Bloc Party, Archie Bronson Outfit, Komakino

Londyn, Islington Academy - 14 czerwca 2004

Zdjęcie Bloc Party, Archie Bronson Outfit, Komakino - Londyn, Islington Academy

Bloc Party to fenomen. Bez jakiejkolwiek promocji ze strony wiodących na rynku brytyjskim magazynów muzycznych zespoł właściwie znikąd w szybkim tempie wyprzedaje koncert w Islington Academy. W mniejszej z dwóch sal, ale zawsze. Czy jest to zasługa Steve’a Lamacqa? Czy tak działa tzw „word of mouth” i wszystko to dzięki rekomendacjom znajomym? Czy to zasługa mp3? A może wszystko po trochu...

Zanim jednak ujrzeliśmy ekipę Kelego, na scenie pojawił się rozgrzewacz o wdzięcznej nazwie Komakino. Ten młody, pięcioosobowy zespół wydaje się być skazany na sukces. Wychudzony, pozujący lider, cała reszta z powodzeniem trafiająca w gusta fanek Cooper Temple Clause i piosenki – zbudowane na jednym, jękliwym tonie a’la Interpol z dobrą, energiczną melodią w stylu Intensions Of An Asteroid. Tak zapamiętałem brzmienie Komakino i dałbym wiele, żeby kilka utworów z tego co zaprezentowali, usłyszeć jeszcze raz. Nawet jeśli na scenie muszą się jeszcze trochę nauczyć. Publiczności też się chyba podobało, bo stojąca za mną dziewczyna powiedziała do swojego partnera: „they were fucking good!”

Drugi w kolejności wyszedł Archie Bronson Outfit. Obiła mi się o uszy nazwa tej grupy, jednak to właściwie tyle co mogłem o niej do tej pory powiedzieć. Nie jest to w żadnym wypadku zespół-krzak, bo jak wynikało z wręczonej mi przed wejściem ulotki, nowy singiel ABO wyda Domino. Pomyślałem, że Domino nie wydaje złych rzeczy i miałem rację, bo grupa na scenie wypadła kapitalnie. Trzech muzyków Archie postanowiło rozbujać Islington i muszę przyznać, że ich bluesowo-basowa odmiana tanecznej mantry w znakomity sposób spełniła swoją rolę. Nie mieliśmy wyjścia - kiwaliśmy się wszyscy. Moja znajoma zza pleców postanowiła ponownie podsumować koncert. „They were fucking ace!” – usłyszałem tym razem. I znowu miała rację.

Bloc Party dość śmiesznie wygląda na scenie. Kele jest dwa razy większy od wyglądającego na 18 lat gitarzysty, cały zaś zespół sprawia wrażenie zlepku imigrantów różnego pochodzenia. Wrzawa jaka towarzyszyła koncertowi grupy, wprawiła mnie w zdumienie. „Kele you’re the man!” krzyczała męska część publiki, „Kele we love you!” wiwatowały kobiety. Biedy Kele, można pomyślec, lecz wszystkie te okrzyki wyraźnie napędzały frontmana Bloc Party. Bez cienia wątpliwości, facet nie będzie mieć problemu z groupies przez najbliższe dwa lata. Nie wiem jednak czy to nie kolor skóry Kelego nie decyduje o sukcesie Bloc Party. Muzycznie zespół co prawda wypadł bardzo dobrze, interpretując „Entertainment!” Gang Of Four w trochę bardziej bitowy sposób, w żadnym razie nie usprawiedliwiało to jednak panującej w Islington ekstazy. Podczas trwającego 40 minut setu zespół zagrał wszystkie sztandarowe fragmenty swojej twórczości – galopujący, dysonansowy „She’s Hearing Voices”, zadziorny „Banquet”, a także „Little Thoughts”, w którym mogliśmy podziwiać umiejętności perkusisty. Było też sporo niczym nie ustępujących im pod względem poziomu numerów, które poznamy dopiero przy okazji debiutanckiej płyty.

Na koniec obróciłem się, by poznać zdanie elokwentnej niewiasty wieczoru, lecz jej już tam nie było. Szkoda. Nie dowiedziałem się jak „fucking” dobry był Bloc Party. Moim zdaniem był całkiem przyzwoity.

Tomasz Tomporowski (19 czerwca 2004)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także