Ocena: 7

Carina Round

Slow Motion Addict

Okładka Carina Round - Slow Motion Addict

[Interscope; 22 sierpnia 2006]

Wydaniu "Slow Motion Addict" towarzyszyły duże oczekiwania. Nie tylko w naszym serwisie poprzedni album Cariny zyskał statut niemalże kultowego. Pomimo tego, że "The Disconnection" został pupilem krytyki, nie dotarł do szerszej publiczności. Większa wytwórnia dostrzegła jednak talent artystki i wydała jej album za oceanem. Za Wielką Wodą czekał go podobny los co w Europie. Ponownie: pochlebne recenzje i statut niszowego wykonawcy. Tegoroczne dzieło jest więc pełnoprawnym debiutem w barwach dużej firmy, na którym jak można było się spodziewać możemy zapoznać się z innym obliczem pani Round.

Nie zaskakuje złagodzenie brzmienia, nie uświadczymy na "Slow Motion Addict" pasji "The Disconnection", ani spokojnego klimatu "The First Blood Mistery". Nie oczekujcie mantrycznego "la-la-la-la", spontanicznych przejazdów przez wszystkie struny i wściekłości w głosie czy minimalizmu takich utworów jak "Paris". Nie uświadczymy też knajpianych piosenek, które wypełniały debiutancki krążek. Nawet jeśli natrafimy gdzieniegdzie na fragmenty bardziej energetyczne jak "Ready To Confess" czy nie rozbudowane aranżacyjnie jak "Downslow" ich spontaniczność została zabita studyjną obróbką. Na swoim trzecim albumie Carina stawia na zwartą formę i próbuje nadać utworom tradycyjnie piosenkowy charakter. "Slow Motion Addict" to płyta bardzo przemyślana, doskonale operująca największym atutem w postaci wokalu. Struny głosowe artystki eksploatowane są w zróżnicowanych fragmentach całości, udowadniając, że Round nie ma problemów z wykorzystaniem pełnej skali głosu. Przegląd można sobie zaserwować zaczynając od hitowego, galopującego, będącego niemalże radio-friendly "Come To You", poprzez połamany rytmicznie utwór tytułowy do dwóch piosenek najmniej odbiegających stylistycznie od poprzednich dokonań. Fantastycznego, również nie pozbawionego pewnego rodzaju przebojowości "January Heart" (banalny riff w refrenie doskonale komponuje się z senną całością i lirykami) obok następującego po nim, rozmytego "The Disconnection".

Jak już wspomniałem Carina postawiła na piosenki. Niektórzy fani dostaną obuchem w głowę już na wstępie. "Stolen Car" może ich razić, jako oczywiste poszukiwanie hitu. Przy dobrej promocji może można by wrzucić ten numer na dłuższy czas do radiowych playlist. Tak czy inaczej piosenka trzyma niezły poziom. Nie można tego powiedzieć o utrzymanym w podobnym, szybkim tempie "Want More". Zarówno tutaj jak i w "Take The Money" patenty na użycie instrumentu o sześciu strunach są nieudane. No nie wychodzą utwory poniżej trzech minut pani Round za nic. Granica dobrego smaku przy minimalistycznych aranżacjach została tutaj nieznacznie, ale jednak, przekroczona.

Wycieczka Cariny Round w rejony ocierające się o ramówkę bardziej rockowych stacji zakończyła się połowicznym sukcesem. "Slow Motion Addict" podobnie jak w przypadku poprzednich albumów krytyka oceni pozytywnie, oprócz dwóch małych wtop, zmiana stylistyki artystce udała się bezboleśnie i całkiem niesztampowo. Obawiam się jednak, że płyta znowu nie osiągnie komercyjnego sukcesu. Na nagranie bardziej popowego albumu autorka jest chyba zbyt ambitna i jak słychać nie najlepiej czuje się w komponowaniu szlagierów wpadających w ucho dziennego odbiorcy fal ultrakrótkich. Jako wielki fan liczę, że Carina w kolejnej długogrającej propozycji powróci do klimatów dla mnie "dziesiątkowego" "The Disconnection" czy odjazdowych wersji "Elegy" oraz "Let It Fall" z EP-ki "Into My Blood". Nie oznacza to, że krążek można sobie odpuścić. "Slow Motion Addict" to sporą porcja dobrego niejednostajnego gitarowego grania. Do przyszłorocznego albumu Polly Harvey zapewne nie do pobicia w kategorii płyt granych i śpiewanych przez brunetki o rockowych pazurach.

Witek Wierzchowski (24 września 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Przemysław Nowak: 5/10
Średnia z 4 ocen: 5,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także