Bloc Party

Londyn, Trash Club - 22 sierpnia 2004

Zdjęcie Bloc Party - Londyn, Trash Club

Trash to cotygodniowa impreza odbywająca się w jednej z piwnic w okolicach stacji metra Holborn. W każdy poniedziałek można spotkać tu śmietankę londyńskiej bohemy, co przy ściśle obowiązującym dress code sorry mate, you’re not cool enough!, powoduje, że towarzystwo wydaje się być dobrane jak nigdzie indziej. 70% gości wygląda jak członkowie zespołów indie, co przy dość dobrej sytuacji rynku muzycznego w UK pozwala przypuszczać, że połowa z nich naprawdę się w nich udziela. Część z gości przychodzi zapewne tylko po to, żeby spotkać się z kumplami, inni przychodzą obejrzeć zespół. Nie wspomniałem o najważniejszym – każdą imprezę uświetnia koncert jakiegoś zespołu i w odróżnieniu np. od Death Disco Alana McGee (tam się chodzi w środy), w Trash grają formacje, o których ktoś słyszał. W zeszłym tygodniu zaprezentowało się Radio 4, w tym miało zagrać Bloc Party.

Po odstaniu obowiązkowych dwudziestu minut w kolejce, do środka dostałem się o wpół do dziesiątej. W mniejszej, opustoszałej sali, grupkę trzech osób starał się rozbudzić dj. Natomiast w większej, wokół sceny zaczynali powoli gromadzić się ludzie. Powoli, ale skutecznie - około jedenastej klub zapełniony był już w stu procentach! Dopiero wtedy techniczni wzięli się za podłączanie sprzętu. Kiedy pięć minut przed wyjściem zespołu jedna z setlist została przyklejona naprzeciwko mnie, moja niespodzianka została zepsuta. Albo inaczej: poznałem tytuły niepublikowanych jeszcze utworów Bloc Party. Ciekawi? Lista wyglądała tak:

The Marshals Are Dead

She’s Hearing Voices

Helicopter

Banquet

Positive Tension

This Modern Love

The Price Of Gasoline

Little Thoughts

Bloc Party wyszli na scenę i bez zbędnej kurtuazji wzięli się za utwór numer jeden. Atmosfera w Trash była tak gęsta, że każde uderzenie w strunę, każda zaśpiewka, skraplała się pod sufitem, powodując, że w powietrzu unosił się specyficzny rodzaj euforii. Uczucie to nakręcało zarówno nas, jak i ich, likwidując jakiekolwiek bariery między zespołem a widzem. Kele i koledzy w znakomity w sposób to wykorzystali - niezależnie od tego, czy grali swoje poprzednie single, czy zupełnie premierowe utwory, temperatura na sali utrzymywała się na poziomie zbliżonym do wrzenia. Trzeci w kolejności „Helicopter”, z rozstrojonym solo w środku, zapowiedział się na najbardziej udany jak do tej pory utwór formacji. „This Modern Love” byłby jednym z najlepszych utworów Interpol, gdyby po łagodnym intro chłopaki nie zdecydowali się go znacznie wzmocnić i przyspieszyć. Nawet bitowy „She’s Hearing Voices”, do którego jak dotąd nie mogłem się przekonać, wypadł na żywo kapitalnie. Słowa do „Banquet” i „Little Thoughts” znali oczywiście wszyscy. My wiedzieliśmy i oni wiedzieli. To był najlepszy jak do tej pory występ Bloc Party. Choć po ośmiu utworach nie było wśród nas osoby bez uczucia niedosytu, nie wyszli na bis. Czyżby kolejna lekcja dawkowania napięcia?

Stałem się fanem.

Tomasz Tomporowski (20 września 2004)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także