Daft Punk
Get Lucky (feat. Pharrell Williams)
„Nie rozumiem fenomenu...” to jeden z bardziej wyświechtanych frazesów otwierających recenzje muzyczne – gdzieś zaraz za „przyznam się bez bicia...” czy „nigdy nie byłem fanem...”. Ale cóż poradzę – przyznaję się bez bicia, że nie rozumiem fenomenu nowego numeru Daft Punk (mimo, że w sumie mogę nazwać się ich fanem). „Singiel roku!” – krzyczy od paru dni pół mojej ściany facebookowej, na czele z masą bardzo ogarniętych muzycznie ludzi. Kurczę, jakoś nie w moim świecie. Dawno już tak bezpieczny kawałek muzyki nie wzbudził takiego zalewu ekstatycznych reakcji. Bo umówmy się, ale emocji w „Get Lucky” jest jak na lekarstwo – to gładziutki, ładniutki, zgrabniutki utworek, który równie dobrze mógłby promować nowy album zespołu Chromeo, mistrzów tego rodzaju sympatycznej miałkości i konsekwentnych od lat epigonów Daft Punk. Większości podobać się będzie na zasadzie przyjemnych asocjacji z „Off The Wall”, produkcjami Chic albo po prostu poprzez zastosowanie charakterystycznych zabiegów duetu Bangalter & Homem-Christo, ale w przeciwieństwie do nich wszystkich brzmi jak wycięty z szablonu, jest ledwie zestawem dyskotekowo-funkowych klisz, które są tyleż miłe i sprawdzone, co kompletnie nieinspirujące. Wpada w ucho natychmiast, ale jeszcze szybciej melduje się z drugiej strony. Średnio, jak na zespół, którego najlepsze single elektryzowały nieznanym wcześniej futuryzmem, fundowały wrażenie kosmicznej podróży w czasie; które po dziesięciu czy piętnastu latach od premiery wciąż są w stanie obudzić trupa. Ten nowy to też wehikuł czasu, ale niestety co najwyżej w drugą stronę.
Komentarze
[15 maja 2014]
[19 lipca 2013]
[29 kwietnia 2013]
[25 kwietnia 2013]
[24 kwietnia 2013]