Boards Of Canada
Reach For The Dead
Żyjemy w dziwnych czasach. Aby wcisnąć nam na usta zapowiedź nowego albumu - zwłaszcza w natłoku nowych nagrań - kolejne „wielkie marki" muzyki muszą się naprawdę gimnastykować z kampanią PR. Gdy Daft Punk postawili na zaspamowanie nam ścian newsami, czy to o współpracownikach, czy o występie na pustyni, tak Boards of Canada zdecydowali się na działanie w terenie. Ciekawe, że próbki ich długo oczekiwanej płyty zdają się adresowane do “prawdziwych fanów muzyki” - pierwszymi, którzy mogli z nimi obcować, byli nabywcy winyli, mogący znaleźć enigmatyczne krążki grzebiąc wśród „wosków” na Record Store Day. Kolejne informacje o albumie zawarte były w innym kanale dla zapaleńców - wszak nie jest najbardziej oczywistym odczytywać wiadomości ukryte w YouTube’ach i Soundcloudach. Gra weszła na inny poziom, gdy Boards of Canada jako miejsce premiery swojego nowego utworu wybrali największe skrzyżowanie w Tokio. Wydaje się to na pierwszy rzut oka posunięcie nieco cyniczne, bo wymuszające atencję, ale aż chce się myśleć, że Japonia dlatego, bo jak napisał Reynolds w „Retromanii” - „no other country on Earth, not even England, has dedicated itself so intensively to archiving the annals of Western popular, semi-popular and downright unpopular music”.
Dobrze, ale gdzie w tym wszystkim muzyka? Odcedzając medialną otoczkę dostajemy 4 minuty 47 sekund Boards of Canada takiego, jakie znamy. Czyli dwóch braci ze Szkocji zaburza ambientową strefę bezpieczeństwa połamanymi rytmami, szmerami i szumami. Robią to solidnie, budując odpowiednią progresywną dramaturgię, co świetnie koresponduje z patetycznym tytułem - „Reach For The Dead”. Jednak należy ponarzekać, że zupełnie nie rozszerzyli arsenału środków - gdy na przykład „Exai” czasem może przytłoczyć tym, co chcą zawrzeć Autechre, tak tutaj po dawnym eksperymentalnym duchu tego projektu zdaje się, że niewiele zostało. Zaraz, ale w sumie - czy na „Geogaddi”, czy już zupełnie na „Campfire Headphase”, coś jeszcze mogło zaskakiwać? Niezbyt, stąd prorokuje, że najnowsze wydawnictwo Boards of Canada to będzie gratka dla tych, którzy w muzyce elektronicznej szukają komfortu, a nie nowych lądów.
Komentarze
[31 stycznia 2021]
[29 maja 2013]
Geogaddi niezbyt Pania zaskoczylo? Proponuje odsluchac jeszcze raz, tym razem na powaznie. A potem jeszcze raz. I jeszcze raz.
"...dawnym eksperymentalnym duchu"...spoko.
"prorokuje, że najnowsze wydawnictwo Boards of Canada to będzie gratka dla tych, którzy w muzyce elektronicznej szukają komfortu, a nie nowych lądów. - zobaczymy jak sie posypia 8 i 9 m.in. na tym portalu.
[27 maja 2013]
[27 maja 2013]