David Bowie
The Stars (Are Out Tonight)
Floria Sigismondi wie na pewno dużo o reżyserowaniu wideoklipów – w końcu w jej filmografii znaleźć można ich kilkadziesiąt (w tym takich wykonawców jak The Cure, Marilyn Manson, Interpol czy Sigur Rós). Niedawno nieźle poradziła sobie również z filmem fabularnym. Wyreżyserowany przez Kanadyjkę z włoskimi korzeniami biophic o dziewczęcej grupie The Runaways (i ich liderce Joan Jett) miał wszystko to, co tego typu fabuła mieć powinna. Teledysk do singla zapowiadającego długo wyczekiwany album Davida Bowiego również to ma. Gdyby tak przyjrzeć się dokładniej, Sigismondi trochę w tym klipie cytuje samą siebie. Budowanie obrazów na połamanych ludzkich postaciach pojawiało się choćby w wyreżyserowanych przez nią teledyskach Christiny Aguilery czy The White Stripes. Nie było w nich jednak ani Bowiego, ani Tildy Swinton. Ikony muzyki i kina wcielają się tu w rolę statecznego małżeństwa, których spokojna egzystencja zostaje zakłócona przez dziwaczną, młodą parę celebrytów. Ten kilkuminutowy film to jakby skupienie wielu ważnych wątków z twórczości wokalisty. Obcujemy tu nie tylko z psychodelią i wariactwem najlepszego sortu, ale też z androgynią, która niegdyś była znakiem rozpoznawczym Bowiego. W młodych gniewnych wcielają się holenderska modelka Saskia de Brauw i bodaj najbardziej znany hermafrodyta w świecie modelingu, Andrej Pejić. Saskia ma zaczesane do tyłu włosy i nosi garnitur, Andrej zaś uwodzi seksapilem perfekcyjnej blondynki. Sama Swinton mogłaby kiedyś w filmie poświęconym Bowiemu wcielić się w rolę główną – fizycznie aktorka przypomina wokalistę sprzed kilku dekad, co jest niepokojące i fantastyczne zarazem, dodaje teledyskowi jeszcze więcej oryginalności. Co zaś tyczy się samej piosenki – wydaje się być świetnym uzupełnieniem poprzedniego singla. „Where Are We Now?” było eleganckie, statyczne, nostalgiczne, tym samym idealnie pasowało do aktualnego stanu kondycji artystycznej, w jakiej znajduje się Bowie. „The Stars (Are Out Tonight)” to już zgoła odmienna historia – charyzmatyczny, energetyczny utwór, krzyczący siłą dawnej świetności autora „Low”, pochylający się w swym metaforycznym, wielowarstwowym tekście nad naturą sławy i upływem czasu. Nikt chyba nie ma wątpliwości, kto tu jest prawdziwą gwiazdą.
Komentarze
[6 marca 2013]
[5 marca 2013]
[5 marca 2013]
[5 marca 2013]
[4 marca 2013]
[3 marca 2013]