Polskie Piosenki Wszech Czasów

120–111

Obrazek pozycja 120. Skaldowie – Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał

120. Skaldowie – Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał

[muz: A. Zieliński; sł: W. Młynarski; 1968]

O ile debiutancki album Skaldów nosi dziś znamiona muzyki starodawnej i nie wygenerował zbyt wielu hitów, to longplay „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał” z dnia na dzień wyniósł krakowską formację do roli ogólnopolskiej gwiazdy. Zwięzłe, popowe narracje Andrzeja Zielińskiego opatrzyli swoimi tekstami Wojciech Młynarski czy Agnieszka Osiecka, a podmieniony duet gitarzystów nadał muzyce Skaldów wyczekiwanych, młodzieżowych rysów. Nie było lepszej egzemplifikacji tego trendu niż otwierający stronę A utwór tytułowy – pierwszy prawdziwie nieśmiertelny przebój braci Zielińskich, w którym ożenili bigbitową melancholię, słodycz godną najlepszych singli The Monkees i melodyczny kunszt na poziomie The Zombies. A kto wie, może nawet przewidzieli nastoletni, unoszący lekkością hurraoptymizm Papa Dance z okresu „Poniżej krytyki”. (Kuba Ambrożewski)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 119. Breakout – Kiedy byłem małym chłopcem

119. Breakout – Kiedy byłem małym chłopcem

[muz: T. Nalepa; sł: B. Loebl; 1971]

Pomimo narosłych mitów i wielu przekłamań, jedno o PRL-u wiemy na pewno: władza ludowa była skrajnie uncool i nic dziwnego, że kto za komuny miał hipsterskie aspiracje, jak zarazy unikał wszystkiego co tutejsze, robotniczo-chłopskie, no, ludowe po prostu. Takim Skaldom na wieki przypięto łatkę pieszczochów reżimu tylko dlatego, że swoje melodie ozdabiali nutą góralszczyzny. Z drugiej strony Breakout, zespół przedstawiany jako naturalna opozycja dla łagodnych braci Zielińskich, był chyba najbardziej stylową z polskich grup przełomu lat 60. i 70. Żadna inna nie miała brzmienia tak mięsistego i zdecydowanego jak ekipa Tadeusza Nalepy, co najlepiej słychać właśnie w ikonicznym „Kiedy byłem małym chłopcem”. Porównajcie grę duetu Nalepa-Kozakiewicz z innymi, bądź co bądź świetnymi, polskimi gitarzystami tamtej epoki. Podczas gdy – pierwsi z brzegu – Tomasz Jaśkiewicz (Akwarele) czy Anthimos Apostolis (SBB) trochę się krępują, dogrywają głównie ozdobniki, jakby niepewni czy to wypada huknąć głośnego rocka, wioślarze Breakoutu odpalają numer chłodnym, posągowym tematem, który wytrzymuje porównania z „Time Of The Season” Zombies.

O albumie „Blues”, z którego „Kiedy byłem małym chłopcem” pochodzi, zwykło się pisać „najważniejszy dla polskiej muzyki rozrywkowej”. Bo był oknem na deltę Mississipi czy Chicago? Nie, „Blues” był oknem na cały świat. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj>>

Obrazek pozycja 118. Kury – Fin de Siecle

118. Kury – Fin de Siecle

[muz: A.Chapman, J. Olter, P. Pawlak, T. Tymański; sł: T. Tymański; 2001]

Już kiedyś pisałem o tym w pewnym obskurnym zakątku cyberprzestrzeni, były to niezwykle cenne spostrzeżenia, ale nie będę ich tu cytował. Krótko: gdyby Tymański był takim biathlonistą, jakim potrafi być kompozytorem, to Greis w Turynie nie miałby z nim szans. (Michał Hoffmann)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 117. T. Love – Stany

117. T. Love – Stany

[muz: J. Benedek; sł: Z. Staszczyk; 1992]

W „Stanach” Muniek ujawnia się jako satyryczny komentator American dream. Na kilka lat przed realizacją „Szczęśliwego Nowego Jorku” T.Love wyśmiewa entuzjazm rodaków pracujących na zmywaku za Oceanem. Kpinę z jankeskiego akcentu, opowieści o łatwych bejbe i korzystnym przeliczniku dolarowym, przebija jednak deklaracja o tanim żarciu i najlepszym keczupie na świecie. Jedna z najbardziej przebojowych melodii w historii grupy, wsparta przez dęciaki rodem z parady na 5 Alei oraz „zaangażowany” wokal Staszczyka dopełnia obraz tego szyderczego fragmentu twórczości T. Love – oblicza, które zespół przedstawiał później w takich utworach, jak „Jest super”, „Potejto” czy „Mr. President”. (Witek Wierzchowski)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 116. Maryla Rodowicz – Bossanova do poduszki

116. Maryla Rodowicz – Bossanova do poduszki

[muz: J. Mikuła; sł: A. Osiecka; 1978]

Przewrotna to nazwa, bo świetna kompozycja Jacka Mikuły, poza rytmicznym szkieletem, z bossa novą nie ma wiele wspólnego. Ciekawe jednak, że nadwornemu kompozytorowi Maryli Rodowicz udaje się za pomocą zupełnie innych środków osiągnać efekt podobny do tego, w który celowali Gilberto i Jobim – intymną bliskość ze słuchaczem. W figlarnym tekście bossa nova grzeje się na płatkach, szmatkach i różyczkach; piosenka z kolei, na oszczędnych akordach elektrycznego pianina. Mikuła, Osiecka i Rodowicz – Tercet Egzotyczny? (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 115. Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne – Sznurowadła

115. Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne – Sznurowadła

[muz: Emade; sł: Fisz; 2002]

Płyta „F3” zapadła w pamięć fanom Fisza nie tylko singlowymi, świetnie nadającymi się do krzyczenia na koncertach utworami „Warszafka” i „Dynamit”, ale też balladami, jak „Uważaj” i właśnie „Sznurowadła”. To utwór, który na tle sporego dorobku syna Wojciecha Waglewskiego (który w naszym pokoleniu dorobił się ksywy „Tata Fisza”) prezentuje się jako ten najbardziej szczery, najmniej przekombinowany. Wyposażony tylko w minimalistyczną, smutną melodię, zamiast bombastycznego bitu. Wyposażony w delikatną melorecytację, zamiast prób śpiewania czy dynamicznego rapu (który to zresztą Fiszowi wychodził ze wszystkich jego technik wokalnych najlepiej). Historia zdrady, straty, bólu, osadzona jakoś w „młodych” realiach i do nich adresowana (Piję wino, palę skręty z kolegami / wpadnij kiedyś poniszczyć się z nami), wciąż brzmi świeżo i prawdziwie. Minimalistyczny teledysk wciąż się broni. A, wiem, że to dziwne, ale rok 2002 wcale nie był rok temu, tylko dziesięć. (Kamil J. Bałuk)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 114. Hey – Dosyć poważnie

114. Hey – Dosyć poważnie

[muz: P. Banach; sł: K. Nosowska; 1997]

Jak można, wychodząc z tak topornej kombinacji jungle’owego beatu i ciężkich gitar, przejść w taki refren gigant, refren masakrę, refren pieprzony walec drogowy. Refren, którego do dziś zazdroszczą i Sleater-Kinney, i Garbage, i Cocteau Twins. O zawartości lirycznej nie wspomnę, nie dam rady. (Michał Hoffmann)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 113. ABC – Przeminęło z wiatrem tyle dni

113. ABC – Przeminęło z wiatrem tyle dni

[muz: M. Zimiński; sł: J. Kondratowicz; 1970]

Gdyby Grupa ABC Andrzeja Nebeskiego istniała trochę dłużej i zachowała dynamikę zmian personalnych z okresu swojej krótkiej, acz intensywnej działalności, byłaby doskonałym tematem dla Stanisławy Ryster prowadzącej nieistniejącą już „Wielką grę”. Utwór „Przeminęło z wiatrem tyle dni” pochodzący z debiutanckiej płyty zespołu, mógłby spokojnie nagrać Ray Charles, gdyby tylko urodził się nie w Albany w stanie Georgia, a w Przemyślu w dolinie Sanu. Mimo rhythm’n’bluesowej aranżacji (dęciaki, pianino, chórki) i funkującego basu unosi się nad tym niespokojny duch polskiej piosenki. Nie tylko chodzi tu o zamyślony, kontemplacyjny tekst, ale też o dziwną jazzowo-musicalową aurę, lecz nie taką broadwayowską, a tą spotykaną w wojewódzkich domach kultury. W tamtym okresie działalności ABC mikrofon dzielili między sobą Frąckowiak, Kozłowski i Gąssowski i to właśnie ten ostatni w tym utworze idzie za rękę z lękami i obawami Scarlett O’Hary. Ale w końcu jutro też jest dzień. (Sebastian Niemczyk)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 112. Apteka – Synteza

112. Apteka – Synteza

[muz i sł: J. Kodymowski; 1988]

Na początku lat 90. „Dziennik Bałtycki” przez pomyłkę opublikował zdjęcie Kodyma i Macieja Wanata pod artykułem o zabójstwie polskiego biznesmena w Hamburgu. Muzycy Apteki poczuli się dotknięci i zapowiedzieli skierowanie sprawy do sądu. Takiej obrazy nie możemy zlekceważyć i będziemy domagać się przynajmniej po 100 mln zł odszkodowania, mówiła „Gazecie Wyborczej” Krystyna Kodymowska, mama (sic!) artysty.

Nie wiem, jaki był finał tej afery, ale po latach wszystko wygląda jak ponury żart, który mógłby powstać w głowie samego Kodyma. Na tle zwyczajowego radykalizmu autora słynnych słów o klocku na klacie, „Synteza” wydaje się grzeczna i ułożona. Ale nie jest tak, że za młodu Kodymowski się krygował. To jest utwór równie, a może nawet bardziej bezkompromisowy, co późniejsze dokonania Apteki – zwłaszcza jeśli się porówna pierwszą wersję „Syntezy” z późniejszymi, wygładzonymi pod singla. Przez te trzy minuty mieliśmy w Polsce swoje Sonic Youth. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 111. The Car Is On Fire – Easy On The Eye

111. The Car Is On Fire – Easy On The Eye

[muz i sł: M. Pruszkowski; 2008]

Chyba jedyny w rankingu utwór nieposiadający wersji studyjnej. Leciutki, przyjemny i ekstremalnie wyrafinowany. Najlepszy w dorobku, a w przypadku tego zespołu konkurencja jest straszliwa. Jak ujął kolega: gość z nas wszystkich zaszydził i wrócił do robienia jingli. Michale – może ZASZYDZISZ z nas znowu? (Michał Hoffmann)

Posłuchaj >>

Screenagers.pl (29 maja 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: alex
[29 maja 2012]
"dekontekstualizacja" - żadna grupa robiąca jakiekolwiek podsumowanie nie jest w stanie tego przeskoczyć. Przykład: 2 utwory TCIOF w drugiej setce. Nie oszukujmy się TCIOF zespołem dziejowym nie jest..jedynie fajnie się kojarzy...
PS
[29 maja 2012]
podmienione, dzięki.
Gość: retrix
[29 maja 2012]
link do "Syntezy" dość zabawny..
Gość: szwed
[29 maja 2012]
114. Dzięki za przypomnienie "Dosyć poważnie". Czy czasem ten beat rozpoczynający ten numer nie jest taki sam jak w goopiej peezdzie Kultu?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także