Clap Your Hands Say Yeah, Ra Ra Riot, Au Revoir Simone, The Orion Experience

Nowy Jork, Bowery Ballroom - 23 stycznia 2008

Zdjęcie Clap Your Hands Say Yeah, Ra Ra Riot, Au Revoir Simone, The Orion Experience  - Nowy Jork, Bowery Ballroom

Wtorkowy koncert w najważniejszym nowojorskim klubie indie-rockowym, Bowery Ballroom był benefitem na rzecz organizacji Planned Parenthood, która od wielu lat zajmuje się promocją różnych rodzajów antykoncepcji i wspomaganiem kobiet, które zaszły w ciążę. Doroczny koncert odbywa się w rocznicę – w tym roku już 35 – zalegalizowania aborcji na terenie stanu Nowy Jork, która co roku jest wielkim świętem całego tutejszego środowiska solidaryzującego się z postawą „pro-choice”. Polega ona w dużym skrócie na tym, że to kobieta, w porozumieniu z życzliwie do niej nastawionymi lekarzami, a nie przepisy prawa i sędziowie (jak choćby w Polsce, jednym z ostatnich skansenów w świecie), decyduje o swoim losie, o swoim ciele i o swoich życiowych planach, mając do wyboru szeroki wybór różnych metod antykoncepcji, a jeśli uzna, że wymaga tego jej sytuacja życiowa – także aborcję. Podczas koncertu rozdawane były ulotki na temat świadomego życia seksualnego i antykoncepcji, można było także kupić koszulki i różnego rodzaju gadżety, z których cały dochód przeznaczony był na działalność Plenned Parenthood.

Gwiazdą wieczoru byli ulubieńcy nowojorskiej publiczności, lokalny zespół Clap Your Hands Say Yeah. Niestety, występ tego zespołu był kolejnym w ostatnim czasie dowodem, że to już nie jest ta sama grupa, co jeszcze kilka lat temu, gdy pojawiła się zupełnie znikąd i natychmiast stała się wielka, za sprawą oryginalnych kompozycji, umiejętnego wykorzystania promocyjnego potencjału internetu i deklarowanej w co drugiej prawie piosence miłości do swego rodzinnego miasta. Rozdźwięk między utworami z pierwszej i z drugiej płyty, wyraźny już po ich przesłuchaniu w wersjach studyjnych, na koncercie przyjmuje rozmiary prawdziwej przepaści. W związku z tym pierwsza część tego występu, podczas której zabrzmiały przede wszystkim nowsze utwory, dłużyła się niemiłosiernie. Muzycy robili wszystko, żeby ukryć brak oryginalności i dobrych pomysłów – uciekali przy tym w jakąś niewytłumaczalną zupełnie psychodelię, dźwiękowe zamieszanie, które niestety nie prowadziło donikąd. Dopiero pod koniec koncertu, gdy zabrzmiały prawdziwe klasyki w postaci choćby „Yellow Country Teeth” czy „Is This Love?”, zrobiło się ciekawiej i goręcej. Choć publiczność zdawała się zupełnie nie dostrzegać tej różnicy i bawiła się znakomicie zarówno przy starszych, jak i nowszych utworach. Miłość fanów bywa więc bardzo ślepa.

Wobec kiepskiej formy gwiazdy wieczoru, zdecydowanie najciekawszym punktem tego koncertu okazał się występ ciekawszej z miesiąca na miesiąc coraz bardziej formacji Ra Ra Riot (na zdjęciu). Tym, co najważniejsze podczas jej koncertów jest niezwykła energia i żywiołowość, którą prezentują członkowie grupy na scenie – tym razem nie było inaczej. Basista, gitarzysta i wokalista, wszyscy trzej niewielkiego raczej wzrostu, skakali po scenie niczym małe kangury, a wiolonczelistka i skrzypaczka próbowały ruszać się na tyle, na ile pozwalały im ich nietypowe instrumenty. Muzycy co chwila obijali i ocierali się o siebie, nie przestając się uśmiechać i szeptać sobie coś prosto do ucha – naprawdę miło było popatrzeć na grupę, która wprost emanuje radością ze spotkania się na scenie i wspólnego grania dla zachwyconej publiczności.

Repertuar tego występu składał się przede wszystkim z utworów z debiutanckiej epki grupy, ale pojawił się także mały zestaw nowych, brzmiących bardzo obiecująco, utworów, spośród których jeden całkowicie pozbawiony był dźwięków gitar i oparty od początku do końca na, grających w dużo bardziej klasycznym stylu, instrumentach smyczkowych. Nietypowym urozmaiceniem repertuaru grupy była też własna wersja utworu „Suspended In Gaffa”, którą w oryginale wykonywała… Kate Bush. Muzycy Ra Ra Riot tym koncertem po raz kolejny udowodnili, że ich zespół jest jednym z najbardziej obiecujących nowojorskich debiutantów, którzy pojawili się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.

Przed Ra Ra Riot na scenie wystąpiły trzy dziewczęta z Au Revoir Simone. Tym razem zagrały nieco skrócony program w stosunku do tego, co zaprezentowały kilka dni wcześniej, gdy w tym samym miejscu były gwiazdami wieczoru. Wybrały najciekawsze ze swoich utworów, przez co ten występ urzekał od pierwszego do ostatniego dźwięku. Jak zwykle pomagała też niemal domowa atmosfera: dziewczęta opowiadały między utworami zwykłe historie ze swojego życia i uśmiechały się nieustannie, nieco ukryte za potężnymi zestawami swoich instrumentów klawiszowych. Nie mogło jednak oczywiście zabraknąć także cymbałków, które zabrzmiały w kilku piosenkach, dodając temu występowi masę uroku.

Na samym początku wieczoru zaprezentował się natomiast młody, debiutujący w zasadzie, zespół The Orion Experience, który przedstawił prawie półgodzinny zestaw pop-rockowych piosenek, mocno nawiązujących do stylistyki z lat sześćdziesiątych. Pod względem tekstowym natomiast, mieszana para wokalistów, przedstawiała w kolejnych utworach historie mocno nasączone erotyzmem. I to było chyba całkiem na miejscu, zważywszy intencję zorganizowania tego koncertu. Bardzo ciekawego koncertu, nawet pomimo drobnej niedyspozycji głównej gwiazdy wieczoru.

Przemek Gulda (4 marca 2008)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także