Wywiad z Karolem Schwarzem (Karol Schwarz All Stars, Prawatt)

Obrazek Wywiad z Karolem Schwarzem (Karol Schwarz All Stars, Prawatt)

Uszkodzony ambient, shoegazowa ściana gitar, powrót post-rocka, futurystyczny elektro-noise, rycząca space psychodelia, brakujące ogniwo między Apteką, Ścianką, a Panem Witkiem z Atlantydy – to tylko niektóre cytaty z recenzji, próbujących nazwać waszą muzykę. A jak Ty odpowiadasz, gdy ktoś zapyta co gracie?

space-noise-avant-fuckin-amazig-polish-psychadelic-drug-trip, w skrócie : psychadelic rock

Jednym z waszych znaków rozpoznawczych jest brzmienie generatora analogowego. Skąd przywiązanie do tego instrumentu?

Jest to jedyna na świecie, ręcznej roboty, zgrabna, ładna i przede wszystkim świetnie brzmiąca sekcja rytmiczna – a co najważniejsze – czyta w myślach.

Poza tym kochamy ją [patrz utwór („o miłości”)].

Karol Schwarz All Stars to projekt z ponad dziesięcioletnim stażem, jednak tak naprawdę większe zainteresowanie mediów (choć trudno mówić o wysypie artykułów czy recenzji) zaczęliście wzbudzać od płyt „Greatest Hits” i „100 filmów”. Efekt wydania albumów w Requiem Records? A może po prostu doczekaliście się najdojrzalszego wydawnictwa – „100 filmów”, które was – oczywiście w ograniczonym zakresie – rozsławiło?

Jedno i drugie. Tylko dzięki działaniom Łukasza Pawlaka „Greatest Hits” pojawiła się tu i tam. To samo można powiedzieć o "Stu filmach". Dojrzałość i inność filmów nie ma wg mnie znaczenia.

Czym podyktowana była decyzja by wydać „Greatest hits” i „100 filmów” poza „macierzystą” wytwórnią Nasiono Records, skąd powrót z „Rozewiem” do Nasiona?

Niczym. Kolega podrzucił Łukaszowi „Wiochę” i „Bożenę” i tak się mu spodobały, że ten zapragnął wydać kilka piosenek z tych krążków w formie „Greatest Hits”. I stała się jego wola. „100 filmów” było wydane pod egidą Salut, które można śmiało nazwać naszą wytwórnią, ponieważ tworzyliśmy ją wspólnie z kolegami, tak jak teraz Nasiono. Jednak z różnych powodów rozsypała się tamta koalicja. Padł więc pomysł, żeby poważnie się zająć Nasionem. Do 2008 roku była to tylko łatka na płytach, których tak na prawdę nie wydawaliśmy. To było tylko parę egzemplarzy, dla mamy, dla cioci i dla szuflady. I tak, we wrzesniu 2008 postawiliśmy stronę www i zaczęliśmy ostro działać a „Rozewie” w katalogu Nasiona jest tego konsekwencją.

Nie macie dość porównań do Ścianki, pojawiają się w niemal każdym tekście? Trzeba przyznać, że wiele was łączy – miejsce, muzyka, absurdalne poczucie humoru...

Nie, nie mamy. A propos poczucia humoru, słyszałeś najnowszy utwór Cieślaka?

Słyszałem, chyba inspiracją był ktoś formatu Erika Silvestra, ale wróćmy do „Rozewia”. Jan Błaszczak, recenzując na Porcys „Krasnoludki”, napisał Wyobraźmy sobie, że Maciek Cieślak podczas nagrywania „Piotrka” zakochuje się w niemieckim techno. Czy „Dni wiatru” to dla Ciebie ważna płyta?

Trudno powiedzieć. Przesłuchałem ją może raz....

Jak doszło do współpracy z Brendą Lee DVD i Eszterem? Czy planujecie nagrywać jeszcze coś razem czy to tylko okazjonalna kolaboracja?

Poznałem ich przy okazji koncertu Brenda Lee DVD w CSW Łaźnia kilka miesięcy przed Rozewiem. Iskra poszła, kontakt był więc jak wybieraliśmy się do Rozewia to ich zaprosiłem. Na razie wspólnych planów brak, choć jesteśmy w stałym kontakcie m.in. przy okazji ich zespołu Siupa.

Skoro inspirowaliście się Witkacym i jak sami piszecie pozostajecie wierni metodzie „taking drugs to make music...”, to może powinniście podpisywać swoje piosenki tak, jak on podpisywał obrazy, czyli umieszczać we wkładce koło piosenek wzory chemiczne zażywanych substancji?

Żyjemy w państwie, gdzie wprowadzono prohibicję na niektóre towary i usługi. Do tego istnieją funkcjonariusze, którzy to prawo traktują śmiertelnie poważnie. Nie możemy im ułatwiać pracy. Podsumowując: WYSOKI SĄDZIE: NIE MAMY NIC WSPÓLNEGO Z NARKOTYKAMI. INFORMACJE SUGERUJĄCE, ŻE JESTEŚMY NARKOMANAMI TO BREDNIE DZIENNIKARZY LUB PROMOCYJNE CHWYTY.

Nie baleś się dość dużej zmiany, jaką przynosi „Rozewie” w stosunku do „100 filmów”? Inny skład, inna koncepcja, zupełnie inny charakter tekstów...

Nie było żadnej koncepcji ani na „Filmach”, ani na „Rozewiu”. Bałem się natomiast miksując i dobierając utwory na „Rozewie”, że będę czuł na plecach ciężar „Filmów”, które dla mnie są płytą doskonałą, oops! przepraszam, płytą bardzo ważną (śmiech) Rozwiązaniem okazało się pójście na żywioł: na wesoło i bez spiny.

Dlaczego podczas nagrywania ostatniej płyty nie brał udziału Jacek „Cent” Tomczak, którego głos był mocno kojarzony z zespołem i czy planowany jest jego powrót na przyszłych wydawnictwach?

Centa zabrakło ponieważ nie chcieliśmy powtarzać „Stu filmów” ani „Odkąd ludzie”. Osobiście jednak jestem z nim w stałym kontakcie i czasem wspólnie wystepujemy. Dla mnie to genialny interpretator tekstów więc pewnie coś jeszcze z nim nagram. Niekoniecznie jako KSAS.

Skąd pomysł na tytuł – „Rozewie”? To album trudno nazwać typowym przykładem tzw. „płyty o miejscu”, czymś takim jest z pewnością „Dolne miasto” Towarów Zastępczych, ale mam wrażenie, że wasza płyta mogłaby równie dobrze nazywać się zupełnie inaczej. Czy te wszystkie dziwne historie obecne na „Rozewiu” są jakoś z tym przylądkiem związane? A może po prostu chodziło o zaakcentowanie miejsca powstania materiału?

Tytułem chciałem jedynie zwrócić uwagę na ważne dla mnie miejsce na mapie Polski. Miejsce cudowne, magiczne, jesienią wręcz bezludne.

Ostatnią płytę nagraliście w trzy dni, stawiając na ekspresję i improwizację. Nie kusi Cię czasami coś kompletnie przeciwnego – wielomiesięczna praca w studiu, cyzelowanie detali, drobiazgowa produkacja...

Drobiazgowa produkcja była przy okazji pierwszych płyt (m.in. „Strzał”). Mam więc za sobą obie formy zabawy z muzyką. Tęsknię natomiast do tych piosenek z „Greatest Hits”, które chciałbym dołączyć do naszego repertuaru koncertowego. Tęsknota za melodiami jest odczuwalna w całym zespole więc kto wie jak wkrótce brzmieć będzie KSAS (śmiech).

Ponoć cztery postaci były główną inspiracją dla „Rozewia” – Witkacy, Bunuel, Dali i Father Yod. Z chęcią poznam więc najważniejszą według Ciebie książkę Witacego, film Bunuela, dzieło Dalego, i płytę Yahowa 13.

Osobiście z całej czwórki inspirowała mnie tylko Ya Ho Wa 13, z ich „Penetration: An Aquarian Symphony”. Jednak dobrym wprowadzeniem dla czytelników może być ich najbardziej znana „Savage Sons Of Ya Ho Wa” z fantastyczną okładką.

Czy uważasz „Rozewie” za wasz najlepszy album?

Trudno tak na gorąco oceniać. Za rok, dwa będę mógł na to odpowiedzieć.

Jak myślisz, skąd wziął się fenomen sceny trójmiejskiej? Gdybyśmy nie mieli Pomorza to właściwie, z małą przesadą, odpada 70% ciekawych polskich zjawisk ostatnich 20 lat...

Nie wiem. Przyznaję, że nie wiem. Z przykrością przyznaję, że nie wiem. Z wielką przykrością przyznaję, że nie wiem nawet o istnieniu sceny trójmiejskiej.

Z jakich wydawnictw Nasiona jesteś szczególnie dumny?

Będę dumny jak uda mi się namówić Mieervug Sveerga na wydanie czegokolwiek. Ale to może potrwać kilkadziesiąt lub kilkaset lat.

Jaki jest twój stosunek do ściągania muzyki z internetu, pytam, bo większość wydawnictw Nasiona można ściągnąć za darmo. Z jakich powodów się na to zdecydowaliście? Czy jest to „manifest wolności” czy raczej kapitulacja i pogodzenie z rzeczywistością?

Daleko nam do manifestowania czegokolwiek. Osobiście nie kupuję płyt CD więc nie oczekuję tego od słuchaczy. To wszystko.

Z czego żyje lider niszowego zespołu i szef niszowego wydawnictwa, które większość płyt udostępnia za darmo?

Trochę z pracy w CSW Łaźnia jako akustyk, trochę z oszczędności wygenerowanych pracą w czasach hossy.

Czy uważasz jak niektórzy, że za parę lat standardem stanie się oficjalne (nie mówię o ustawionych przeciekach) umieszczanie przez artystów płyt do ściągnięcia za darmo w internecie?

Tak

Jakie polskie młode zespoły uznałbyś za niedocenione, a jakie za przecenione?

Zdecydowanie KSAS, Prawatt (śmiech). A przecenione? Nie wiem. Zespół można oceniać na podstawie płyta + koncert, a ja niewiele tego zaliczam ostatnio. Widziałem dwa zespoły na scenie OFFensywa w Mysłowicach, bardzo promowane przez Trójkę, a faktycznie bardzo słabe. Tylko co z tego? Dzieciakom się podobało więc jest ok.

Czy któryś z zespołów, w których grasz jest Ci bliższy, a może to nieporównywalne, odrębne historie?

To bardzo zbliżone historie. Muzycznie i personalnie. Obie tak samo bliskie.

Jako zespół świetnie się czujecie łącząc powagę i kpinę, mnie się ta taktyka bardzo podoba, choć pamiętam wasz koncert na OFF Festiwalu, gdy wydawało mi się, że proporcje tych dwóch składników zostały niekorzystnie zachwiane na korzyść kpiny, brakowało mi momentami skupienia charakterystycznego dla Waszej muzyki. Zdaża Ci się myśleć o podczas koncertów o takich proporcjach?

Cóż, zdarza się czasem przegiąć w którąś stronę. To zależy od aktualnej sytuacji na scenie. Nie reżyserujemy tego w żaden sposób.

Słyszałeś może wydany w tym roku album „Linie północne” Emitera i Odiji? Co o nim sądzisz? Pytam, bo to trochę „wasza działka” – literatura i dźwiękowe eksperymenty...

Nie słyszałem ale sprawdzę skoro polecasz.

No właśnie nie polecam (śmiech), ale możesz sprawdzić. Czy mocno improwizowane teksty Szymona Albrzykowskiego i Borysa Kossakowskiego, jakie pojawiają się na „Rozewiu” staną się dla Was standardem, czy może wrócicie na następnej płycie do klasyki poetyckiej, co czyniliście już nie raz, wykorzystując wiersze Wojaczka, Szymborskiej czy Poświatowskiej?

Trudno powiedzieć co będzie w przyszłości. Bardzo trudno powiedzieć. Naprawdę bardzo trudno powiedzieć.

Skąd w ogóle tyle literatury na waszych płytach, kto wpadł na pomysł by sięgnąć po wiersze takie jak „Modlitwa bohaterów” Wojaczka czy "*** (Odkąd ptaki odfrunęły z moich snów)" Poświatowskiej?

To wynik obecności Centa w składzie, który literaturę kocha. Na wypady do Łosienic, które później okazały się płytami, zabrał ze sobą kilka tomików wierszy, które akurat czytał.

Poświatowska, Wojaczek to postaci już pomnikowe, skąd jednak pomysł na wykorzystanie tekstów Piotra Szwabe?

Cent oprócz „pomników” miał w plecaku również tomik naszego dobrego kolegi, Pisza.

Przychodzą do was poeci z prośbą byście wykorzystali ich tekst albo namolni poloniści z pytaniami: dlaczego śpiewacie Wojaczka, a nie np. Micińskiego, dlaczego Szwabe, a nie Dąbrowski itd?

Nie. Nikt do nas nie przychodzi.

Niezwykle ważnym elementem waszej muzyki jest humor, gdy jednak sięgacie po poezję zazwyczaj są to teksty bardzo serio. Nie korciło was by sięgnąć po groteskę spod znaku Leśmiana, Białoszewskiego czy Grochowiaka?

Cent nagrywając „100 filmów” i „Odkąd ludzie” był w stanie bardzo serio, żeby nie użyć słowa depresja, ale niewykluczone, że kiedyś zajrzy do weselszej literatury.

„Modlitwę bohaterów” gracie (przynajmniej tak to odebrałem) z patosem, który przeplata się z ironią, to świetnie, bo poezję Wojaczka zwykle postrzega się w strasznie poważno-smutny sposób, wy zdajecie się traktować ten tekst z przymrużeniem oka, a może nadinterpretuję...

Jak gram ten utwór to myślę w kategoriach głośno-cicho, a nie patos-ironia. Borys z Szymonem chyba podobnie to czują. Jeśli zaś chodzi o interpretację tekstu przez Jacka to wydaje mi się, że jest na poważnie.

Oczywiście, że jest na poważnie, ale mam wrażenie, że jest tam pewna cenna dwuznaczność. A skoro jesteśmy przy koncertach, to dlaczego tak rzadko koncertujecie? Czy będzie trasa promująca „Rozewie”?

Mamy kiepskiego menadżera. Nie wiadomo więc czy będzie trasa promująca „Rozewie". Młeże bedze – jak to mawiają Kaszubi.

Piotr Szwed (17 listopada 2009)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: zmywak
[9 grudnia 2009]
linie północne zajebista płyta; polecam;)
Gość: oo
[19 listopada 2009]
:)
Gość: dominik
[19 listopada 2009]
he he usmialem sie przy tym wywiadzie szczerze. dobra robota!
:)
Gość: krzysiek
[18 listopada 2009]
Myślałem, że tylko ja w tym kraju znam "Penetration: An Aquarian Symphony". Ile ja się tego naszukałem na soulseeku. A to taki zonk ;)
Gość: a
[17 listopada 2009]
a

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także