California Stories Uncovered
Warszawa, Hydrozagadka - 11 kwietnia 2008
Koncert tczewskiej formacji post-rockowej California Stories Uncovered w warszawskim klubie Hydrozagadka opóźnił się dobre trzy godziny. Ale winą należy obarczyć raczej włodarzy klubu niż zespół, bowiem to oni postanowili upiec tego wieczora dwie pieczenie na jednym ogniu i razem z koncertem zorganizować połowinki dla studentów jednej z lokalnych uczelni. W efekcie niezadowolone były obie grupy, bowiem fani gitarowej muzyki z każdą minutą oczekiwania na występ coraz bardziej się niecierpliwili, a studentom chyba coraz bardziej przeszkadzało towarzystwo „dziwnie” ubranej młodzieży. Ale tak naprawdę to był tylko szczegół, kiedy pięciu młodych chłopaków wreszcie weszło na scenę i z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, wszystko inne zeszło na dalszy plan. Do uszu osób zgromadzonych w klubie, z których przynajmniej kilkadziesiąt przyszło na koncert, dobiegła instrumentalna, początkowo dość spokojna, ale stopniowo coraz bardziej energiczna, muzyka post-rockowa. Słychać było wyraźne odwołania do twórczości takich formacji jak Tortoise i Explosions In The Sky, zwłaszcza kiedy na pierwszy plan przebijały się gitarowe melodie. Czasami skojarzenia szły w stronę zespołów młodego pokolenia, takich jak choćby 65daysofstatic, ale na szczęście żadna z tych inspiracji nie była na tyle dominująca, aby móc oskarżyć Californię o plagiat albo zrzynkę. Ich kompozycje były przy okazji spójne i przemyślane, w umiejętny sposób balansowały pomiędzy delikatnymi dźwiękowymi pejzażami a agresywną kakofonią dźwiękowych fal. Utwory, które nie znalazły się na debiutanckiej EPce, wydawały się prawdę mówiąc jeszcze bardziej interesujące niż stary materiał, sprawiały wrażenie lepiej urozmaiconych i bardziej ukierunkowanych w stronę eksperymentalną. To dobry prognostyk na przyszłość, bo przecież grupa jest dopiero przed długogrającym debiutem (plotki głoszą, że na ten będziemy musieli poczekać prawdopodobnie do początku przyszłego roku). Duże słowa uznania należą się akustykowi, który tego dnia wzniósł się na wyżyny możliwości i wycisnął z wnętrza Hydrozagadki chyba wszystko, co wycisnąć się dało. Dzięki niemu nagłośnienie było niemal perfekcyjne – idealnie słychać było każdy instrument, nawet w momentach kiedy trzy gitary prześcigały się w tworzeniu gęstwiny hałaśliwych dźwięków, przywołującej na myśl „gitarowe ściany” stawiane przez klasyków gatunku z Glasgow. Sami muzycy też najwidoczniej zadowoleni byli z występu, bowiem chwilę po zejściu ze sceny powrócili na nią, aby zagrać bis (a z tego co powiedział mi ich manager Filip Maniuk – nie robią tego za często). Zresztą podczas całego występu można było odnieść wrażenie, że ogromną frajdę sprawia im wspólne granie i ta atmosfera udzielała się także odbiorcom. Ogólnie zatem ocena bardzo dobra i szczera rekomendacja z mojej strony. Powiedziałbym, że koncert okazał się miłym zaskoczeniem, ale prawda jest taka, że dokładnie takiego czegoś oczekiwałem wybierając się na niego. Bogatszy o to doświadczenie, gdybym dziś miał wskazać na polskim poletku zespół, który poziomem jest najbardziej zbliżony do zachodnich gwiazd muzyki alternatywnej, to na pewno California Stories Uncovered przyszliby mi do głowy jako jedni z pierwszych. Oby tak dalej, trzymam kciuki!