David Bowie
Where Are We Now?
Dzięsięć lat minęło jak jeden dzień i „Never Get Old” zmieniło się w „just walking the dead”. No dobra, nie jestem pewien, ale chyba się wzruszyłem, jak prawie wszyscy. Starszy pan oprowadza nas po Berlinie, którego już nie ma. Ale nie oszukujmy się – tamten Bowie, podobnie jak dyskoteka Dschungel, również już odszedł. Mur nie dzieli już na dwie części Potsdamer Platz, nieopodal którego w Hansa Studios powstał „Heroes”. Otrzyjcie łzy, bo chyba jednak więcej w tym elementu zaskoczenia (on wrócił!), niż wielkiego muzycznego wydarzenia.
To gdzie jesteśmy? Czy tylko ja mam wrażenie, że to część druga „Thursday's Child”? Trochę uproszczona, spowolniona, doprawiona sporą dawką patosu. I zaśpiewana głosem człowieka stojącego nad grobem. Jest ładnie, ale i przygnębiająco sentymentalnie. Bowie po zawale nie będzie już Ziggym, Thin White Duke'iem, czy choćby Nathanem Adlerem. Bardziej niż kiedykolwiek jest po prostu sobą, Davidem Jonesem. Wrócił, ale chyba po to, żeby zacząć się żegnać. OK, OK. Poczekajmy do marca, na „The Next Day”. I na kolejny album. Bo przecież będzie. Wszystkiego najlepszego, panie Jones!
Komentarze
[31 stycznia 2013]
[31 stycznia 2013]
ale czy screenagers to jakaś akademia muzyczna, która przyznaje noty biorąc pod uwagę tylko złożoność partytury? Ciebie wzrusza, mnie też wzrusza i chyba o to chodzi -> jest to integralna część odbioru utworu jako całości. Ogólnie czy jest potrzeba punktowego oceniania tego typu utworów?
[30 stycznia 2013]
[30 stycznia 2013]
Po początkowej euforii związanej z nową płyta Bowiego, troche wyluzowałem. Myślę że będzie bardzo dobrze jeśli zapoda album na miarę Reality, które bardzo lubię.
[29 stycznia 2013]
[29 stycznia 2013]
[29 stycznia 2013]
[29 stycznia 2013]
[29 stycznia 2013]