Czesław Niemen
Enigmatic
[MUZA; 1970]
W latach 30. i 40. urodziło się najwięcej geniuszy. Tak przynajmniej mozna byłoby sądzić patrząc na lata 60. w muzyce popularnej. Nie ma bowiem wątpliwości, że są one dla rozwoju rocka kluczowe a z perspektywy czasu widać ich artystyczny prymat nad innymi dekadami. Na czym to polega, że za zespoły wszechczasów uznajemy dziś The Beatles czy The Beach Boys a nie np. Talk Talk lub Sonic Youth? Lata 60. to czas kiedy artyści, by się rozwijać, nie tyle musieli wchodzić na nowe ścieżki, ile je udeptywać. Wielcy tamtych lat, Wilson, McCartney, Lennon wyznaczyli kierunki muzyki pop i do dziś na melodyce, harmonice, strukturze piosenek odczuwamy piętno ich indywidualności. Muzycy ci, będąc u szczytu popularności, zdecydowali się na woltę i rozrywkę zamienili na sztukę.
Lata 60. w Polsce to okres muzycznie przegrany. Nigdy nie odrobimy już tego wielkiego dystansu, jaki dzieli polski rock od zachodniego. Z jednej strony sławą cieszyły się wtedy plastykowe gwiazdki w rodzaju Ireny Santor, z drugiej straszyły prymitywne zespoły bigbitowe. W tych siermiężnych, gomułkowskich czasach przeciwwagę dla rodzimych, tandetnych "artystów" musiał stanowić tak bardzo inny, wzbudzający skrajne emocje (wśród młodzieży głównie uwielbienie) Czesław Niemen. Nieziemski głos, ekscentryczny ubiór, rewelacyjne utwory, ale też nierówne albumy – taki był Niemen tamtej dekady. Chyba za najlepszą płytę tego okresu należy uznać "Dziwny jest ten świat" – wiele wspaniałych piosenek (w tym klasyczny tytułowy) i kilka wyraźnych niedociągnięć (oczywista wpadka "Nie wstawaj lewą nogą"). Artysta był w kraju, co zrozumiałe, gigantem. Nie zaspokoiło to jednak jego ambicji. Jak Wilson i The Beatles podążył w stronę muzyki ambitnej, unikalnej na skalę światową. Jednocześnie, w szerszej perspektywie, oznaczało to komercyjne samobójstwo.
Niemen w 1969 roku skompletował porażającą ekipę. W jej skład wchodzili: Czesław Bartkowski (perkusja), Zbigniew Sztyc (saksofon tenorowy), Zbigniew Namysłowski (saksofon altowy), Michał Urbaniak (saksofon tenorowy, flet), Tomasz Jaśkiewicz (gitara), Janusz Zieliński (gitara basowa) i Alibabki (chór). W tym gronie nagrał "Enigmatic", biorąc na tapetę wiersze czterech różnych poetów. Ciężko jednoznacznie określić gatunek, do którego można "Enigmatic" zaklasyfikować. Najczęściej mówi się o jazzrocku, ale czy udział saksofonistów świadczy o "jazzowości" płyty? Na pewno nie. Jedno jest pewne: "Enigmatic" to kamień milowy polskiej muzyki.
"Enigmatic" otwiera kongenialna interpretacja "Bema pamięci żałobnego rapsodu" Cypriana Norwida. Chyba mało kto może dziś przyznać że utworu postromantycznego poety nie kojarzy mimowolnie ze suitą Niemena. Świetnym rozwiązaniem okazał się podział utworu na motto wiersza i właściwą jego treść. Niemen do samej ceremonii złożenia ciała narodowego bohatera dodaje równie długi i ważny obraz mszy. Kościelne dzwony, organy Hammonda i chór gregoriański powtarzający Iusiurandum patri datum usque ad hanc diem ita servavi ("przysięgę ojcu złożoną po dziś dzień tak zachowałem") budują podniosłą atmosferę, której kulminacja i rozwiązanie nastąpi w drugiej części. Około szośtej minuty w powalający sposób pojawia się perkusja, niejako zapowiadająca to, co stanie się sto sekund później. Niemen wyczerpie tekst wiersza wykazując ogromną wokalną i kompozytorską wirtuozerię. Musi budzić podziw sposób, w jaki poradził sobie z przeraźliwie trudnym lirykiem Norwida. Rezygnując z heksametru zmienił rytm, a miarowość wiersza obrazującą funeralny rytuał, uzyskał dzięki kreatywnemu, emocjonalnemu akcentowaniu, szczególnie słyszalnemu w wersach asonansowych. Muzyczną warstwę, poza wymienionymi wcześniej, perkusją i organami Hammonda tworzy drugoplanowa, agresywna partia gitary Jaśkiewicza. Nie można też zapomnieć o kapitalnym, ponadczasowym temacie, o który oparty jest utwór.
Na następny w zestawie, wybrano w założeniu żartobliwy wiersz Adama Asnyka "Jednego Serca". Owszem, emocjonalne wykonanie może wydawać się dramatycznym, ale jest to dramatyzm jakby zdystansowany, ironiczny. Popis daje tu Jaśkiewicz, który znów "gryzie" gitarą i Alibabki, po raz pierwszy pojawiające się na płycie. Genialnym utworem okazują się "Kwiaty polskie". Z poprawnego wiersza Tadeusza Kubiaka stworzył Niemen niezapomnianą, potężna pieśń. Niemal widzimy te "dziewanny złote pod Zamościem i w Kazimierzu białe sady", niemal znajdujemy się nad "Odrą, Wartą i Pilicą". Wokal Niemena brzmi być może najwspanialej w karierze, a dorównują mu Alibabki, śpiewające wprost zdumiewająco. Zachwyca urozmaicone solo Namysłowskiego, czaruje pełnią wyrazu partia fletu w wykonaniu Urbaniaka. Znów cichym bohaterem jest Jaśkiewicz, a wielkością nie odstają Zieliński i Bartkowski.
W finałowym "Mów do mnie jeszcze" Niemen ożywia martwy wiersz Tetmajera. Najkrótsza na płycie piosenka zdaje się być ukojeniem po emocjach związanych z trzema wcześniejszymi utworami.
Poezja okazała się środkiem, dzięki któremu Niemen mógł wypłynąć na szerokie wody. Na następnych płytach, bardzo dobrych jeszcze "Marionetkach" i "Aerolicie" i coraz słabszych kolejnych albumach, ciągle korzystał z twórczości poetów, głównie Norwida. Niestety, interpretacje coraz częściej okazywały się pretensjonalne i nadęte (np. "Moja piosnka"). Kompletną porażką okazały się jego własne liryki. Pycha i poczucie własnej wielkości, już utrwalone w filmie Marka Piwowskiego "Sukces", u kresu życia nabrały kosmicznych rozmiarów. Napawają obrzydzeniem uwagi Niemena pod adresem SBB, śmieszą wynurzenia na temat charakteru narodowego Polaków. O tej pod koniec życia groteskowej figurze rodacy przypominają sobie po jego śmierci. Laurki, które w takiej sytuacji zawsze masowo powstają, każą nam widzieć w Niemenie nie tylko wielkiego muzyka, ale też wielkiego człowieka. Jeśli więc kiedykolwiek zdegustowani tym spektaklem zaatakujemy Niemena, pamiętajmy, że bronić go może jedynie muzyka. A najdonioślejszym jej zapisem jest "Enigmatic".
Komentarze
[25 kwietnia 2023]
[3 sierpnia 2017]