sx screenagers.pl - recenzja: 3moonboys - Only Music Can Save Us
Ocena: 4

3moonboys

Only Music Can Save Us

Okładka 3moonboys - Only Music Can Save Us

[3moonboys presents; 2006]

Przy okazji poprzedniej płyty 3moonboys, red. Łuczak upatrywał w nich polskiej odpowiedzi na poczynania Mogwai. Stosując pewne ramy i uproszczenia, przyznaję, że było w tym stwierdzeniu sporo racji. Od kompozycji bił potencjał, pomimo dłużyzn, pomysły w większości przypadków miały ręce i nogi, a więc można było z umiarkowanym optymizmem patrzeć na poczynania kluczowej formacji Europeans Records. W polskiej rzeczywistości istnieje jednak bardzo popularny i powszechny trend zwany trwonieniem talentu na drobne. Dotyka piłkarzy (koszulka lidera dla Kamila Kosowskiego), muzyków (o ile mają go za grosz) i zwyczajnych, szarych ludzi. 3moonboys zdają się podążać tą ścieżką, ale robią to w wyjątkowo nieszczęśliwy sposób. Sami sobie zastawiają pułapkę bez wyjścia.

Wszystko ma swoje źródło w tendencji naszych rodzimych grajków do nerwowego łypania okiem na to, co zrobi muzyczny Zachód. Twórcze podejście, oryginalność czy jakieś tam nieistotne poszukiwania artystyczne na własną rękę to kwestie, które należy pominąć. Dowody? Przykłady? Oto pierwszy z brzegu. W latach 90. mieliśmy nieprzyjemność obcowania zarówno z polskim grungem jak i brit popem. Zespołów chyba nie warto przypominać, bo po pierwsze i tak nikt ich nie pamięta (albo przynajmniej mam taką nadzieję), a po drugie eksploatacja wszystkiego, co już dawno straciło swój termin ważności nie jest powodem do chluby. Wiadomo, nikt z reguły się nie zachwyca walorami smakowymi skwaśniałej maślanki czy spleśniałego, żółtego sera. A tu podobnie rzecz się ma z post rockiem, nurtem, który od dłuższego już czasu nie robi większego wrażenia, a już na pewno nie przynosi nic nowego i oryginalnego. Muzyka grana przez tego typu zespoły nie przekracza często bezpłciowego progu poprawności. Nie tak znowu skrajni pesymiści mogą powoli skłaniać się do stwierdzenia, że oto, proszę państwa, mamy kolejnego trupa na polu walki.

3moonboys jeszcze się nie poddają, używając piłkarskiej nowomowy, jeszcze rwą. Próbują tchnąć w zatęchłą formułę trochę świeżego powietrza na swoim „Only Music Can Save Us”. Miotają się, coś pokombinują, a nawet rozdłubią, czego przykładem są klawiszowe podkłady, mające na celu nadać brzmieniu posępności i arktycznego chłodu („Oh, So”). Od czasu do czasu pojawi się elektroniczny motyw, zbliżający niechybnie pod względem stylistycznym do Mum. Zasadnicze novum w stosunku do poprzedniczki to bardziej piosenkowe formy z licznymi wokalizami. Czyli jednak rewolucja brzmieniowa w kraju nad Wisłą stała się faktem? Niestety i nie tym razem. Od razu narzuca się pytanie, czy nie przemycają chwytu a’la mogwaiowe „Rock Action”? Po rozlazłym „Come On Die Young”, Szkoci zastosowali tego typu manewr i wyszło to na dobre. A, że 3moonboys nadal chcą być polskim odpowiednikiem twórców „Young Team” to nadają kompozycjom podobną formułę. Chciałbym się mylić, ale wychodzi na to, że kompletny brak wyróżniających się momentów jest efektem twórczej niemocy. Nastrój płyty można zamknąć w jednym zdaniu, że oto wszystko zlewa się w jedną, przeciętną masę, a melancholia, senność i nuda występują tylko w różnych konfiguracjach.

„Only Music Can Save Us” w starciu z poprzedniczką zalicza porażkę. Co prawda nie jest jeszcze tak, że cieniują na całej linii, ale te wszystkie małe nadzieje pokładane w debiucie chyba prysły. O 3moonboys wiemy nadal to samo, co na wysokości poprzedniej płyty. Chcą być polską odpowiedzią na Mogwai, ale jak się okazuje chcą za bardzo. Obawiam się, że z takim nastawieniem na szersze wody nie wypłyną, prędzej utoną jak wielu innych, podobnych do nich śmiałków.

Piotr Wojdat (13 września 2006)

Oceny

Tomasz Łuczak: 5/10
Piotr Wojdat: 4/10
Kamil J. Bałuk: 3/10
Średnia z 12 ocen: 6,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także