Gus Gus

Warszawa, CDQ - 5 czerwca 2007

Zdjęcie Gus Gus - Warszawa, CDQ

Nie wydawało mi się, że koncert Gus Gus może być wydarzeniem tej skali, ale zaangażowanie głównie nowej sieci telefonii komórkowej, nadało występowi islandzkiej formacji ogromną rangę, nieuzasadnioną chyba już, patrząc na to, jakie zainteresowanie wywarła ostatnia płyta. Album „Forever”, którego promocji elementem była trasa Gus Gus po Polsce, to solidna w gruncie rzeczy propozycja dance’owa, stanowiąca udaną konkurencję dla plażowych eventów spod znaku Żywiec Party. Tu przede wszystkim polecam ostatni na płycie „Mallflowers”, które, o ile dobrze kojarzę, poleciało podczas koncertu w warszawskim CDQ. Ku mojemu zaskoczeniu, klub wypełniony był po brzegi. Pal licho, ilu widzów wykupiło bilety, ilu znalazło się na liście, a jeszcze ilu dostało wejściówki od sponsora. W końcu śpiewający sprzedawcy telefonów komórkowych są dziś na fali.

W roli supportu wystąpił Daniel Agjus i chyba chciał coś nam sprzedać, ale się nie udało, przynajmniej ja nie kupiłem tego swoistego karaoke. Człowiek śpiewał do akompaniamentu z playbacku, gibając się przy tym w jakiś nieskoordynowany sposób i był to avant dla mnie nie do przejedzenia, a generalnie jem wszystko. Jeszcze parę minut i są... megagwiazdy muzyki elektronicznej, giganci z północy, wielkie Gus Gus! Uhh... Pojawiło się „Hold You”, było „You’ll Never Change”, kilku piosenek nie zarejestrowałem. Od pewnego momentu z Kubą patrzyliśmy na siebie niepewnie. Czy to 2007? Czy to ten rok, w którym w wysokości pensji dogoniliśmy Grecję? Wydawało się bowiem jakbyśmy się przenieśli dziesięć lat wstecz do czasów proto-France’98, tak świeżo brzmiała ta muzyka. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że za kilka dni będziemy świętować piętnastolecie McDonalda w Polsce. Stałem wtedy w tej kolejce pod Sezamem! Cóż, dzisiaj otwarcie nowego McDonalda nie ekscytuje nikogo poza lokalnymi społecznościami, dziś Gus Gus ekscytuje tylko fanatyków. Oni wychodząc z koncertu byli zadowoleni, tak samo jak i ja – ostatni tramwaj jeszcze nie odjechał.

Zdjęcie autorstwa Pawła Kwiatkowskiego (80bpm.net)

Jakub Radkowski (21 czerwca 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także