Bloc Party, Longwave

Webster Hall, Nowy Jork - 7 sierpnia 2008

Zdjęcie Bloc Party, Longwave - Webster Hall, Nowy Jork

Wokół tych koncertów: dwóch występów, w dwa kolejne wieczory w jednej z największych sal w mieście, od wielu tygodni gęstniała coraz bardziej ambiwalentna atmosfera. Z jednej strony: wszystkie gazety, magazyny internetowe i blogi pastwiły się bez choćby najmniejszego śladu litości nad Bloc Party, pytając (nie bez gorzkiej racji zresztą) w kontekście opublikowanego tuż przed koncertem nowego singla grupy, o co właściwie chodzi dziś tym muzykom i czy ktoś jest jeszcze choć trochę zainteresowany ich propozycjami. Z drugiej jednak strony: kilka tysięcy biletów na oba koncerty sprzedało się niemal natychmiast. Oliwy do ognia dodawało jeszcze zamieszanie organizacyjne, które pojawiło się tuż przed występami: okazało się, że grupa przyleciała do Stanów z zastępczym basistą, a dosłownie w przeddzień nowojorskich koncertów zmienił się zespół, który miał je otwierać: zamiast brytyjskiej grupy Does It Offend You, Yeah? na scenie stanęli muzycy lokalnej grupy Longwave.

I to w całym zamieszaniu okazało się akurat najprzyjemniejszym skutkiem ubocznym, zespół zaprezentował się bowiem z bardzo dobrej strony. Od razu było słychać, że muzycy nie próżnowali przez ten długi czas, który upłynął od momentu wydania ich poprzedniej płyty. Nowy materiał zabrzmiał niespodziewanie mocno i ciekawie.

Znane jeszcze z poprzednich płyt Longwave proste, indie rockowe brzmienia, uzupełnione zostały znakomitymi shoegazingowo-transowymi momentami, wykonywanymi przez muzyków z wielkim zaangażowaniem i energią. Kiedy po niespełna dwóch kwadransach swego niezwykle gorącego występu muzycy schodzili ze sceny, żegnani głośnymi i w pełni zasłużonymi oklaskami, wyraźnie czuć było, że wszyscy mają jeszcze niedosyt tej pomysłowej muzyki i znakomitego, mocnego i trochę mrocznego brzmienia.

Ale nastał czas gwiazdy wieczoru. Muzycy wyszli na scenę i od samego początku było wiadomo, że Bloc Party to dziś zupełnie inny zespół niż kiedyś. I to nie tylko dlatego, że na scenie rzeczywiście zabrakło oryginalnego basisty grupy, i nawet nie dlatego, że lider formacji, Kele Okereke, ze skulonego, zagubionego na scenie wrażliwca, zamienił się we frontmana pełną gębą, imponującego atletyczną sylwetką, pewnością siebie i nie schodzącym z twarzy uśmiechem.

Bloc Party to dziś zespół wyraźnie zagubiony, choć jego członkowie zdają się tego zupełnie nie dostrzegać. Wręcz przeciwnie – z uśmiechem i pełnym zaangażowaniem ładują się coraz głębiej w błoto, w które wdepnęli. Najlepszym dowodem jest oczywiście najnowszy singel – utwór „Mercury”, który pojawił się mniej więcej w połowie występu – o dziwo, niezwykle ciepło przyjęty przez publiczność, która przez kilka minut wręcz głośno się go domagała. To jakaś pomyłka – utwór sprokurowany niemal wyłącznie przy pomocy komputerów i urządzeń elektronicznych – co było bardzo mocno widać na koncercie: podczas jego wykonywania muzycy wyraźnie nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić na scenie.

O tym, że członkowie grupy zatracili wyraźnie dystans do swej twórczości świadczy też wybór utworów, które wykonywali tego wieczoru: przeważały piosenki z drugiej płyty, rozmemłane, snujące się, pozbawione energii, a jeśli już pojawiała się jakaś starsza kompozycja, zwykle była to jedna z tych najmniej wyraźnych albo – w najlepszym razie - najmniej wyraźnie wykonanych. Koncert nabrał nieco tempa dopiero pod koniec, gdy zespół zaczął wykonywać swoje największe przeboje, takie jak „Helicopter” czy „Banquet” – publiczność szalała, muzycy też miotali się radośnie po scenie. Czyli niby wszystko w porządku. Ale jednak coś nie grało, coś nie pasowało. I jeszcze jedno – pozostał spory żal, że to już nie jest zespół, który może z przekonaniem zagrać na koncercie takie np. „She’s Hearing Voices”. Szkoda.

Przemek Gulda (30 stycznia 2009)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: B@rt
[1 lutego 2009]
Niby wszystko w porządku z tą relacją, ale jednak coś nie gra, coś nie pasuje...
"Kele Okereke, ze skulonego, zagubionego na scenie wrażliwca, zamienił się we frontmana pełną gębą" przez co "Bloc Party to dziś zespół wyraźnie zagubiony, choć jego członkowie zdają się tego zupełnie nie dostrzegać"
Ja nie wiem kto tu czego nie dostrzega, ale ktoś na pewno zbytnio ulega opiniom wszystkich magazynów i blogów muzycznych. Szkoda.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także