Ocena: 6

Pogodno

Całe życie z wariatami

Okładka Pogodno - Całe życie z wariatami

[; 2006]

Prędzej czy później wiadomo było, że taka płyta musi się ukazać. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, iż Pogodno swoją mocną pozycję zawdzięcza nie tyle równym płytom studyjnym, co także bezkompromisowemu i wymyślnemu podejściu do występów na żywo. Koncerty grupy stały się małymi legendami, a częstotliwość i intensywność grania już dawno przerosły średnią krajową. Uczestnicząc w występach formacji, nigdy nie masz pewności – mimo że dobrze znasz jej kawałki – co wydarzy się na scenie. I chociaż właściwie powinna to być norma odnosząca się do wszystkich, to akurat w przypadku Pogodno jest to bezsprzeczny aksjomat, z którym trudno polemizować. Nie mają stałej setlisty, nie wiadomo dokładnie, kto zagra na klawiszach, a kto na gitarze, czy przypadkiem nie szykują jakiegoś gościa i czy nie wniosą ze sobą dziwnego instrumentu. Oni po prostu od początku są wariatami.

Materiał na koncertówkę został zarejestrowany w zeszłym roku podczas finałowego występu z trasy promującej ostatni album, „Pielgrzymkę Psów”, w warszawskiej Stodole. Mieliśmy więc skład standardowy (z już wszędobylską Anią Brachaczek, zakochaną w Pogodno jak nikt inny) poszerzony o sekcję dętą. Szkielet stanowiły numery właśnie z „Pielgrzymki”, bardziej przystępne, zabawowe, nacechowane niesamowicie bezpośrednim przekazem, zapraszające do dzikiego tańca. I dlatego trudno wyobrazić sobie, by ktoś mógł spokojnie wystać przy takich szlagierach, jak „Zasilanie”, „Poganie” czy funkowy „Keks”. Że nie wspomnę o singlowym „Uśmiech się”, przechodzącym w drugiej części utworu w instrumentalną improwizację, z której również słynie kapela, a którą to ostatnio porzuca na rzecz form bardziej piosenkowych. Warto zwrócić uwagę na użyte gdzieniegdzie surrealistyczne (prócz tekstów, rzecz jasna) smaczki, tak wyczekiwane przez fanów na każdym występie. Na płycie jest akurat jeden wykorzystany perfekcyjnie – gdzieś pośrodku „3 chłopców” wokalista Jacek Szymkiewicz wplata ni stąd, ni zowąd retro-nawiązanie w postaci fragmentu utworu „Już nie zapomnisz mnie” Henryka Warsa , po czym znów wraca do właściwego toru „3 chłopców”. Może skromnie jak na jeden wieczór, ale za to jaki efekt. Tym bardziej, że na deser dostajemy zupełnie zmienioną wersję hitowej „Orkiestry” (heavy-metal, blues, improwizacje klawiszowe i dęte, cytaty ze Steviego Wondera), trwającą dziesięć minut, oraz pierwszy ważny singiel grupy, czyli słynną „Panią w obuwniczym”.

Pogodno ze swoją ostatnią pozycją idealnie wpisuje się w nurt humorystyczno-zabawowego grania, które akurat teraz wydaje się mieć swoje pięć minut. Wspólnie z zaprzyjaźnionymi kapelami, jak Mitch & Mitch, Łąki Łan czy Dick 4 Dick, grają pozytywnych świrów, jednocześnie nie pozostając na bakier z umiejętnościami technicznymi. Wydaje się, że właśnie tutaj tkwi klucz – w niejednoznacznych nawiązaniach, przytaczaniu najbardziej absurdalnych fragmentów podszytych ironią, w tekstowym ambarasie opartym na irracjonalności, z której w efekcie rodzi się sens. Czuć w tym wszystkim zdrowy dystans, brak pretensji rodzącej zażenowanie, choć granica jest cienka. Zespół jej jednak nie przekracza. I jak długo nie przekroczy, tak publika będzie stała za nimi murem. Może i przez całe życie. Całe życie z wariatami.

Tomasz Łuczak (2 listopada 2006)

Oceny

Tomasz Łuczak: 5/10
Średnia z 7 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także