? Przecież wielu z nas ma jeszcze w pamięci całe „Rather Ripped”, a część na pewno robiła sobie powtórkę z Sonic Youth przed tegorocznym Openerem. Okazja, żeby o tym przypomnieć nadarza się w związku z premierą nowej płyty gitarzysty tej czołowej drużyny alternatywnego rocka. Thurston Moore poszedł w ślady swojej formacji, a nawet zrobił krok do przodu. „Trees Outside The Academy” to zestaw na wpół akustycznych kompozycji. W większości naprawdę melodyjnych, z bardzo oszczędnym wykorzystaniem wszelakich gitarowych efektów. Czy wynika z tego coś pozytywnego dla słuchaczy?
Obawy powinny być rozwiane już na wysokości „Frozen Gtr”, które brzmi jak Sonic Youth, tyle, że bez prądu. Thurston przykłada wagę do melodyjności, kompozycje nabierają zabarwienia folk rockowego, albo odnoszą się do tradycji spod znaku The Beatles, co szczególnie ma miejsce w przypadku „Honest James”. Uwagę zwracają także partie smyków, które wzbogacają brzmienie lub nawet dodają dostojeństwa takiemu „Never Day”. Eksperymenty brzmieniowe, gitarowe huragany pojawiają się sporadycznie. Tak dzieje się w „Off Work”, gdzie otrzymujemy połączenie riffu a’la Velvet Underground z akustycznym tłem nawiązującym do obecnych przedstawicieli amerykańskiego, nowego folku. „American Coffin” ze względu na monotonny motyw zdezelowanego fortepianu może budzić skojarzenia z „Providence”, które znamy z „Daydream Nation”. Brakuje tylko głosu z automatycznej sekretarki. Jedyne co męczy i nieco zakłóca odbiór „Trees Outside The Academy” to słabe pomysły w postaci chaotycznego „Free Noise Among Friends” i gry słownej „Thurston@13”. Naprawdę trudno wyjaśnić obecność tych fragmentów. Poza tym wszystko jest dokładnie przemyślane, poukładane i co ważne, nie pozbawione intrygujących pomysłów na melodie, które są kwintesencją tego albumu.
Najbardziej znana solowa płyta Thurstona Moore’a, czyli „Psychic Hearts” była trudniejszym i bardziej wymagającym wydawnictwem, co na szczęście nie oznacza, że lepszym. „Trees Outside The Academy” to obraz szlachetnego starzenia się jednego z najoryginalniejszych gitarzystów naszych czasów. I choć pewnie niektórzy, zatwardziali fani będą zniesmaczeni to zapewniam także ich, że Thurston wcale nie przyodział ciepłych kapci i nie zasiadł zamyślony z lampką wina przy domowym kominku. Być może na to przyjdzie jeszcze czas, jednak jak na razie o przyszłość Sonic Youth i jego lidera można być spokojnym.