Wywiad z zespołem Alameda 5

Obrazek Wywiad z zespołem Alameda 5

Michał Weicher: Jak wygląda przeobrażenie ze składu trzyosobowego do kwintetu? Czy zmiana przychodzi naturalnie, czy nagle następuje całkowita rewolucja w graniu i komponowaniu? Graliście już razem wcześniej, ale czy ten skład otworzył was na zupełnie nowe doznania?

Kuba Ziołek: W tym wypadku zmiana była wymuszona głównie sytuacją życiową, aczkolwiek to nie jest tak, że trio przestało istnieć. Graliśmy koncerty w trio, gdy kwintet powoli zaczynał funkcjonować. W maju zrobiliśmy trzy nowe utwory w trio. Chciałbym, żeby trio funkcjonowało równolegle do kwintetu, ale ponownie – sytuacja życiowa sama w tym momencie pisze scenariusze. Wracając do kwintetu, to każdy muzyk wnosi swój indywidualny styl do wspólnego grania i muzyka podąża za tym wkładem, a nie odwrotnie. Nigdy nie mieliśmy konkretnych założeń co do muzyki, jaką będziemy grać. To wychodzi w praniu i, moim zdaniem, musi tak być, jeśli chcemy być szczerzy w tym, co robimy.

Mikołaj Zieliński: Przypuszczalnie każde takie przeobrażenie przebiega w inny sposób. W tym wypadku stało się to na wskroś naturalnie. Żaden z nas nie spodziewał się raczej takiego przeobrażenia, lecz jak słychać, efekty mówią same za siebie. Rewolucja jest zasadniczo wpisana w naturę tej formacji, co również przekłada się na zupełnie nowe doznania muzyczne.

Rafał Iwański: R-ewolucja jest wpisana w historię i działalność bytu zwanego homo sapiens.

KZ: W tym momencie, gdzieś we Francji Richard Pinhas delikatnie potakują głową.

RI: Przed wchłonięciem mnie i moich bębnów do Alamedy 5 nagrałem się trochę z Kubą, prawie 4 lata, jako perkusjonista w Innercity Ensemble, jak też z pozostałymi pięcioma członkami tamtego kolektywu. Gdybym miał porównać te dwa składy ze sobą, to musiałbym wejść w wiele detali, to jest na dłuższą rozmowę. Ale na pewno Innercity Ensemble nie wydusza ze mnie tyle sił co Alameda 5. Do tego wydaje mi się, że Alameda 5 gra tym lepiej im więcej prób zrealizuje przed koncertami. Z Innercity Ensemble jest nieco inna sytuacja, która to grupa zbiera się w sumie tylko przy okazji sesji nagraniowych, średnio raz na dwa lata oraz ze dwa razy w roku oprócz tego – przed trasami czy ważniejszymi koncertami (na festiwalach...)

Łukasz Jędrzejczak: Dla mnie Alameda 5 była przyjemną odskocznią od T'ien Lai w tym sensie, że w kwintecie pojawiła się żywa perkusja Jacka, co zmieniło trochę kwestię brzmienia i wymagało trochę innego podejścia, jeśli chodzi o elektronikę. Nowym doznaniem jest na pewno kolektywny charakter naszego grania, mniej opartego na urządzeniach, a bardziej na grze w czasie rzeczywistym, że się tak wyrażę. Alameda 5 to taki eksperyment trochę inspirowany metodą pracy Can – kolektywnego komponowania na żywo.

RI: Trzeba jeszcze wspomnieć nieobecnego w rozmowie Jacka Buhla, bo to jest dopiero historia. Pomijając fakt, że Kuba, Łukasz i Mikołaj są bardzo utalentowani i wytrwali, i w ogóle – to postać perkusisty, który gra w Alamedzie (rocznik 65) jest wedle mnie wyjątkowa. A mówię to chociażby jako fanatyk zespołu Variété w czasach mojej młodości. Jako 15-latek słuchałem bardzo dużo tego zespołu, a było to na przełomie lat 80 i 90. Teraz mam zaszczyt grać, m.in z Jackiem – wciąż nie mogę w to uwierzyć... Dodam, że Variété nie słucham już od ok. 15 lat, nawet nie pytałem Jacka czy on słucha...

KZ: Jaca to też temat na osobny wywiad. Jeden z najbardziej oryginalnych perkusistów w Europie – nie mam co do tego wątpliwości. Polecam nową płytę Jachny/Buhla - wydawało się, że nie mają już czym zaskoczyć, a mają...

RI: Potwierdzam całkowicie. Granie z nim to wielka nauka i przyjemność, to wspaniale, że gra w Alamedzie – i że możemy z nim grać. Ja słuchałem Variété i Joy Division na kolanach jak gówniarzem byłem... Ale szacunek mam ogromy. Jak w Alamedzie słyszę te nowofalowe i zimno-falowe rytmy, basy, itd. – to nieraz aż ciarki mnie przechodzą. I to jest to! Dla mnie Alameda 5 to WIELKI POWRÓT do muzyki, którą kocham. Kurde, nigdy bym nie pomyślał, że znowu będę rock'n'rollowym nowofalowcem.

MZ: Granie z Jackiem w sekcji rytmicznej jest doznaniem wyjątkowym w każdym calu i okruchu pulsu.

MW: Da się odczuć, że styl tworzenia podobny jest do Can. Zadałem te pytania, bo wydaje mi się, że w stosunku do „Późnego królestwa” nowy album ma zupełnie inną dramaturgię. Tam była monumentalna i stricte rockowa, tutaj zaś wydaje się bardziej skupiona na przestrzeni, na budowaniu różnych ścieżek.

KZ: Mogę się od razu bez mrugnięcia wyspowiadać z top 3 moich ukochanych płyt wszech czasów: „Remain In Light” Talking Heads, „Discipline” King Crimson i „Dark Magus” Davisa. To że zdarza mi się czasem grać metal zaskakuje mnie samego. Granie rockowe jest bardzo pociągające, gdyż wymusza dyscyplinę i precyzję. Przekładanie tych wartości na język muzyki (w sporym stopniu) improwizowanej jest jeszcze bardziej pociągające. Niespecjalnie skupiam się na gatunkach muzycznych, co na samej metodzie pracy. Dla mnie to jest trochę jak z malowaniem martwych natur - możesz malować gruszkę a może kwiatka, ale najważniejsze dla mnie nie jest co, ale jak.

RI: W tym sensie ten skład (Alameda 5) na pewno otwiera mnie na nowe doznania i wyzwania. Na pewno muszę więcej ćwiczyć na bębnach by sprostać koncertom, a dodam, że gram na bębnach różnego rodzaju od około 15 lat, ale niezbyt regularnie, bo jednak głównie gram na gongach w HATI i IE czy muzykę elektroakustyczną, solowo czy z Kapitalem i innymi projektami. Bardzo się cieszę, że mogę znowu w pełni eksplorować bębnienie - nie znam obecnie lepszego składu niż Alameda 5 na takie praktyki. Swoją drogą, ciekawy aspekt Kuba poruszył słowami: "Granie rockowe jest bardzo pociągające, gdyż wymusza dyscyplinę i precyzję. Przekładanie tych wartości na język muzyki". Kurcze, ja nie wiem czy Alameda 5 jest mniej lub bardziej rockowa od Alamedy 3. Wiem tylko tyle, że granie w Alamedzie oznacza dla mnie obowiązek precyzji i ogromnej dyscypliny, zwłaszcza, że tworzę swego rodzaju maszynę rytmiczną razem z Jackiem Buhlem. To strasznie mocne doznanie, bardzo pociągające. Czuję się zobowiązany przejść samego siebie, by maszyna pędziła jak najlepiej – by trio odpowiedzialne za melodykę i harmonię (Mikołaj, Łukasz, Kuba) czuło się lekko. Jak i my wszyscy...

ŁJ: Tak, jednym z założeń przy „Duchu tornada” było stworzenie czegoś na kształt muzyki psychoaktywnej, płyty gęstej i wielopoziomowej, ale też takiej, która co chwilę zmienia kierunek (inspiracją mogły być tu doznania psylocybinowe). Na szczęście założenie to udało się w jakiś sposób zrealizować, bo kiedy pierwszy raz przesłuchałem album na słuchawkach (świeżo po świetnym masteringu Marcina Bocińskiego), to miałem wrażenie, że wpadam w najeżony kolorami i najróżniejszymi kształtami tunel.

MW: To bardzo ciekawe z tą metaforą maszyny. Bartek Chaciński zwrócił w swojej recenzji uwagę na powinowactwo „Ducha tornada” z tegoroczną płytą Kapital. Pytanie do Kuby i Rafała, czy album Alamedy odbieraliście jako poszerzenie tych pomysłów? Brak chociażby tekstów, stawiacie raczej na pejzaże.

RI: Ja tego tak w ogóle nie odbieram, ale to może dlatego, że w Alamedzie gram w sekcji rytmicznej, na tym się skupiam. W Kapitalu muzyka powstaje jednak całkiem inaczej, mam inne doznania grając koncerty w tym duecie, w ogóle jest tam inna technologia, inny rozkład sił. Nie zgadzam się z Bartkiem Ch. Może Kuba widzi to inaczej - bo w Kapitalu w większości numerów jego głównym instrumentarium jest gitara z efektami, sampler, itd. Czyli powiedzmy, podobnie jak w Alamedzie... Jednak energia Alameda jest całkiem odmienna, bo inne jest instrumentarium i przede wszystkim ludzie (3/5 składu – a to sporo – to przewaga) – o czym najlepiej się przekonać przychodząc na koncert Alamedy, a potem na Kapital...

KZ: A jako że i tu i tu gram na gitarze i elektronice, to dla mnie jest coś w tym, co napisał Bartek, aczkolwiek w jego recenzji stawia nacisk na wątki literatury i filmów sci-fi obecne na obu płytach. A propos filmu, to Kapital jest dla mnie trochę jak prequel dla „Ducha tornada”, jako bardziej poetycka i duchowa impresja, która wprowadza w stan transu na pograniczu snu. „Duch tornada” to bardziej film akcji, pędząca machina, pełna efektów specjalnych.

ŁJ: Transformers 3D (śmiech)

KZ: W kwestii tekstów. We wkładce do płyty znajdują się dwa wiersze autorstwa: Mikołaja i Wojciecha Trubickiego, a także fragment z Burroughsa. Poza tym dwa utwory na płycie mają teksty, a jeden ma onomatopejcze.

MW: Mniej jest partii wokalnych, tak ja to odebrałem słuchając płyty. Może to tylko wrażenie, które buduje muzyka.

RI: Zgadza się... Poza tym na „Chaos to Chaos” cytat z Lema jest głównie z powodu nazwy Kapital i kapitału – czyli bóstwa Kap-Eh-Thaal... a to już nie science-fiction, moi drodzy....

KZ: Political-fiction. Ja się trochę wstydzę mojego głosu, więc wolę go nie eksponować.

MW: Czy inspiracja Williamem Burroughsem polega również na jego technikach tworzenia cut-up?

KZ: W Alamedzie? nie zastanawiałem się nad tym, dobre pytanie w sumie, ale musiałbym na spokojnie o tym pomyśleć.

ŁJ: Chyba nie, raczej nie robiliśmy niczego takiego świadomie, aczkolwiek są momenty, które pod cut-up można by podciągnąć.

RI: Ale dowaliłeś teraz. Ja czytam Burroughsa od ponad 20 lat. Mam na jego punkcie obsesję, która mi wraca w życiu co kilka lat.

MZ: Jeden z moich ulubionych pisarzy, więc być może jest coś na rzeczy.

ŁJ: Takie momenty to pewnie sample, czy to głosy mnichów tybetańskich, czy skrawki płyt z Sublime Frequencies, czy też fragmenty reklam farmaceutyków wyrwane z YouTube.

MW: Czyli pewnie podświadomie się inspirowaliście. Taka jest przecież filozofia Burroughsa - wyzwalanie twórczych instynktów

RI: Podświadomość to też konstrukt, prawdopodobnie, nawet naukowy (albo pseudo-naukowy), ale powiedzmy, że w instynkt to jednak wierzę. A nawet nie mogę powiedzieć, że wierzę tylko po prostu wiem, że jest. Na przykład Haitańczyk praktykujący voodoo nie rozumie co to wierzyć w bóstwa czy świat duchowy”, on po prostu działa kiedy jest taka potrzeba – bierze udział w rytuałach, tańczy do rytmów bębnów, śpiewa pieśni do loa, zostaje opętany, itd.). Miałem nawet momenty w życiu, że czułem się opętany przez wyczytane z Burroughsa książek słowa. Ale grając w Alamedzie nie myślę o technikach cut-up a la Burroughs/Gysin, bo to całkiem inna historia, chociaż słyszę różne szaleństwa tego świata w cięciach generowanych przez Łukasza i Kubę. Może umysł mam już tak poszatkowany przez mass media, że wolę się skupiać na rytmie, transie, muzyce, itd.

MW: Czy oprócz filmów i powieści science-fiction inspirowaliście się też konkretnymi soundtrackami do filmów z tego gatunku? Twórcy muzyki elektronicznej czy elektroakustycznej często takowe popełniali.

KZ: Nie inspirowaliśmy się żadnym konkretnym soundtrackiem. Ja widziałem może z 10 filmów w życiu, których soundtracki mi się podobały, z czego 8 to były filmy Herzoga. Ostatnio powaliły mnie ścieżki dźwiękowe „It Follows” i „Birdmana”.

MZ: Nie ma co się rozpisywać o Vangelisach, Badalamentich czy innych Santaolallach. Soundtracki to temat na osobną rozmowę.

RI: Herzog i Popol Vuh - to samo mogę powiedzieć, ale to nie jest w temacie Alamedy chyba.

ŁJ: No tak, rzeczywiście, kto się nie jara „Nosferatu”, ten z policji. Raczej nie inspirowaliśmy się w trakcie tworzenia. Nie przepadam za soundtrackami, aczkolwiek zaskoczyła mnie muzyka w filmie „Under the Skin”. Muza do „Birdmana” też była bardzo fajna. Fajnie, gdyby w Polsce ktoś zrobił dobry film sci-fi. Chętnie bym wziął udział w zrobieniu muzyki do niego.

RI: Mamy go na co dzień. A grając koncerty i nagrywają płyty - tak sobie ilustrujemy tę „rzeczywistość”. Na każdej próbie, na każdym koncercie. Wszyscy go tworzymy, dzień po dniu, razem i z osobna...

ŁJ: No tak, ale brakuje laserów i robotów.

MZ: Cierpliwości.

MW: To może na koniec każdy opowie o swoim kontakcie z science-fiction? Co najbardziej na Was wpłynęło? Ja powiem, że dla mnie był to Philip K. Dick.

RI: Nawet co nas ukształtowało, powiedziałbym dosadniej...

MZ: Strugaccy, „Jasnowidzenie inżyniera Szarka” Borunia , Aldiss, „Bajki robotów” Lema oraz zbiory opowiadań s-f z lat 80. i 90. Komiksy Polcha na Dänikenie również istotne. Mnogość kontekstowa jest niewyczerpana.

ŁJ: Dla mnie najpierw było kino: „Obcy”, „Terminator”, „Odyseja kosmiczna”, „Star Wars”, wiadomo. Potem przyszła fascynacja niektórymi dziełami anime („Ghost in the Shell”, „Akira”). Co do literatury, to jakieś takie czytadła z fantazyjnymi (i najczęściej kiczowatymi) okładkami i tytułami w stylu „Kroniki Majiporu” tudzież bibliografia von Dänikena, potem Lem, Ballard i Dick. Pamiętam też duże wrażenie, jakie zrobiły na mnie niektóre komiksy. Ważny dla mnie jest też nurt fantastyki postapokaliptycznej. Z wypiekami na twarzy czytałem „Bastion” Kinga. Długo chodziła za mną „Droga” Cormaca McCarthy'ego.

KZ: Z Dickiem mam trochę problem, gdyż uważam go za słabego pisarza (mam na myśli styl), aczkolwiek może to kwestia braku dobrych tłumaczeń... nie zmienia to faktu, że jego wizje (jak choćby w moim ulubionym „Valis”) mnie samego prawie przyprawiły o szaleństwo, więc jest to coś więcej niż literatura. Najważniejszy pozostaje dla mnie Stanisław Lem: „Głos pana”, „Kongres Futurologiczny”, „Niezwyciężony”. Cieszy mnie też fakt, że powstało w ostatnim czasie kilka naprawdę udanych kameralnych produkcji filmowych w duchu sci-fi: lemowski „Moon”, „Her”, „Ex-Machina”.

RI: Mnie kształtowali za młodu: Sartre, Witkacy, Gombrowicz, Cioran, Alejo Carpentier, potem doszli na dokładkę do roli oprawców mego umysłu: Burroughs, Dick, Crowley, Robert Anton Wilson, wielu innych... Po takich lekturach, które mogą przyprawić o szaleństwo (a wielu już zabiły) – nie zostaje nic innego jak chwytać gitary, bębny i mikrofony – i grać do bólu... Co mi teraz przyszło na myśl, to słowo i piosenka "d u c h". On nas kształtuje, nawet jeśli w niego nie wierzymy. Ważne, że działa. Prawie jak u wspomnianych wyznawców voodoo...

Michał Weicher (25 maja 2015)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Mikołaj
[25 maja 2015]
Ja trafiłem na recenzję "Ducha Tornada" Łukasza Komły, która trafia w punkt jeśli chodzi i fascynacje Ziołka zespołem King Crimson: http://iratemusic.pl/publicystyka/artykul/psychodeliczny-duch-naszych-czasow . Brawo dla autora recki!

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także