Ocena: 6

Hood

You Show No Emotion At All [EP]

Okładka Hood - You Show No Emotion At All [EP]

[Domino; 22 kwietnia 2002]

Z jednej strony założenie opisywania świeżych płyt. No, w miarę świeżych.

Z drugiej chęć pokazania czegoś, co naprawdę fascynuje i porusza.

Czegoś, co po pierwszym przesłuchaniu zapada głęboko w pamięć. Dwie skrajności budzące się czasem we mnie, stanowiące pokusę, by złamać wewnętrzne reguły. Nie opiszę żadnej płyty wydanej przed 01.I.2002. Nie i koniec.

No to jestem w kropce.

13.XI.2001 ukazała się "Cold House". Przepiękna, gitarowo-elektryczna mieszanka rodem z zimnych wysp brytyjskich. Eksperymentalna izolacja napiętnowana delikatnie intensywnym smutkiem. Potwierdzenie istnienia naprawdę dobrej, bogatej przede wszystkim dla ducha, muzyki. Trochę Radiohead, trochę Low, trochę Mogwai, gdzieś blisko inspiracja Aphex Twinem i wszystko wymykające się sztywnym klasyfikacjom. Tak prezentował się dwa lata temu zespół Hood. Nie będę pisał jednak o "Cold House", bo nie o tym być miało.

Moje nadzieje na opisanie czegoś spod znaku Hood wróciły dzięki wydanej w kwietniu 2002 roku epce "You Show No Emotion At All" prezentującej niejako popłuczyny po płycie wcześniejszej. Dziwna to będzie recenzja. Chciałbym opisać wydanie późniejsze, by zareklamować "Cold House"- pozycję obowiązującą w dyskografii muzycznego maniaka a.d. 2001. Ta płyta to nie kolejna ciekawa pozycja, to dzieło. Wróćmy jednak do rzeczonych popłuczyn.

"You Show No Emotion At All" to zbiór czterech drobiazgów (w tym jeden z "Cold House") ściśle nawiązujących do dokonań zespołu, plus jeden teledysk, którym jednak nie będę się zajmował.

Na dobry początek powtórka z longplaya-czyli utwór tytułowy. Pięć minut melodyjnego elektro-popu z prowadzącą triphopową ścieżką. Od razu przypominają się Lali Puna czy Notwist w swych najbardziej melodyjnych kawałkach. Gdzieniegdzie dołączy gitara , a ostatnie czterdzieści sekund to dla mnie ideał muzycznego wyciszenia zamknięty w ramy jednego utworu. Mogwai robi to strasznie sugestywnie (też wspaniale), Hood jest bardziej wyciszony, a przecież obydwa zespoły brzmią podobnie. Drugi utwór- "Across The Lonely Writing Side" wiedzie nas elektronicznym smutkiem przez krainę łagodności. Znów gitara zmusza do refleksji, a dziwne szumy powodują wrażenie, że powinno się tego słuchać w nocy.Druga część płyty to nieco ponad trzyminutowe utwory, w których zespół bardziej eksperymentuje. "Painting The Town Dead" charakteryzuje częste brzmieniowe załamanie, natomiast "Ghosts By Japan" jest bardziej różnorodny. W jednym i drugim przypadku odnajdujemy schizofrenię Xiu Xiu. Dla całego obrazu Hood, jak i klimatu panującego na "Cold House", polecam jednak przyswoić dwa pierwsze utwory.

Zastanawiałem się jak zakończyć bezpiecznie, by z jednej strony nie przecenić epki, która nie jest wydarzeniem, a z drugiej nie zaniżyć jej oceny, powodując tym samym oddalenie od "Cold House". Wybrałem wyjście dyplomatyczne, mam nadzieję, że także wypośrodkowujące, pokazujące, jak widzi samych siebie zespół.

Oto słowa Chrisa Adamsa, lidera grupy o płycie:"Na "Cold House" pragnęliśmy w nieskrępowany sposób odzwierciedlić nasze fascynacje, a prawdę mówiąc od kilku lat słucham głównie hip hopu, r'n'b i nowej elektroniki - chcieliśmy jedynie uniknąć tej ślepej uliczki, gdzie muzyka taneczna sprawia, że kiwasz głową i przyznajesz, że to bardzo mądre i ambitne, ale nie angażuje Cię w żaden sposób, emocjonalnie czy politycznie. Chcieliśmy, by każdy kawałek na albumie coś znaczył: nie interesowały nas zabłąkane piękne momenty, chcieliśmy by cały album uderzał bezpośrednio i komunikował nasze uczucia. Nienawidzę background music i tzw lifestyle music - muzyki, przy której możesz bezboleśnie i bezrefleksyjnie spędzić czas. Chcę muzyki, która porusza, żąda czasu i zaangażowania."

Zgadzam się w zupełności.

Tomasz Łuczak (4 czerwca 2003)

Oceny

Tomasz Łuczak: 6/10
Średnia z 4 ocen: 8,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także