Sally Shapiro
Disco Romance
[Diskokaine; 18 grudnia 2006]
Sally Shapiro nie ujawnia swojego nazwiska tak, jak wykonawczyni nurtu italo disco Valerie Dore. Nie wiadomo czy piosenkarka w ogóle istnieje. Producentem, kompozytorem i jej mecenasem jest Johan Agerbjorn, pochodzący, a to ci niespodzianka, z kraju Zygmunta III Wazy i nie mówię tu o Polsce. Agerbjorn umieścił jeden utwór z płyt na blogu, także na myspace, Pitchfork zauważył, i w ten oto sposób „Disco Romance” wypłynęło. Parafrazując tytuł skeczu Monty Pythona: nudne życie szwedzkiego muzyka.
Same te konteksty muszą wywoływać ostry ziew, ale muzyka właściwie niemniejszy. Smaczki, nawiązania, nieoczywistości, które doceniam, nie korespondują ze sferą doznań. Sound gdzieś rozciągający się między Moroderem (a jakże! i ja o nim powiem) a synthpopem lat 80. Wokal łączący chłód Annie z mechanicznością panienki z Ladytron. Kompozycyjna prostota. Zapach chyba każdego revivalu. Nie w tym rzecz, że słyszałem to już sto razy, ale w tym, że Sally nie będę chciał słuchać sto razy.
W recenzencie zaszła przemiana. Padający śnieg, mróz, pamięć o przeżytej wichurze skłoniły go do porzucenia skostniałego, ciepłego popu na rzecz gorącego zimnego elektro. Disco Romance odsłoniło nieznane wcześniej oblicze.
Słuchanie sampli, słuchanie z myspace’a, ze strony wytwórni, z hypemachine, zewsząd, nauczyło nas, że to, co artysta ma najlepsze, to wrzuca na single. Albo inaczej: to, co się wrzuca, to są single, a więc najlepsze utwory z płyty. Same single to taki elektroniczny, zwiewny, melodyjny, skoczny pop, a przecież do takiego opisu nijak ma się zimne, tangerinowe trochę „Sleep In My Arms”. Potencjalne hity także po wielu przesłuchaniach zyskują. Nie odrzucają już banalne refreny „I’ll Be By Your Side” czy „Hold Me So Tight”. „Find My Soul” w remiksie traci ofensywny beat oryginału i zyskuje sznyt Junior Boys. Wreszcie highlightem zestawu jest „Anorak Christmas”, zbudowany według dobrych eightiesowych wzorców. I w tej beczce miodu znajduje się łyżeczka dziegciu, bo ów utwór to zaledwie cover.
Recenzent znajduje świetną analogię. Disco Romance słuchał tak, jak oglądał mecz z Rosją. Z początku przysnął, ale kiedy się obudził, znalazł satysfakcję w emocjonowaniu się spotkaniem. Na koniec ucieszył się z porażki ruskich barbarzyńców.
Komentarze
[13 lutego 2017]