Podsumowanie dekady 2010-2019

Słucha tego Twój stary, słucha tego Żabson: fenomen współczesnego rapu

Podsumowanie dekady 2010-2019 - <i>Słucha tego Twój stary, słucha tego Żabson</i>: fenomen współczesnego rapu 1

grafika: © Maciej Dymowłok

6 lipca 2016 roku. XXL, w ramach dziewiątej edycji słynnej akcji „Annual Freshman Class List”, wrzuca na swój youtube’owy kanał jeden z cypherów. Pięciu chłopaków (trzech jeszcze przed 25. rokiem życia, w tym dwóch 18-latków) leci na nieskomplikowanym, trapowym instrumentalu. Uśmiechają się, śmieją; widać, że jest między nimi chemia. Dzisiaj ten cypher ma 163,5 miliona wyświetleń, a ksywki jego bohaterów są znane na całym świecie, co więcej – każdy z nich ma na koncie przynajmniej jedno świetne wydawnictwo. Denzel Curry, Lil Uzi Vert, Lil Yachty, 21 Savage, Kodak Black. Często przyłapuję się na wracaniu do ich wspólnego występu, ponieważ, oprócz tego, że jest zwyczajnie przezabawny, całkiem zgrabnie podsumowuje stan współczesnego rapu. Słychać to szczególnie w wywiadzie zarejestrowanym przy okazji nagrywania cypheru. Uzi, wyluzowanym, radosnym głosem mówi: I describe myself as a feel-good rapper. You just hear my song and you’re smiling everytime. It’s all I do, I get in that booth and make it sound good, you hear me? Uśmiechnięty Lil Yachty odpowiada: I make positivity music, the opposite of 21. Wywołany do tablicy, spowolniony zawartością swojego podwójnego, styropianowego kubka Savage rzuca krótkie: Yeah, I make murder music. Killer music. Dominacyjna pozycja rapu sprawiła, że stał się wyjątkowo niejednorodny. Zawiera całą gamę różnych wpływów i stylistyk. W opisanym cypherze, Lil Uzi Vert wystąpił w różowych dredach z czerwoną torebką na ramieniu i było to zupełnie normalne, a przecież tylko 9 lat wcześniej Kanye West nawijał przekornie: and I’m doing pretty hood in my pink polo, udowadniając, że jego „niekonwencjonalna” stylówa nie przeszkadza w rapowaniu.

24 listopada 2008 roku. Na światło dzienne wychodzi czwarty album studyjny Kanye – „808s & Heartbreak”. Nagrany szybko, będący konsekwencją żałoby po śmierci matki i rozpaczy po zerwaniu z narzeczoną. Chłodny, metaliczny, spowity Auto-Tune’em głos Kanye dzisiaj nikogo by nie zdziwił, ale wtedy, jak zauważył Jayson Greene, technologia ta nie odbierana była dobrze, ze względu na budzenie skojarzeń z twórczością T-Paina [1]. „808s…” mimo tego spotkało się z pozytywnym odbiorem wśród krytyków, ale kolosalnego wpływu, który miało wywrzeć na brzmienie rapu w latach dziesiątych, chyba mało kto się spodziewał. West ocieplił wizerunek zatapiania głosu w komputerowej modulacji i otworzył furtkę postępującej melodyzacji rapu, inspirując rzeszę twórców stawiających na zabawy głosowe zamiast klasycznej staroszkolnej nawijki. Najlepsi raperzy ostatniej dekady albo implementowali do rapu śpiew, albo prezentowali innowacyjne zabiegi wokalne, korzystając z głosu jako dodatkowego instrumentu. Dzięki „808s & Heartbreak” rap stał się bardziej harmoniczny i atmosferyczny niż kiedykolwiek, powstało w nim także więcej miejsca na emocje. Kanye jest częściowo odpowiedzialny za budowę jednego z dwóch filarów współczesnego brzmienia tego gatunku, a historia tego drugiego sięga nieco dalej w czasie.

7 lutego 1930 roku. Tak, trochę przesadziłem, ale tego dnia urodził się Ikutaro Kakehashi, założyciel firmy Roland, która 50 lat później wypuściła na rynek automat perkusyjny TR-808. Produkt związany ze spektakularną klapą sprzedażową, wycofany z obrotu już po trzech latach od premiery, ale także produkt, który odegrał kluczową rolę w rozwoju hip-hopu i choć w Nowym Jorku przegrał z samplowaniem w stylu empecetkowym, producenci z Południa nie zaniechali korzystania z jego dźwięków [2], tworząc brzmieniową bazę dla powstania trapu w latach zerowych. Charakterystyczne pędzące hi-haty, uderzenia głębokich, basowych bębnów posłużyły jako ścieżka dźwiękowa do związanej z dealowaniem muzyki atlanckich artystów, takich jak Gucci Mane, T.I., Young Jeezy i beatmaker Shawty Redd. Właśnie oni postawili drugi filar współczesnego rapu, ale pracami wykończeniowymi zajął się producent Lex Luger, współzałożyciel (obok Southside’a) 808 Mafii, odpowiedzialny za modernizację trapu, który później gwałtownie przedarł się do mainstreamu i doprowadził do hegemonii hip-hopu, tak dobrze znanej z ostatniej dekady. Paradne to Południe, nie?

Nastoletni Lexus stanął za produkcją słynnego albumu Waka Flocka Flame’a „Flockaveli” – ulicznego, agresywnego bengera – ewidentnego spadkobiercy twórczyści wcześniej wymienionych muzyków. Wczesny trap definitywnie nie był przyjazny dla szerokiego grona słuchaczy, a „Hard In Da Paint”, wjeżdżające z buta znacznie lepiej niż Sobota, bynajmniej nie było radio-friendly hitem. Luger nie poprzestał jednak na kreowaniu brutalnych instrumentali dla trapperów. Już w tym samym roku pojawił się na tracku dodanym bonusowo do „My Beautiful Dark Twisted Fantasy” – „See Me Now”, gdzie 808-owe snare rolle i hipnotyczne cykacze zmieszały się z radosnym, wokalnym samplem. Trapowa perkusja oderwana została od historycznego, gangsterskiego kontekstu, ale wciąż porywała. Kanye z kolei ugruntował swoją pozycję wizjonera, bo właśnie to brzmienie wzięło szturmem mury hip-hopu.

Po 2010 roku już nic nie było takie samo. Głównonurtowy rap, po średnio udanych latach zerowych, nabrał w końcu wiatru żagle i zaczął rozwijać się w imponującym tempie. Na początku dekady, jednym z głównych prowodyrów tegoż zjawiska był Drake, który jest idealnym argumentem dla mojej tezy, że po „808s & Heartbreak” hip-hop bardziej otworzył się na emocjonalność. Jego „Take Care” to wzruszająca przejażdżka po nieudanych relacjach (When a good thing goes bad it's not the end of the world/It's just the end of a world that you had with one girl) i osobistych zwierzeniach (Girl, I can't lie, I miss you/You and the music were the only things that I'd commit to). Balsam na złamane serca, ścieżka dźwiękowa do wieczorów spędzonych ze szklanką czystej, łez wylanych nad końcem świata. Drake, mieszając pościelowe R&B do rapu, pokazał się jako wrażliwy, szczery chłopak, który bynajmniej nie kłamał, kiedy w „Lord Knows” nawijał: I changed rap forever i nie przesadzał rzucając it's my motherfucking time w „We’ll Be Fine”. Aubrey Graham ostatecznie znormalizował emocjonalny i wybitnie melodyjny hip-hop, stając się ikoną współczesnej muzyki popularnej. Następne lata istotnie były jego; łączył komercyjne sukcesy z wysokim poziomem artystycznym – na „Nothing Was The Same” zaprezentował zniewalająco brzmiący, płynny pop rap, kontynuujący tradycję „Take Care”, a na „If You’re Reading This It’s Too Late” minimalistyczny, zimny i agresywny trap, którego do tej pory nikt nie odtworzył. Po 2015 Graham nie wrócił do szczytowej formy, ale już wtedy na scenie było wielu zawodników, którzy konsekwentnie pracowali na ekspansję hip-hopu. Jednym z nich jest autor pomysłu na hit „Started From The Bottom”, przyjaciel i współpracownik Drake’a.

Pochodzący z Atlanty (bo przecież skąd indziej?) Future z sukcesami wypuszczał muzykę od 2010 roku, ale najwyższy poziom artyzmu objawił na mixtape’ie „Monster” w 2014. Niech za przykład posłużą „Throw Away”, gdzie Wilburn zrozpaczonym, zmęczonym, boleśnie łamiącym się głosem zwraca się do byłej partnerki na tle pulsującej cicho perkusji i sunących ambientowych syntezatorów albo „Codeine Crazy” – przejmujące sprawozdanie z nieumiejętności radzenia sobie z problemami, świadectwo uzależnienia i niechęci do sławy (Fuck the fame, I'm sipping lean when I'm driving/All this cash and it ain't nowhere to hide it/I'm an addict and I can't even hide it). Introspektywna strona Future’a jest najwspanialszym dzieckiem wrażliwości „808s & Heartbreak”, przy czym jego użycie Auto-Tune’a okazało się lepsze, pełniejsze, stawiające na odnalezienie siebie, zamiast alienacji, co podkreślił Stephen Kearse na Pitchforku [3]. Future zatarł granicę pomiędzy rapem a śpiewem i właśnie związana z tym plastyczność stała się podstawą jego niepowtarzalnego stylu, efektownie rozwijanego na kolejnych nagraniach. Wspominam o mojej ulubionej cesze Wilburna, ale nie zapominajmy, że gość potrafi stworzyć także wywracające wnętrzności, trapowe bengery jak „I Serve the Base”. Jest zwyczajnie utalentowanym raperem, który klasyczną, rytmiczną strukturę rapu, niczym metaloplastyk, rozgrzał i powyginał zgodnie ze swoim uznaniem. Jak niegdyś u Mesa – słowo jest na jego usługach. Omawiając przypadek Future’a, Chris Richards zwrócił uwagę na to, jakim skillem trzeba się wykazać, żeby efektywnie zrymować “bulletproof” z “pinnacle”, pisząc: Rap is built with words, and when those words are made soft and slippery enough to feel like they're bending rhythm and time, they plunge us into the freedom of an eternal present [4].

Nawijkę Future’a w prześmiewczy i krzywdzący sposób skategoryzowano kiedyś jako „mumble rap”, co może wywołać jedynie uśmiech na ustach, bo innowacyjna technika Nayvadiusa obroniła się sama, poszerzając granicę tego, czym może być rap. Podobną rolę odegrał przyjaciel, brother from another mother Wilburna – Jeffery „Young Thug” Williams. Prawdziwy geniusz, który już w 2011 na „Haiti Slang” pokazał, że nie interesuje go podążanie śladami klasyków. Na wydanym wraz Birdmanem i Rich Homie Quanem „Rich Gang: Tha Tour Pt 1” zaprezentował przebojowy, pełny luzu, chemii, dobrej zabawy i ślicznych melodii (vide „Flava”) trap. Muzyka Thuggera nagrana jest na zajawce, słychać w niej dystans, który pozwala Jeffowi wymyślać coraz to nowe zastosowania dla swojego głosu (od świergotania do warczenia). Na mixtape’ie „Barter 6” usłyszymy w jego wykonaniu np. służące za podkład, 11-sekundowe skrrrrrrrr („Halftime”) lub miękkie, kocie mruczenie na początku „Constantly Hating”. Na „JEFFERY” dostaliśmy focze you gotta ear- ear- ear- ear- ear- ear- earn it. Thug jest także mistrzem ad-libów – nikt tak cudownie nie udaje karabinu jak on w „Patek Water”. To co piszę może brzmieć zabawnie i w zasadzie wszystko się zgadza. Sam nie potrafię pozbyć się banana z twarzy, kiedy przypominam sobie jego wyczyny. Williams bawi się muzyką, bawi się także słowem. Jest znakomitym tekściarzem z dziesiątkami cytowalnych, często prześmiesznych, zaskakująco przekminionych linijek na koncie. Kolorytu dodaje także jego osobowość i przesympatyczny ekscentryzm, które sprawiają, że właściwie nie ma niczego, czego nie moglibyśmy się po nim spodziewać.

Moje skupienie na Futurze i Thuggerze wynika z ich niepodważalnego wpływu na brzmienie drugiej połowy dekady, ale nie oznacza, że poza nimi (i Drake’iem) nie było znaczących raperów. Warto wspomnieć o drillowej legendzie – Chief Keefie, któremu w Polsce powinniśmy być wdzięczni za zainspirowanie Kaza Bałagane i Belmonda przy nagrywaniu mixtape’u „Sos, Ciuchy i Borciuchy”. O A$AP Rockym, który wraz z Clamsem Casino wypromował mgliste, senne brzmienie cloud rapu, podgatunku o niemałym wpływie na wielu producentów hip-hopowych. O Kevinie Gatesie, twórcy atmosferycznej mieszanki klasycznego, ulicznego, gangsterskiego trapu z melodyjnymi, śpiewanymi wstawkami, która w latach 2013-14 mogła konkurować z dokonaniami Wilburna i Williamsa. I w końcu o Migos, którzy w 2013 zamieszali w grze, wydając słynny track „Versace” i popularyzując trypletowe flow. Wszystko, co do tej pory opisałem, przyczyniło się do powstania koniunktury przyjaznej nowym twórcom. W okolicach połowy dekady, elementy popowe i trapowe całkowicie wzięły górę, a młodzi, zdolni, korzystający z dokonań poprzedników raperzy zaczęli wyrastać jak grzyby po deszczu.

Pierwszy przychodzi na myśl Travis Scott (który, co ciekawe, jeszcze w 2013, w cypherze XXL Freshman rapował „technicznie”, na przyspieszeniach) – jedna z większych gwiazd współczesnego świata, artysta wyprzedzający gigantyczne koncerty, ale przede wszystkim raper z pięknym głosem i fenomenalnym uchem do bitów. Każdy jego album studyjny trzyma wysoki poziom, czy to „Rodeo” – trapowa odpowiedź na „MBDTF”, mroczniejsze, nieco lo-fi „Birds…”, czy ambitny, eklektyczny „Astroworld”. Travis jest jednym z moich ulubionych użytkowników Auto-Tune’a, ze względu na uzyskaną przez niego, uzależniającą robotyczną barwę.

Wracają też chłopcy wspomnieni we wstępie. Lil Uzi Vert, teraz autor jednego z singli dekady w muzyce w ogóle, czyli „XO Tour Llif3” – tak przygnębiającego, jak odurzająco przebojowego hymnu przedstawicieli pokolenia Z. Denzel Curry – jeden z najlepszych raperów opierających się o flow, ale też nie bojący się melodii. Jego surowe, minimalistyczne, złowieszcze „Imperial” należy do moich ukochanych trapowych albumów, dzięki połączeniu agresywnej rytmiki z melancholijnym, chłodnym nastrojem. Yachty – twórca „Lil Boat” – osobliwego, nieco wykręconego, wesołego mixtape’u, czerpiącego wyraźnie z dziedzictwa Thuggera. 21 Savage nagrywający mroczny-jak-z-horroru gangsta rap. Kodak i jego wybitnie chillowy, wyluzowany, debiutancki album „Painting Pictures”.

Pojawiło się gro nowych, młodych kotów i kotek (bo rap szerzej otworzył się także na kobiety), którym nie chciałbym sprzedawać butów jak Deichmann. Gunna – zarówno życiowo, jak i artystycznie związany z Young Thugiem raper o anielskim, słodkim i lepkim jak syrop głosie; nie biorąca jeńców, charyzmatyczna Cardi B – autorka słusznie uznanego hitu „Bodak Yellow”; obiecujący YNW Melly; charakterna, twarda, uderzająca w hardcore hip-hop Rico Nasty; Jazz Cartier ze zróżnicowanym muzycznie, koncepcyjnym mixtape’em „Hotel Paranoia”; świętej pamięci Lil Peep ze swoją mieszanką emo i trapu, tak cholernie ważną dla młodzieży radzącej sobie z problemami psychicznymi i emocjonalnymi; Princess Nokia – niby księżniczka, acz bardziej królowa, wnosząca do rapu tematykę feminizmu i solidną porcję konkretnych bengerów, takich jak „Kitana” lub „Tomboy”; gigant hipnotyzującego, pochłaniającego latynoskiego trapu Bad Bunny; Young Nudy – piewca nowego, bourne’owskiego trapu (swoją drogą kuzyn 21’a); pop trapowa gwiazda Megan Thee Stallion, Lil Pump z pełnym przesterowanych basów, bezkompromisowym, uderzającym w głowę jak obuch, hedonistycznym trapem; reprezentanci Wysp Brytyjskich – Octavian (gadający trochę po travisowemu) oraz AJ Tracey (łączący grime’owy flow z trapem); podopieczny Kanye i Travisa, znany z viralowego hitu „Mo Bamba” Sheck Wes i wiele, wiele innych…

Na koniec zostawiłem sobie truskaweczkę, o której wstyd byłoby nie wspomnieć, o ikonie ostatnich lat – Playboi Cartim. Ależ ten chłopak zamieszał. Trudno się dziwić skoro razem z producentem – Pi’erre’em Bourne’em przedstawili niespotykaną wcześniej, czerpiącą z cloudu, ale dużo bardziej opartą na niekończących się repetycjach formę trapu. Carti leci po instrumentalach brzmiących czasem jak soundtracki z gier arcade, nieustannie powtarzając frazy, głosem imitując instrumenty perkusyjne. Instrumentalizacja wokalu oczywiście budzi wspomnienia o Thuggerze, ale Playboi w swoich zabiegach jest absolutnie wyjątkowy. Podkreśla ciągnące się, rozlane, rytmiczne bity swoim ostrym, precyzyjnym, staccatycznym wręcz flow, powodując u słuchacza wrażenia, które pewnie porównałbym do substancji psychoaktywnych, gdybym tylko z nich korzystał. Po raz drugi skorzystam z wypowiedzi Richardsa z Washington Post, ponieważ potrafi niezwykle adekwatnie podsumowywać raperów. Without question, Carti is an editor, all the way down to the ad-libs that he uses to decorate the blank spaces in his music. Many of these incessant background blurts sound like “pew, pew, pew” or “whoosh, whoosh” — whispered evocations of gunfire. But with the “bang” edited out, we only hear the bullet slicing the air, the micro-moment between life and death. Place yourself in that moment hundreds of times over the course of this album’s 57 minutes and you might reconsider the value of every moment you have left. [5]

Skoro już umieściłem w tekście wzmiankę o Pierrze, muszę przejść do istotnego elementu (współczesnego) rapu – producentów. Artystów, przeważnie równie utalentowanych, co ich koledzy za majkami, ale kiedyś niezbyt rozpoznawalnych. Dzisiaj dostają oni dużo więcej uwagi, częściej przypisuje im się wpływ na powstawanie utworów. Najpewniej jest to związane z popularyzacją tagów, wstawianych na początku piosenek, umożliwiających słuchaczowi bezwysiłkowe skojarzenie autora bitu. Bez wątpienia jest to pozytywna zmiana, a ten akapit to shoutout dla tych, stojących za brzmieniem hip-hopu ubiegłej dekady. Metro Boomin, Southside, TM88, London on da Track, Wheezy, Mike Will Made-It, Noah “40” Shebib, Zaytoven, Pi’erre Bourne et. al.

W ostatnich latach rap był wszędzie. Raperzy stali się częstymi gośćmi na albumach popowych, zaczęli dominować listy przebojów. Raperzy mogą dziś dostać nagrodę Pulitzera, a duże festiwale nie mogą obyć się bez choć jednego na pozycji headlinerskiej. 808-owa, uderzająco-cykająca perkusja, dzieło producentów związanych ściśle z Południem, podbiła świat spopularyzowana przez raperów, a teraz jest do znalezienia praktycznie wszędzie. Korzystają z niej gwiazdy popu jak Ariana Grande, czy Beyoncé, pojawiła się w R&B u takich muzyków jak The Weeknd i Bryson Tiller, znajdziemy ją nawet w jazzie u młodego brytyjskiego perkusisty Mosesa Boyda i u starego wyjadacza Marcusa Millera. Doszło nawet do tak abstrakcyjnych mariaży jak country trap (Young Thug, Lil Nas X), czy trap metal (scarlxrd). Rap stał się otwarty na eksperymenty i modyfikacje, dojrzał, a może to my dojrzeliśmy, pozwalając mu tak wybuchnąć? W każdym razie, jego obecna pozycja w mainstreamie nie powinna nikogo dziwić, zważywszy na to, jak wysoki poziom, cały czas udaje mu się prezentować. Powinniśmy się z tego cieszyć, ponieważ muzyka głównego nurtu, przebijająca się do list Billboardu dawno nie była tak innowacyjna, jak w ciągu ostatnich lat. Oby w następnych było jeszcze lepiej.

Aneks – albumy godne uwagi

03 Greedo - „The Wolf of Grape Street"
2 Chainz - „Pretty Girls Like Trap Music"
21 Savage - „Savage Mode"
A$AP Rocky - „LiveLoveA$AP”
AJ Tracey - „AJ Tracey"
Bad Bunny - „X 100PRE"
Big K.R.I.T. - „4eva Is A Mighty Long Time"
Cardi B - „Invasion of Privacy"
Chief Keef - „Finally Rich"
Denzel Curry - „Imperial"
Drake - „If You’re Reading This It’s Too Late”
Freddie Gibbs - „Freddie”
Future - „DS2”
Gunna - „Drip or Drown 2"
Jazz Cartier - „Hotel Paranoia"
Kevin Gates - "Luca Brasi 2: Gangsta Grillz"
Lil Peep - „Come Over When You're Sober Pt.1"
Lil Pump - „Lil Pump"
Lil Uzi Vert - "Luv Is Rage 2"
Lil Yachty - „Lil Boat"
Maxo Kream - „Brandon Banks"
Megan Thee Stallion - „Fever"
Metro Boomin, 21 Savage, Offset - „Without Warning"
Migos - „Culture"
Octavian - „SPACEMAN"
Pi'erre Bourne - „The Life Of Pie'rre 4"
Playboi Carti - „Die Lit"
Pop Smoke - „Meet the Woo”
Princess Nokia - „1992 Deluxe"
Rico Nasty - „Nasty"
Sheck Wes - „MUDBOY"
Travis Scott - "Rodeo"
Waka Flocka Flame - „Flockaveli"
YNW Melly - „I AM YOU"
Young Nudy - „Sli'merre"
Young Thug - „JEFFERY”

Bibliografia:

[1] pitchfork.com, Greene, J., The Coldest Story Ever Told: The Influence of Kanye West’s 808s & Heartbreak, 22 września 2015.
[2] factmag.com, Everything you ever wanted to know about the Roland TR-808 but were afraid to ask
[3] pitchfork.com, Kearse, S., How Future Rewrote Rap in His Own Image, 21 października 2019.
[4] washingtonpost.com, Richards, C., How Future makes us feel the slow, cosmic push of time, 9 marca 2016.
[5] washingtonpost.com, Richards, C., Playboi Carti and BlocBoy JB make great rap music. Will you make time to listen?, 16 maja 2018.

Jakub Małaszuk (21 stycznia 2021)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Gif
[27 stycznia 2021]
Kendrick ma raczej niewiele wspólnego z trapem.
Gość: kubba
[27 stycznia 2021]
podsumowanie dekady 10's w rapie bez zająknięcia się o Kendricku? odważnie!
Gość: kubba
[27 stycznia 2021]
podsumowanie dekady 10's w rapie bez zająknięcia się o Kendricku? odważnie!

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także