Ocena: 8

Raccoo-oo-oon

Behold Secret Kingdom

Okładka Raccoo-oo-oon - Behold Secret Kingdom

[Release The Bats; 2007]

Rozmyte, podszyte sporą dozą plemiennego szaleństwa i narkotycznej furii wokale, rozkręcone do oporu wzmacniacze i eksperymentalno-krautrockowe zacięcie to trzy podstawowe elementy, jakie charakteryzują styl tej amerykańskiej grupy z Iowa. Muzycznie Raccoo-oo-oon nie są zespołem łatwym do sklasyfikowania, a do tego ośmielają się balansować na granicy bełkotu i geniuszu. Trzeba się sporo napocić, aby poszukać konotacji, ale na pewno sporo zawdzięczają Animal Collective – głównie pomysłowość i błyskotliwość. Brzmieniowo bliżej im jednak do Comets On Fire, pod warunkiem, że odejmiemy hard rockowe naleciałości. Do tego nie daje im spokoju twórczość Black Dice, a już na pewno niepokoją ich dokonania Boredoms czy w mniejszym stopniu psych rockowych szarlatanów z Acid Mothers Temple. Jeśli dodać do tego King Crimson, to wiemy już, że wachlarz inspiracji jest szeroki, nie wyczerpuje tematu, a zarazem nie przesłania istotnego pierwiastka oryginalności. Naprawdę nie wiem jak to robią, ale muzyka Raccoo-oo-oon wprowadza w zupełnie inny stan świadomości.

„Behold Secret Kingdom” to tak naprawdę pierwszy, szerzej dostępny długogrający album Amerykanów. Wcześniej panowie uraczyli garstkę swoich fanów krótszymi wydawnictwami („The Cave Of Spirits Forever”), ale zazwyczaj swój materiał wydawali na kasetach w śladowych ilościach. Ten najważniejszy, tegoroczny, jak już we wstępie zaznaczyłem, należy do wyjątkowych. „Black Branches” kopie brudnym, złowrogim gitarowym motywem i paranoidalnym wokalem. Podobnie rzecz ma się z „Invisible Sun”, ale w tym przypadku słyszalne są folkowe naleciałości i szczególnie w tym momencie można ich pomylić z jakimiś reprezentantami japońskiego, eksperymentalnego rocka. Pojawiają się też bardziej zróżnicowane, spokojniejsze fragmenty. Z jednej strony transowo-hipnotyczne „Visage Of The Fox”, ze względu na pogłosy, brzmi jakby było nagrywane w wielkiej, nieodkrytej przez naukowców jaskini, a „Diamonds In The Dunes” swoim wyciszeniem przygotowuje grunt dla następnej, pełnej żaru kompozycji. Z kolei „Fangs And Arrows” kieruje myśli w stronę psychodelicznych odjazdów, sennych koszmarów, w pozornie chaotyczny sposób narastając. A „Antler Mask” zachwyca końcową fazą, gdzie imitacja dźwięków starego, głośnego parowca zostaje wtopiona w gitarowe crescenda.

Raccoo-oo-oon tworzą intrygujące królestwo niepokojących dźwięków. I choć momentami trochę w tym wszystkim króluje kakofonia, to kompozycje trzymane są w ryzach czasowych. Panowie nie pozwalają sobie na kilkunastominutowe odpływy świadomości, wszystko zamyka się niemal w piosenkowych standardach, choć praktycznie nie ma z nimi nic wspólnego. Nie wszyscy będą zachwyceni, część zostanie oświecona, jak niżej podpisany, ale na pewno nikt nie powie, że „Behold Secret Kingdom” nie wywołuje żadnych emocji. Po prostu nie ma takiej opcji.

Piotr Wojdat (8 sierpnia 2007)

Oceny

Piotr Wojdat: 8/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 4 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także