Explosions In The Sky
All Of A Sudden I Miss Everyone
[Temporary Residence; 20 lutego 2007]
Gitarowi post rockowcy nie mają ostatnimi czasy smykałki do zaskakiwania. Monotematyczność i schematyczna powtarzalność dotyczą przede wszystkim grup pokroju Mono, których albumy sprawiają wrażenie różniących się jedynie trudno dostrzegalnymi detalami. Explosions In The Sky nie są rzecz jasna innowatorami w tej sferze, ale ich siła leżała do tej pory na płaszczyźnie emocjonalnej, polegającej na umiejętnym dawkowaniu napięcia przy pomocy oszczędnego zestawu dwóch gitar, basu i perkusji.
Teksańczycy przechodzą siebie jednak dopiero na koncertach (rozanielenie gwarantowane). Albumowo, wyłączając przeciętny „How Strange, Innocence”, będący świadectwem stawiania pierwszych kroków (pierwotnie został wydany w śladowej liczbie egzemplarzy, własnym sumptem), wygląda to także całkiem imponująco. Na dzień dzisiejszy, wraz z premierą „All Of A Sudden I Miss Everyone”, nie jest jednak już tak różowo. Ewidentnie zaczęły się schody.
Następca „The Earth Is Not A Cold Dead Place” wydaje się odsłaniać największe mankamenty Explosions In The Sky, a więc wszystko to o czym była mowa we wstępie odnośnie innych post rockowych naśladowców. To właśnie przewidywalność jest największym problemem. W uszy rzuca się także brak impetu, surowości i żaru znanego z „Those Who Tell The Truth Shall Die…”. Zwiewne, gitarowe plumkanie wraz z potężną momentami sekcją rytmiczną jak tło prezentuje się pozytywnie, ale przy bardziej uważnym słuchaniu nie ma na czym skupić uwagi. Całkiem nietypowo jak na Explosions In The Sky dzieje się w „So Long, Lonesome”, gdzie kompozycja oparta jest na motywie fortepianowym. Tyle, że w ogólnym rozrachunku trudno uznać to za coś wielkiego, a bardziej drobne urozmaicenie.
Trzeba przyznać, że osiąganie rejonów przeciętniactwa, w przypadku Explosions In The Sky, wcale nie było trudne do przewidzenia. Mając bardzo ograniczone pole do popisu, ze względu na oszczędnie zastosowane instrumentarium oraz muzyczne motywy wywodzące się z brzmienia Mogwai z okresu „Young Team”, łatwo wpaść w pułapkę. „All Of A Sudden I Miss Everyone” co prawda nie jest płytą wielce koszmarną, momentami słucha się jej nawet z przyjemnością. Problem w tym, że po wybrzmieniu ostatnich dźwięków „So Long, Lonesome” nie ma do czego wracać. No chyba, że do poprzednich albumów, a na to bardzo chętnie się piszę.