OFF Festival 2016

OFF Festival 2016: wstęp

OFF Festival 2016 - OFF Festival 2016: wstęp 1

W chwili gdy piszę te słowa, wiele już powiedziano o tegorocznej edycji OFF-a: że – jak zauważył Jan Błaszczak – jej leitmotivem okazał się „niezach” (tzn. muzyka niezachodnia – tu składam wyrazy uznania Bartkowi Chacińskiemu i jego inwencji językowej), że fundusze na organizację festiwalu były skromniejsze niż jeszcze w ubiegłym roku, że line-up tym razem wyraźnie zdominowała elektronika. Największe emocje wzbudziło jednak to, co tak na dobrą sprawę się nie wydarzyło, czyli odwołane (w liczbie pięciu) koncerty zapowiedzianych wykonawców. Już od dawna OFF nie był tak często na językach ludzi – także tych mniej zainteresowanych muzyką. Tych, którzy po prostu śledzili newsfeed albo (jak mój znajomy) wysyłali do Katowic opatrzone hashtagiem zapewnienia o solidarności z OFF-em. Nawet w ostatnich latach, gdy headlinerami festiwalu byli The Stooges albo Patti Smith, sama impreza i jej gospodarze pozostawali jakby w cieniu swoich gości o wielkich nazwiskach (czy też, jak w tych dwóch przypadkach, zasłużonych miejscach w Rock & Roll Hall of Fame). Skala zainteresowania tegorocznym OFF-em i zdumienie spowodowane (w oczach niektórych) brakiem gwiazdorskich koncertów najlepiej pokazują, jak bardzo zmienił się ten festiwal od czasu, gdy za jego największego headlinera można było uznać Architecture in Helsinki.

Ta edycja – choć trochę na skutek nieoczekiwanej zmiany miejsc w line-upie – wyglądała zupełnie inaczej. Jej gwiazdami były nie sławy, tylko w większości nieznani szerszej publiczności wykonawcy z różnych regionów świata. Sensację wywołał pochodzący z Ghany Ata Kak, który zrobił show połączeniem hiplife'u z niebywałymi z naszej środkowoeuropejskiej perspektywy melodiami. Bardzo ciepło przyjęto też Koreańczyków z Jambinai, występujących w zastępstwie za nieobecnych The Kills. W samym centrum zainteresowania znalazł się jednak – zupełnie niespodziewanie – niejaki Islam Chipsy i jego trio o nazwie EEK. To ta grupa rodem z Egiptu, przenosząca motywy z muzyki arabskiej na zestaw syntezator plus perkusja, wystąpiła na OFF-ie aż dwukrotnie, po raz wtóry na miejsce Wileya – rapera, którego nie było, choć w zamyśle miał wypełnić lukę po odwołanym GZA.

Wypadające raz za razem z programu koncerty zwróciły (większą niż zwykle) uwagę publiki na animatorów całego tego przedsięwzięcia (przy czym warto przypomnieć, że pod względem „wywiązywania się” z muzycznej oferty OFF był jak dotąd niezawodny). Biorąc pod uwagę wyjątkową złośliwość losu, organizatorzy imprezy zasłużyli na uznanie i szacunek. Przede wszystkim należy im zapisać na plus, że postanowili zdać się na ciekawość i otwartość festiwalowej publiczności. I że – pomimo kąśliwych niekiedy komentarzy i roszczeń o zwrot pieniędzy za karnety – nie usprawiedliwiali wyborów, których dokonywali na miejsce odwołanych wykonawców. Widzę w tym gest zaufania zarówno do uczestników festiwalu, jak i do występujących w zastępstwie artystów. A jak można było stwierdzić po wysokiej frekwencji, o której świadczyły choćby długie kolejki do wejścia na teren Doliny Trzech Stawów, grupa ludzi przyjeżdżających do Katowic dla wszystkich wrażeń (a nie tylko na jeden czy dwa koncerty) jest naprawdę liczna. W końcu w naszym kraju i w tej branży 10 lat doświadczenia to już poważny staż – a przynajmniej na tyle długi, by można było mówić o marce i renomie. Dlatego (jak sądzę) przy kolejnej edycji organizatorzy OFF-a mogą śmiało skupić się na tej części publiczności, która traktuje ich jak autorytet i dla której kontakt z muzyką nieznaną (czy niezachodnią) jest wartością dodaną tej imprezy.

Jasne, że „Hopelessness” w wykonaniu ANOHNI mogło być punktem kulminacyjnym OFF Festivalu 2016. Tak z osobistego punktu widzenia trochę mi też szkoda, że nie zobaczyłam na żywo The Kills. Jestem jednak przekonana, że już niebawem jakaś agencja eventowa ściągnie ich (tym razem skutecznie) do Polski. A skomponowanie line-upu zarazem wszechstronnego, gwiazdorskiego i – no właśnie – offowego już z założenia wydaje mi się programem maksimum, który trudno będzie powtarzać co roku, zwłaszcza z uwagi na ograniczone w stosunku do poprzednich lat środki (i brak istotnego sponsora, jakim był dotychczas mBank). Wcale nie miałabym więc żalu do organizatorów, gdyby przy kolejnej edycji zabrakło wykonawców, których występy tak czy inaczej wywołałyby większe echo kilka lat temu. Nie wydaje mi się też, żeby OFF Festival musiał – jak w 2015 roku, gdy na scenie głównej gościła Patti Smith – stawać w szranki z festiwalami legend. Ich miejsce jest przecież w innej dolinie. (Ania Szudek)

Screenagers.pl (15 sierpnia 2016)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Pablo
[18 sierpnia 2016]
Też miałem wrażenie, że wbrew maruderom, wcale nie było aż tak bardzo "hopelessness". Dzięki za świetną relację.
Gość: dinozaur
[17 sierpnia 2016]
@pszemcio - określenie "legenda rocka" ma jak najbardziej pozytywne zabarwienie. Z racji wieku należę do dinozaurów, ponieważ jako młodzież słuchałem głównie Dylana. Dlatego myślę, że określenie "legenda" nie jest obraźliwe dla Patti Smith, wręcz przeciwnie, wskazuje na jej pozycję w świecie muzyki. Autorka tekstu nie odsyła artystów pokroju Patti Smith na muzyczną emeryturę przecież ani nie odmawia im prawa występowania na OFF-ie, a jedynie próbuje powiedzieć, że może się nie udać w następnych latach (powody są w tekście podane) zaprosić na OFF-a artystów tak znanych i uznanych jak Patti Smith. Nie znaczy to jednak, że festiwal nie ma szans. "Nie musi stawać w szranki" z innymi festiwalami, ponieważ zdobył sobie własną (być może wierną) publiczność.
Gość: szudek
[17 sierpnia 2016]
Nie posłużyłam się kategorią wieku, tylko kategorią "bycia legendą" - to dwie różne sprawy, które należy od siebie oddzielić. Dostrzegłeś w moich słowach coś, czego zupełnie nie miałam na myśli.
Gość: pszemcio
[17 sierpnia 2016]
Sama idea koncertów typu "Legendy rocka" budzi mój niesmak, wskazywanie artystce takiej jak Patti: "tam jest twoje miejsce dinozaurze" jest po prostu szalenie nietaktowne. Tak naprawdę od powrotu w latach 90 Smith ani nie wykonywała spektakularnych komercyjnych kroków , by nie mogła stawać na scenie z założenia offowej, ani nie popadała w śmiesznośc w jaką popada wiele starszych gwiazd zjadających własny ogon czy nastawionych na łatwy zysk. Dodatkowo nadal pod względem artystycznym ma do zaoferowania bardzo wiele, co pokazał ten koncert, konferencja itd. Dlaczego ktoś miałby oceniać zasadnośc występowania na offie kategorią wieku???
Gość: szudek
[17 sierpnia 2016]
(poprawiam się: w 2014, czyli dwa lata temu)
Gość: szudek
[17 sierpnia 2016]
@pszemcio - nie przyszło mi do głowy, że tę końcówkę można było odczytać jak sąd kategoryczny. To nie było moją intencją. Miałam na myśli to, że Off nie musi ścigać się z innymi, bo ma swoją publiczność. Odniesienie do "innej doliny" jest tu raczej zabiegiem tekstowym. Przecież na Festiwal Legend Rocka z pewnością też jeździ młodzież. Ja sama akurat jeszcze tam nie byłam, ale tak się składa, że poważnie rozważałam np. koncert Dylana w zeszłym roku.
Gość: pszemcio
[17 sierpnia 2016]
"Nie wydaje mi się też, żeby OFF Festival musiał – jak w 2015 roku, gdy na scenie głównej gościła Patti Smith – stawać w szranki z festiwalami legend. Ich miejsce jest przecież w innej dolinie.". - to jest najsłabsze zdanie, jakie czytałem na screenagers chyba od kilku lat. Najlepiej od razu starszych artystów wyślij dziewczyno do domu starców i zakaż grania na festiwalach, na których jest młodzież.
Gość: anohniu
[16 sierpnia 2016]
Nikt z redakcji nie dotarł na koncert Jambinai ?! Prawdziwie off-owe przeoczenie :-)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także