Ocena: 7

My Teenage Stride

Ears Like Golden Bats

Okładka My Teenage Stride - Ears Like Golden Bats

[Becalmed Records; 5 czerwca 2007]

Jak głosi plotka, Anton Newcombe z The Brian Jonestown Massacre potrafi grać na 80 instrumentach. Liderowi My Teenage Stride, niejakiemu Jedediah Smithowi, do tak imponującego multi-instrumentalizmu jeszcze trochę brakuje, jednakże na „Ears Like Golden Bats” z powodzeniem obsługuje klasyczny indie popowy zestaw, będąc dodatkowo wokalistą, songwriterem i współproducentem całego przedsięwzięcia. Ten samowystarczalny nowojorczyk zaprasza nas w sentymentalną podróż po swoich muzycznych fascynacjach, a spektrum inspiracji posiada zaiste rozległe: począwszy od brytyjskiej inwazji lat sześćdziesiątych, przez melodyjne oblicze Johna Cale’a, po wszystkie odcienie pastelowego popu.

„Chciałem wziąć tę samą piosenkę i nagrać jej zwięzłą wersję” – tak Smith powiedział o „Reversal”, efekcie zachwytu utworem „Pink Frost” nowozelandzkiej formacji The Chills. Owe słowa to klucz do całego albumu, My Teenage Stride zręcznie żongluje tradycjami, nieustannie reinterpretuje. W „That Should Stand For Something” miarowym tempem, wokalem z oddali i obłędną melodyką uderza w The Jesus And Mary Chain ery post-„Psychocandy”, a kilka numerów dalej przywołuje melancholijne tony tysięcznej wariacji na temat „Just Like Honey”, okraszonej smutkiem Joy Division. W ten sposób niepostrzeżenie przenosi się do Manchesteru, by w „Heartless & Cruel” wziąć jeszcze na warsztat przewrotną skoczność The Smiths, a gdzie indziej przypomnieć taneczność New Order. A czy przestrzenność „To Live And Die In The Aiport Lounge”, a nawet maniera śpiewania, nie nasuwa skojarzeń z popową stroną natury Briana Eno? Z kolei pulsująca linia basu i cięta gitara „Actors’ Colony” lekcję u Josef K spokojnie zaliczają na 5. Można by tak w nieskończoność, bo przecież i Orange Juice, i Television Personalities, i wpływy labelu Sarah Records z The Field Mice na czele, a nad całością unosi się duch nieodżałowanych The Go-Betweens. My Teenage Stride do poruszania się po muzycznej mapie wszechświata nie potrzebuje kompasu.

Smith jawi się w muzyce po trosze tym, kim był Truman Capote dla literatury. Capote pole do eksperymentów pozostawiał bitnikom oraz nadciągającym postmodernistom, sam natomiast lubował się w pięknych zdaniach i formie, rzucał słowa, które z lekkością układały się wedle jego uznania. Smith w zakresie nowatorstwa również zdaje się ustępować miejsca, chociażby nowojorskim kolegom z Animal Collective, stawiając raczej na swoją erudycję i nadzwyczajny talent do konstruowania chwytliwych, pełnych gracji i uroku melodii. Wszak w pojedynku na hooki roznosi nawet tegoroczną debiutancką płytę innych entuzjastów lat osiemdziesiątych, The Mary Onettes. My Teenage Stride doskonale wpisuje się w ten nowy model muzyki, muzyki całkowicie intertekstualnej, a właściwie w kolejny jej etap, w którym dźwięki minione cytuje się dosłownie, lecz brak już przestrzeni na pionierski element. Ciężar jakości przesuwa się więc gdzie indziej.

„Ears Like Golden Bats” bezwstydnie żeruje na mojej skrywanej tęsknocie za C86 i pokoleniem twee popowców. Z braku oryginalności czyni jednak atut. Smith nie stosuje bowiem klisz z epoki, on staje się epoką i przywraca jej klimat. Najprawdopodobniej jest w posiadaniu jakiejś magicznej maszyny do podróży w czasie, co sprawia, że ma się ochotę wcisnąć w przykrótkie dżinsy, białe skarpetki, zrobić dziwną fryzurę i jak najprędzej kupić bilet do Szkocji. Lubię pana, panie Smith, nawet jeśli nie popełni pan nigdy swojego „Z zimną krwią”.

Marta Słomka (14 sierpnia 2007)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Kasia Wolanin: 6/10
Kamil J. Bałuk: 3/10
Średnia z 13 ocen: 6,76/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także