Ocena: 7

Tigercity

Tigercity [EP]

Okładka Tigercity - Tigercity [EP]

[self-released; 2006]

Monopol amerykańskich wykonawców na dance-punk musi doprowadzać Brytyjczyków do białej gorączki. Zauważmy, że Wyspiarze co rusz próbowali kontratakować na polu tanecznego indie, ani razu nie odnosząc pełnego zwycięstwa, zarówno wtedy, gdy po zasłużonych triumfach Radio 4 („Gotham!”), !!! („Giuliani”) i The Rapture („Echoes” i jeszcze ten ich singiel, wyleciał mi tytuł) próbowali nadać rangę przełomu odgrzewanemu daniu o krótkim terminie przydatności do spożycia pt. Kasabian (lato 2004), jak również teraz, próbując zachwiać panowaniem Murphy’ego nieprzekonującym, delikatnie sprawę ujmując, lansem nu-rave. Za rok nikt nie będzie o nich pamiętał, dostaniemy nowe neo-, new-, nu-, neu-, post-, coś-tam-revival.

Tymczasem mam tu epkę Tigercity, o której nikt nie słyszał, nie kręcił do niej klipów znany reżyser, dodatkowo sam zespół określa swój styl jakże nieciekawym słowem POP. Ale odpalmy tylko play i już „Time Card” legitymuje zainteresowanie nowojorczykami, jako dwie minuty mogące uchodzić za potencjalną kolaborację Paula Banksa z LCD Soundsystem. Dalej idzie „Cloakrooms”, płynnie przechodzący od disco-punku The Rapture do wyciągającej na klubowy parkiet końcówki a la Daft Punk. Większą wszechstronność Tigercity zwiastuje „Landline To Germany”, stylistycznie odwołujący się do klasycznych synth-popowych wzorców, chociaż pocięte bity stoją na straży aktualności piosenki. Remix „Are You Sensation” przez kilka tygodni nie wychodził mi z głowy. Tamta wersja miała siedem minut i nowy, zaraźliwy refren, niczym old-schoolowe klasyki białego disco, podczas gdy na epce numer zyskuje posmak nowoczesnego electro. Wreszcie, w „Mountain Pass” na finał po raz kolejny dokonują melanżu nowofalowej melodyki i współczesnej elektroniki.

Dodatkowo, kilka kolejnych nagrań, jakie Tigercity ujawnili poprzez swój myspace, sugeruje, że rozległe deklaracje w rubryce inspirations (np. Steely Dan, Kraftwerk i Chic) nie są przypadkiem: „Dark Water” odwołuje się do korzennego new wave The Cars, „Solitary Man” kłania w pas Prince’owi, a „Let Her Go” prezentuje elegancki new pop. Ani jednego słabego numeru wśród nich. Poproszę o płytę.

Kuba Ambrożewski (8 lutego 2007)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Mateusz Błaszczyk: 7/10
Średnia z 6 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także