Cave In
Antenna
[RCA; 18 marca 2003]
Jak należy dzisiaj grać w muzyce rockowej, żeby zdobyć popularność? A jeśli komuś na tym nie zależy, to jak należy grać, aby zdobyć uznanie krytyki i grono oddanych fanów? Chyba wypadałoby przyłączyć się do wymyślonego przez dziennikarzy nurtu o chwytliwej nazwie garage rock revival. W dzisiejszych czasach jednak trudno mówić o dominującym nurcie w muzyce niezależnej, co nie wszyscy zdają się zauważać. Każda kapela stara się być inna, rozpoznawalna, dołożyć do idei rocka coś od siebie. Przypatrując się zespołom zaliczanym do tego gatunku można stwierdzić, że tak naprawdę grają one zupełnie inną muzykę. Wpływa na to wiele czynników, których nie ma sensu w tym miejscu wymieniać. Należy jednakże zwrócić uwagę na pewne wspólne elementy wyznaczające (jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało) nurt główny współczesnego rock and rolla. Tych jednak także w tym miejscu wymieniał nie będę. Zagłębiając się w muzykę najpopularniejszych obecnie zespołów nowofalowych można przygotować sobie zestaw rad i wskazówek, które przy odrobinie talentu i pomysłowości powinny prowadzić do sukcesu. Zachęcam do poszukania tych wskazówek na własną rękę, bo sam (chyba się domyślacie) nie mam zamiaru ich tu przedstawiać...
O co właściwie mi chodzi? Po co o tym wszystkim piszę? Ano właśnie po to, by w tym miejscu powiedzieć, jak niewiele wspólnego ma z całym tym szumem zespół Cave In. Jest to dość dziwna kapela. Od momentu założenia, a było to już w 1995 roku, stale eksperymentuje ze stylistyką gatunku. "Antenna" to już czwarty krążek w dorobku tej formacji i chyba wszyscy fani byli ciekawi, co tym razem panowie z Bostonu im zaproponują. Jak już wspomniałem, Cave In nie poszli z duchem czasu. Nie uderzyli w tę samą strunę co The White Stripes, The Strokes czy The Hives. Nie przenieśli się także w rejony "mainstreamu" spod znaku Creed czy Staind. Wydawać by się mogło, że w takim razie ich sukces może być tylko dziełem przypadku. I może tak właśnie jest, chociaż wszystko wskazuje na to, że obserwujemy dopiero początek popularności tej grupy.
Skoro już napisałem, jaka "Antenna" nie jest, to chyba warto wspomnieć jaka jest. Przede wszystkim jest przemyślana i oparta na świetnych kompozycjach. Na płycie znajduje się przynajmniej kilka utworów, z których można by zrobić single. Są to kawałki melodyjne, wpadające w ucho, pomysłowe. Zaczyna się od ostrego uderzenia - cztery pierwsze utwory to mistrzostwo świata. A przecież to nie koniec (właściwie dopiero początek). Dalej jest równie ciekawie, choć trochę łagodniej. Czasami awangardowo, czasami akustycznie. A czasami po prostu rockowo. Najprościej byłoby chyba powiedzieć, że to bardzo dobra, energiczna płyta. Szczególnie godne polecenia są "Inspire", "Joy Opposites", "Anchor", "Beautiful Son", "Breath Of Water", "Lost In The Air", "Woodwork"... Cholera... Wyszła ponad połowa utworów. To chyba najlepiej świadczy o jakości całego albumu.
A muzycznie? Jeśli ktoś nadal nie wie, gdzie na scenie rockowej umieścić Cave In, to zwracam uwagę na wyraźne inspiracje nurtem grunge. Nie jest to bezmyślne zrzynanie, jak w przypadku niektórych bardzo popularnych zespołów, raczej czerpanie z dorobku tej muzyki i rozwijanie jej. Czasami grupa zbliża się w rejony typowego hard rocka (Foo Fighters), najczęściej korzysta jednak z eksperymentalnych, progresywnych elementów (Porcupine Tree). No i trzeba przyznać, że zespół porusza się w zdecydowanie cięższych rejonach niż większość dzisiejszych alternatywnych produktów.
Cave In od początku zrobił na mnie dobre wrażenie, a z czasem moje zdanie o tym zespole tylko się poprawiło. "Antenna" to jak na razie jeden z najlepszych albumów rockowych w tym roku. Jeżeli ktoś nie ma nic przeciwko nieco cięższemu brzmieniu to zachęcam do zapoznania się z tą płytą.