Port-Royal
Afraid To Dance
[Resonant; 22 maja 2007]
Włosi nie są specjalistami w dziedzinie melancholijnej elektroniki oraz łączenia gitarowych plam z rozległymi, ambientowymi przestrzeniami. Możliwe, że nie sprzyja temu klimat Półwyspu Apenińskiego, a także impulsywny sposób bycia południowców. Pozornie tak może się wydawać, wszystkie znaki na niebie na to wskazują, ale na przykładzie Port-Royal, którzy pochodzą z Genui, widać, że wcale tak być nie musi. I chyba dobrze, bo tego typu stereotypowe myślenie tylko upraszcza rzeczywistość. A tego byśmy nie chcieli.
„Afraid To Dance” to drugi LP w dyskografii Włochów. Poprzedni „Flares” zebrał bardzo dobre recenzje i jeśli nawet większość z nich była nieco na wyrost to takie kompozycje jak „Zobione pt. II” czy „Jeka” robiły naprawdę pozytywne wrażenie. Trzeba powiedzieć, że i tym razem nie jest wcale gorzej. Dominują ambientowe tła, często podparte klikami czy typowymi elektronicznymi bitami, charakterystycznymi dla wykonawców z nurtu IDM („German Bigflies”). Dużą rolę odgrywają podkłady generowane przez syntezatory („Deca-dance”), ale jest też miejsce dla żywego instrumentarium. W „Rolliga Timen (Longing Machines)” pojawia się zapętlona i nieco oniryczna gitara akustyczna, a w „Internet Love” kierujemy się w stronę dokonań Four Tet z okresu „Pause” i „Rounds”, by w drugiej części zanurzyć się w klimatach filmowych rodem z „Miasteczka Twin Peaks”.
To co nieco obniża ocenę dokonań Port-Royal to fakt, że nie do końca sprawdzają się w dłuższych fragmentach. Ciekawe motywy „Anya Sehnsucht” czy „Putin vs Valery” wraz z narastaniem ich intensywności wcale nie stają się bardziej wyraziste. Dzieje się inaczej i wychodzi na to, że rozlazłość trochę psuje pierwsze pozytywne wrażenie. Na szczęście zdarzają się także momenty, które można zarekomendować tym, którzy pozytywnie oceniają tegoroczne płyty Stars Of The Lid czy Eluvium. W tej kategorii szczególnie warto zwrócić uwagę na zamykający, minimalistyczny „Attorney Very Bad (Aka The Worst)”. Może zatem warto na następnej płycie pójść właśnie w tym kierunku? Bo choć „Afraid To Dance” słucha się z dużą przyjemnością i odurzone serce karze zapomnieć o niedociągnięciach to trzeźwy rozum wyczuwa u Włochów pewne artystyczne niezdecydowanie obecne od momentu debiutu.